Wróciłam do domu i całe szczęście nikogo nie spotkałam na swojej drodze. Klucze leżały tam gdzie je zostawiłam, więc szybko weszłam do pokoju i zakluczyłam drzwi od wewnątrz. Nie spieszyłam się, było trochę po 21, więc miałam jeszcze sporo czasu. Wzięłam gorący prysznic, był mi bardzo potrzebny. Założyłam jakiś podkoszulek i krótkie spodenki, po czym poszłam spać.
Czwartek zleciał mi naprawdę bardzo szybko, wstałam koło południa, ubrałam się w jakieś dresy i T-shirt, a włosy związałam w niedbałego koka. Nie wychodziłam nigdzie na miasto. Po południu jedynie przeszłam się trochę po ogrodzie i chwilę tam posiedziałam, ale nigdzie dalej nie chciałam iść. Musiałam wszystko przemyśleć. Harry pytał czy się spotykamy, ale okłamałam go, mówiąc, że źle się czuje. Był uroczy, napisał mi listę rzeczy które mam robić, a których nie, gdy jestem chora oraz to, że koniecznie muszę leżeć w łóżku i pić gorącą herbatę. Dzięki tej wiadomości uśmiech nie schodził mi z twarzy, ale gdy tylko przypomniałam sobie co ma się stać jutro, od razu humor mnie opuszczał. Chciałam się dowiedzieć o co chodziło z tą tajemniczą rozmową między Ianem, a tym kolesiem i zamierzałam za nimi pójść i zobaczyć co oni kombinują. Muszę wstać bardzo wcześnie, żeby nie poszli beze mnie, dlatego nastawiłam budzik na 6. Na samą myśl o tak wczesnej pobudce się skrzywiłam, ale po południu zamierzałam to odespać. Nie było nawet mowy o tym, że mogłabym zostawić tę sprawę bez niczego i się nią nie przejąć, o nie. Jak na złość nie mogłam zasnąć, nic dziwnego w końcu nigdy nie kładłam się spać przed północą, a teraz była to godzina 21:40. Im dłużej leżałam, tym bardziej zamykały mi się oczy i w końcu po długich mękach, zasnęłam.
Obudził mnie niesamowicie irytujący dźwięk budzika. Wymamrotałam pod nosem jakieś przekleństwo i niechętnie uniosłam powieki do góry. Zaraz jednak znowu zamknęłam oczy przez słońce, które padało prosto na mnie. Gdy tylko sobie przypomniałam cel mojej wczesnej pobudki, od razu się rozbudziłam i szybko wyleciałam z łóżka. Ubrałam byle jakie szorty i bluzkę, do tego najwygodniejsze buty, czyli trampki. Włosy spięłam w wysokiego kucyka i umyłam zęby. Nie chciało mi się malować i nawet nie miałam na to czasu. Najciszej jak tylko się dało otworzyłam drzwi i odetchnęłam z ulgą, gdy usłyszałam głosy na dole. To znak, że jeszcze nie wyszli. Kilka minut musiałam poczekać i gdy usłyszałam, że się zbierają stanęłam na ostatnim stopniu schodów, tak, że nie było mnie widać z salonu. Po chwili wyszli. Szybko udałam się do drzwi i przez małe okienko obok zobaczyłam, że są już na tyle daleko, że mnie nie zauważą. Wyszłam z domu i cały czas modliłam się, żeby nie wsiedli do jakiegoś samochodu, wtedy nie miałabym szans na śledzenie ich. Moje modlitwy zostały wysłuchane, Ian z tym samym kolesiem co ostatnio kierował się w dół ulicy. Co jakiś czas chowałam się za samochodem, czy drzewem, żeby mieć pewność, że pozostanę niezauważona. W takich momentach zazdrościłam Harry'emu Potter'owi jego peleryny niewidki i tej miotły od Quidditcha. Jak się okazało zatrzymali się niedaleko sklepu. Może chcieli coś zjeść? Widać było, że nad czymś zawzięcie dyskutują, ale byłam za daleko by usłyszeć co jest tematem ich rozmów. Obserwowałam ich dobre 10 minut, dopiero wtedy zdecydowali się wejść do sklepu. Widząc jak znikają za drzwiami podeszłam bliżej, bo nie mogłam uwierzyć, że chcą tylko coś kupić. Zajrzałam przez szybę i moje serce zamarło. Ian stał z bronią w ręku, nad starszym panem, który najwyraźniej był sprzedawcą. Wiedziałam, że to czym zajmuje się mój chłopak jest niebezpieczne, ale kurwa mać, skąd on ma broń?! Chyba nie chciałam odpowiadać sobie na to pytanie. Modliłam się tylko, żeby nie strzelił, ten staruszek był tak okropnie przerażony, że nie mogłam powstrzymać łez. Patrzyłam ze ściśniętym sercem jak trzęsącymi się dłońmi wyjmuje pieniądze z kasy i podaje je temu facetowi obok Iana. Nie pofatygowali się nawet o kominiarki, widać, bardzo dobrze to sobie zaplanowali i wiedzieli, że starszy pan na pewno niczego nie powie i na pewno nie zadzwoni po policję. Wzięli całe pieniądze i zapakowali je do plecaka. Normalnie jak jest napad to ma się ze sobą worek, prawda? Just saying. Nie mam o tym pojęcia, po prostu tak jest w filmach. Zapewne nie chcieli wzbudzać za dużego zainteresowania chodząc z wielkim czarnym workiem po mieście z samego rana. Wcale nie byłoby to dziwne, wcale. Czujecie tę ironię? Widziałam jak Ian chowa pistolet do plecaka, dlatego odetchnęłam z ulgą, że nic nie zrobił sprzedawcy. Ale zaraz znowu moje serce stanęło, gdy uświadomiłam sobie, że oni zaraz wyjdą ze sklepu i mnie zobaczą. Jak najszybciej oderwałam się od ściany i uciekłam na tyły sklepu. Serce chciało mi wyskoczyć z piersi, bałam się tak niesamowicie bardzo. Wiedziałam, że nie przyjdą tu zobaczyć co kryje się między kartonami za sklepem, ale i tak nie mogłam uspokoić oddechu i bijącego serca. Czekałam tam chwilę, ciągle płacząc. Nie mogłam uwierzyć, że Ian był zdolny do czegoś takiego, był bydlakiem bez serca, jak ja mogłam go kochać? Ostrożnie wyjrzałam zza sklepu i nie dostrzegając niczego podejrzanego wyszłam na ulicę. Odwróciłam się jeszcze, żeby zobaczyć co ze staruszkiem, który musiał uczestniczyć w tym zdarzeniu i zaniepokoiłam się, gdy nigdzie go nie zauważyłam. Próbowałam sobie wmówić, że po prostu poszedł na zaplecze, żeby się uspokoić, ale moja intuicja mówiła coś innego. Weszłam do sklepu, otwierając drzwi przez koszulkę. Nie chciałabym być w to jakkolwiek zamieszana, wolałam się upewnić, że nie zostawię żadnych śladów. Szybkim krokiem podeszłam do lady i zamarłam, gdy zobaczyłam sprzedawcę leżącego na podłodze. Kompletnie nie wiedziałam co się z nim stało, sama też nie miałam pojęcia co zrobić. Starałam się trochę uspokoić i dopiero wtedy uświadomiłam sobie, że powinnam zadzwonić po karetkę. Policji wolałam nie wzywać, przynajmniej na razie. Trzęsącymi się dłońmi wybrałam właściwy numer. Nie musiałam długo czekać na akceptację powiadomienia, powiedziałam kobiecie, która odebrała tyle ile byłam w stanie i z niecierpliwością czekałam w sklepie na pomoc. Sprawdziłam czy ten pan oddycha i z ulgą stwierdziłam, że nie muszę się popisywać zdolnościami ratowniczymi, których nie posiadam. Niedługo potem usłyszałam sygnał karetki. Dwóch młodych ratowników wbiegło do środka i od razu zabrali się za pomoc staruszkowi. Cały czas łzy płynęły po moich policzkach, ale nie chciałam się teraz uspakajać, to mi pomagało. Gdybym miała trzymać te wszystkie emocje w sobie, sama bym padła i mnie też musieliby ratować. Ktoś położył mi dłoń na ramieniu, jednocześnie mnie strasząc. Wzdrygnęłam się i szybko odwróciłam. Zobaczyłam mężczyznę, ubranego podobnie jak Ci dwaj ratownicy, którzy zajmowali się teraz tym panem. Miał on łagodne spojrzenie, dlatego dosyć szybko się uspokoiłam.
-Nic Ci nie jest? - Miał nieskazitelnie czysty i przyjemny głos, który idealnie nadawał się do tej pracy. W każdej chwili mógł kogoś uspokoić i wychodziło mu to znakomicie.
-N-nie.. - Wykrztusiłam przez łzy.
-Będziesz w stanie powiedzieć mi co się stało? - Pokiwałam głową na znak, że się zgadzam i razem z nim poszliśmy na zewnątrz. Nie kontrolowałam swojego ciała, miałam dreszcze i nie mogłam uspokoić potoku łez. Nigdy nie płakałam zbyt dużo, dlatego zdziwiłam się ich ilością. Miły mężczyzna, który chciał ze mną porozmawiać chciał, żebym usiadła z nim na tyle karetki. Zrobiłam o co prosił, bo dłużej już bym nie wytrzymała stojąc, czułam, że w każdej chwili mogę się przewrócić. Opatulił mnie kocem i cierpliwie czekał, aż coś powiem. Bardzo chaotycznie i zupełnie nieskładnie powiedziałam mu co się stało, ale chyba to mu wystarczyło. Oczywiście ominęłam część z napadem. Prosił, żebym wybrała numer najbliższej mi osoby. Nie chciałam tego robić, ale nalegał, uważając, że ktoś musi się mną zająć. Kompletnie nie wiedziałam co robić, nie mogłam zadzwonić do Iana, ani do Jade. Kto inny mógłby mi pomóc? Chwilę jeszcze myślałam i do głowy przyszła mi jedna osoba. Harry. Nie za bardzo kontrolując to co robię wybrałam jego numer i podałam telefon ratownikowi.
-Dzień dobry, panu.
Słyszałam, że Harry był trochę zaniepokojony, co przyniosło mi dziwne ciepło, którego w tym momencie tak potrzebowałam.
-Emily nic nie jest, tak. Była po prostu świadkiem małego incydentu, ale już wszystko pod kontrolą.
Nie byłam w stanie usłyszeć co powiedział chłopak po drugiej stronie słuchawki.
-Jesteśmy koło sklepu na Baker Street.
-Tak, jeżeli mógłby pan, to bardzo proszę, nie jestem pewny czy Emily uda się dotrzeć samej do domu... Dobrze, dziękuje.. Do widzenia.
Odzyskałam telefon.
-Pani znajomy obiecał, że zaraz się zjawi - Mężczyzna uśmiechnął się do mnie ciepło.
Straciłam poczucie czasu, nie miałam pojęcia ile go minęło do czasu gdy przyjechał Harry. Sama przed sobą mogę przyznać, że zachowywałam się jak po dobrych narkotykach. Docierały do mnie strzępki rozmów Harry'ego z ratownikiem, który opowiedział mu wszystko co się dzisiaj działo. Dostrzegałam zmartwione spojrzenia rzucane w moją stronę, ponieważ nie mogłam oderwać wzroku od chłopaka z lokami na głowie. Nie chciałam myśleć o niczym innym, tylko o nim. Czułam ciepło, gdy tylko splótł nasze palce, chcąc dodać mi trochę otuchy. Nie mogłam dłużej wytrzymać. Wstałam, dlatego koc spadł mi z ramion, ale nie przejęłam się tym. Na chwiejnych nogach ruszyłam w stronę Hazzy i gdy tylko udało mi się bezpiecznie wyjść z karetki najmocniej jak potrafiłam przytuliłam się do niego. Głośno wypuścił powietrze i oplatając mnie rękami w talii przycisnął mnie do siebie jeszcze bardziej. W porównaniu z nim byłam naprawdę bardzo niska, dlatego bez problemu mogłam oprzeć się czołem o jego ramię. Czułam jego ciepło i zapach, wydawało mi się to takie normalne i bezpieczne. Poczułam jak Harry próbuje przejść ze mną w inne miejsce, dlatego całkowicie mu ufając na oślep podążałam tam, gdzie on. Słyszałam zamieszanie, najprawdopodobniej tego staruszka, który dzisiaj mógł być zabity przez mojego własnego chłopaka, wynosili właśnie i zabierali do szpitala. Cały czas miałam przed oczami tę scenę, ale starałam się myśleć o czym innym, padło na Harry'ego.
-Zabieram Cię do domu, Em - szepnął Harry, a ja momentalnie się od niego odsunęłam. Przerażona spojrzałam w jego oczy.
-Nie możesz mnie tam zabrać - Krzyczałam przez łzy - Proszę Cię, nie zabieraj mnie tam.. Ja nie chce.. On mnie zabije, Harry.. On mnie zabije - Łzy płynęły a ja nie mogłam uspokoić oddechu.
-Nie, nie, nie - Szybko zaprzeczył - Zabieram Cię do siebie, Emily. Pojedziemy do mnie, rozumiesz? - Złapał moją twarz w swoje dłonie i patrzył w moje zapłakane oczy.
-Tak - Szepnęłam. Chwilę staliśmy po prostu na siebie patrząc, ale nie mogłam tego wytrzymać. Odsunęłam się od niego.
-Możemy już jechać? - Dalej na niego nie patrzyłam.
-Jasne, chodźmy - Złapał mnie za rękę i splótł nasze palce, nie kontrolując tego co robię odwzajemniłam uścisk jeszcze mocniej. Długo tak nie poszliśmy, najwyraźniej zaparkował bardzo blisko tego całego zdarzenia. Jego samochód był taki o jakim zawsze marzyłam. Czarny Range Rover, moje cudeńko. Otworzył mi drzwi od strony pasażera i pomógł usadowić się wygodnie na fotelu. Po chwili już siedział na swoim miejscu i ruszyliśmy w stronę jego domu. Starałam się zapamiętać gdzie jedziemy, sama nie wiem dlaczego. Podróż nie zajęła nam dużo czasu, najwidoczniej mieszkał bardzo blisko. Znów pomógł mi wyjść z auta i podążyliśmy w stronę jego mieszkania. Budynek był jednym z tych nowocześniejszych. Udaliśmy się w stronę windy, za pomocą której szybciej znaleźliśmy się tam, gdzie chcieliśmy. Podeszliśmy do drzwi i Harry kluczem je otworzył. Przepuścił mnie, co dodało mu jeszcze więcej plusów, których i tak miał wystarczająco dużo. Mieszkanie było bardzo ładne i duże. Dominowały tu ciemne kolory, które wskazywały na obecność tylko mężczyzn. Usiedliśmy w salonie.
-Chcesz mi powiedzieć, co się stało, Em? - Zapytał delikatnym głosem.
-Przecież wiesz - szepnęłam
-Ale wiem też, że nie chodzi tylko o to co widziałaś. Jesteś zbyt rozbita. Ja chcę Ci tylko pomóc - Znów objął mnie ramieniem i przycisnął do siebie. Miał absolutną rację, przecież chodziło głównie o Iana. Moje oczy ponownie stały się zaszklone. Pokręciłam głową i tym dałam mu znać, że nie jestem w stanie o tym mówić. Miał trochę zawiedzioną minę, ale nie naciskał. Mimo naprawdę wczesnej pory byłam tak cholernie zmęczona wydarzeniami dnia dzisiejszego, że nie uszło to uwadze chłopaka.
-Chodź na górę, położysz się spać - Złapał mnie za rękę. Po schodach do góry i drugie drzwi na prawo, to był jego pokój. Wszystko było bardzo ładnie urządzone, ciemnobrązowe ściany, do tego dywan tego samego koloru. Natomiast meble miał beżowe, które idealnie pasowały do pościeli. Gdy tak oglądałam jego pokój, zdążył wziąć ze swojej, jak mniemam, garderoby jakieś spodenki i bluzkę oraz mi je przynieść. Szybko, nie tracąc czasu przebrałam się w łazience i wróciłam do pokoju. Siedział na łóżku i patrzył na mnie z delikatnym uśmiechem, który chciałam odwzajemnić, ale wyszedł z tego tylko marny grymas. Zdziwiłam się, gdy kazał mi się ułożyć na łóżku i tu przespać, ale nie miałam siły protestować. Okrył mnie kołdrą i chciał wyjść z pokoju.
-Harry?
-Tak? - Zatrzymał się i odwrócił w moją stronę
-Mógłbyś... zostać tu ze mną? - Zapytałam trochę onieśmielona, co oczywiście wywołało rumieniec na mojej twarzy. Widziałam jego zdziwienie, ale szybko się ogarnął i z uśmiechem przytaknął. Poszedł do garderoby i po niecałej minucie wrócił przebrany w jakieś spodnie dresowe i T- shirt, podobny do tego, który ja miałam na sobie. Wsunął się pod kołdrę i przytulił się do moich pleców obejmując mnie w talii. Może nie to miałam na myśli, gdy chciałam, żeby został, ale nie zamierzałam narzekać. W ciepłych ramionach Harry'ego od razy zasnęłam.
Ale jestem zadowolona z tego rozdziału:)
Baardzo szybko go napisałam. Po prostu usiadłam i wyszedł cały za jednym zamachem.
Baardzo szybko go napisałam. Po prostu usiadłam i wyszedł cały za jednym zamachem.
To sukces biorąc pod uwagę to jak się czuje, ale pisząc o takim Hazzie nie sposób nie poczuć się lepiej.
Dziękuje za każdy komentarz i tyle wyświetleń. Kocham Was!
Przeczytałeś/aś - Skomentuj, proszę:)
Boże...
OdpowiedzUsuńidealny *o*
@Hazza_OMFG
Awwww jaki Hazza agakahhaka...
OdpowiedzUsuńAle jejuu ten napad. Boze drogi ten Ian to debil. Em wez ty go rzuc bk jak nie to ci dupe skopie.
Tylko jedna rzecz mnie martwi. Ze jak ona od niego ucieknie to on sie zemsci. Albo nie wiem co.
Dziekuje za rozdzial i masz racje wyszedl ci swietnie. Wiec ja rowniez jestem zadowolona.
Ach oplacalo sie sprezyc dupe u zaczac czytac twoje opowiadanie.
No coz to chyba tyle..
Pozdrawiam xx
@Just_to_dream_
♡♥ @KsiezniczkaJusa ;))
OdpowiedzUsuń♡♥ @KsiezniczkaJusa ;))
OdpowiedzUsuńŚwietny. :)
OdpowiedzUsuńDamn, damn, DAMN!
OdpowiedzUsuńJejku! ALE SIĘ DZIEJE! :o
Nawet nie wiem jak skomentować to dłużej, więc powiem tylko, że serio jest z czego być dumną, o.
Powinni wystarczyć, pozdrawiam, życzę weny, mam nadzieję na rozdział, na jutro! :*
@mysza_13 czyli Karola :*
awwww jaki kochany Harry . uwielbiam takiego Styles'a . ale Ian jest okropny ! napadl na biednego staruszka , ktory pewnie dostal zawalu , gdy Em go znalazla . dobrze , ze tam weszla . inaczej zle sie to moglo skonczyc . boje sie troche jej powrotu do domu . rozdzial jest naprawde swietny . ♡
OdpowiedzUsuń~@xx_sweetie
niesamowity ! @love_cookies3
OdpowiedzUsuńSwietny blog !
OdpowiedzUsuńZnalazlam go wczoraj i juz czuje niedosyt, chce wiecej ! Hyh :D
Uwielbiam takiego Harrego, jest taki kochany i czuly, awrrr. *.*
Ian.. Nie lubie kolesia, jak mozna tak traktowac swoja dziewczyne?
Mam nadzieje, ze niedlugo Emily opowie Harremu prawde.. :> Oni sa dla siebie stworzenia. Ahhh :)
Pozdrawiam.
@blue_eyes_9
Obawiam się powrotu Em do domu i reakcii Iana ;-( @Elissabetthh
OdpowiedzUsuńCudowny. Nie moge sie doczekac nastepnego :) //@NoughtyButNice3
OdpowiedzUsuńG E N I A L N Y!
OdpowiedzUsuńZastanawia mnie tylko co powie Ian jak Em wróci do domu i gdzie jest Niall, bo podobno mieszka z Harrym ;) @myheroxloueh
Mmmmmm sobie razem śpią hihi xD Ale tak ogólnie to bardzo smutny rozdział :( I trzymający w napięciu!! Jest akcja :) Nie wiem jak rozgryźć w jaki sposób Emily odejdzie od Iana...
OdpowiedzUsuńNo cóż zostaje mi tylko czekać na kolejne rozdziały :)
@angela_dudek
Awww, genialny!
OdpowiedzUsuńDodawaj szybko kolejny!
Merci / @LibertyWalk_99
Cudeńko <3
OdpowiedzUsuńSama nie wiem co napisać na temat tego rozdziału (w dobrym znaczeniu)
Po Ianie spodziewałam sie wielu rzeczy, ale zeby napad ?!?!
Jestem w niemałym szoku.
Teraz Em powinna jechac z Hazza po swoje rzeczy i zamieszkac z nim i z Niallem :)
Czekam na nn :)
@AlexClare18 :*
Boskie <3
OdpowiedzUsuńRozdział jest zajebisty.
OdpowiedzUsuńIan to chuj. Mogę mu odciąć kutasa? Cieszę się, że Emma chciała, żeby ratownik zadzwonił do Harrego, a nie do kogoś innego. Jestem zadowolona z obrotu sprawy i czekam na kolejny rozdział :)
@szalona_ja
Dziękuje bardzo;)
Usuń+Bohaterka ma na imię Emily :) x
Słów mi brakuje :D naprawdę nie wiem co mam napisać...
OdpowiedzUsuńKtóra laska nie chciałaby takiego Harrego?
A Emily się zastanawia co z nią nie tak... To co z nami wszystkimi xD
Jeśli mogę to proszę o informowanie mnie o nowych rozdziałach, zawsze chętnie komentuje ;)
@justynast456
zaczełam dziś czytać i uznałam że jest jednym z najlepszych :P
OdpowiedzUsuńwpisuje sie na liste informowanych :P
To jest GE-NIAL-NE.
OdpowiedzUsuńKiedy kolejny rozdział bo już mnie ciekawość zżera co dalej ♥
@PolandLovatic
Chciałabym zaprosić cię na mojego bloga graficznego - www.graphic--section.blogspot.com gdzie możesz złożyć zamówienie na szablon na swojego bloga.
OdpowiedzUsuńI zapraszam również na moje opowiadanie o Lou Tomlinsonie - www.forgiveness-fanfiction.blogspot.com ;)
"Może nie to miałam na myśli, gdy chciałam, żeby został, ale nie zamierzałam narzekać." Wybuchlam smiechem na caly dom a jest 1:17 w nocy xD dzięki xd buhahaha xD rozdzial jest taki sfbszfbzsmfbzm i taki kzsdjhgzkdhgzdhgxzdhg i zfhkzhfkzjhf no xD @Jestemsobaxx
OdpowiedzUsuńOMFG To jest świetne!!!!!!!!! *.* @zuzanna_woniak
OdpowiedzUsuńJakie sweet :D
OdpowiedzUsuńHazza ty romantyku :D
A Ian to nadal kutas