niedziela, 27 lipca 2014

Epilog

Siadam na małej ławeczce. Jest wiosna, dookoła jest ładnie i zielono. Lubię przebywać na powietrzu.. od jakiegoś czasu. Patrzę przed siebie intensywnie, jakbym chciał zobaczyć coś nowego, jednak widok ten nigdy się nie zmieni. Już się przyzwyczaiłem. Przychodzę tu codziennie, lubię to miejsce. Jest z dala od zgiełku miasta, można pomyśleć, posiedzieć, powspominać. Ogarniam wzrokiem całą przestrzeń dookoła. Kilka drzew, dużo kwiatów i gdzieniegdzie ławka, na której siedzą pojedyncze osoby i, tak samo jak ja, patrzą dokładnie w jedno miejsce. Po moim policzku spływa samotna łza, nie mam zamiaru jej wycierać. To nie jest oznaka słabości. Łzy pokazują, że mimo wszystko jesteś człowiekiem i masz uczucia. Każdy ma prawo płakać, nie uważam, że to coś złego. Nagle wszystko wraca do mnie w najmniej oczekiwanym momencie. Do teraz udawało mi się odsunąć te wspomnienia najgłębiej w zakątek mojego umysłu, ale dzisiaj byłem zbyt słaby. Przed oczami mignęło mi kilka ostatnich sytuacji.

*

Tak jak zawsze wszedłem wtedy do szpitala, odwiedzić ją. Przywitałem się z pielęgniarką, która już mnie dobrze znała i ruszyłem dalej. 
-Przepraszam - Zawołała za mną, na co natychmiast przystanąłem i odwróciłem się.
-Tak? - Byłem trochę zniecierpliwiony, ale udawałem opanowanie, chcąc wysłuchać miłej kobiety. 
-Obudziła się - Uśmiechnęła się szczerze. Te dwa słowa wystarczyły, żebym przestał stać obok niej. Biegiem pokonałem kilka ostatnich metrów i wpadłem do jej pokoju nie patrząc na nic. Spojrzałem na nią i od razu w oczy rzucił mi się jej delikatny uśmiech. Wolnym krokiem podszedłem do jej łóżka i usiadłem obok łapiąc za jej drobną dłoń. W oczach formowały mi się łzy szczęścia. 
-Cześć, skarbie - Szepnąłem cicho i wolną dłonią odgarnąłem jej kosmyk włosów za ucho.
-Cześć - Wycharczała zmęczonym głosem i spojrzała prosto na mnie. Jak mi tego brakowało. Westchnąłem szczęśliwy i uśmiechnąłem się szczerze, pierwszy raz od tego okropnego dnia. 

Rozmawialiśmy przez jakiś czas o błahostkach. Nie chciałem, żeby się zmęczyła ale byłem też na tyle egoistyczny, że nie potrafiłem jej zostawić, by w spokoju odpoczęła. Po pewnym czasie po prostu zasnęła w trakcie rozmowy. Uśmiechnąłem się czule i ścisnąłem jej dłoń kładąc z powrotem na łóżku. Pochyliłem się jeszcze żeby pocałować jej zimny policzek. Spojrzałem wtedy na nią i podziękowałem Bogu, za to, że się wybudziła. 



Siedziałem z Niall'em na korytarzu i co jakiś czas zamieniliśmy parę zdań. Tupałem zniecierpliwiony nogą, chcąc już do niej wejść. Ciągle tylko miała jakieś badania i za każdym razem musieliśmy stamtąd wyjść. Chłopak obok mnie był tak samo zdenerwowany. Tym razem trwało to zbyt długo, stanowczo zbyt długo. To był ułamek sekundy, gdy pielęgniarka wybiegła na zewnątrz i głośno zawołała o pomoc. Zerwałem się z krzesła i pobiegłem w tamtą stronę. Jej oczy były zamknięte, a maszyna nadzorująca prace serca piszczała jednostajnym rytmem. Stanąłem jak osłupiały nie wierząc w to, co widzę. 
-Co się dzieje? Dlaczego ona nie oddycha? - Złapałem kobietę obok za ramie i odwróciłem w swoją stronę.
-Niech się pan uspokoi - Spojrzała na mnie karcąco i wyrwała swoją rękę z mojego mocnego uścisku - Nastąpiło zatrzymanie akcji serca, musimy natychmiast reanimować. 
To były jedyne słowa które usłyszałem. Potem przybiegł lekarz i zatrzasnęli mi drzwi przed nosem. Całe, jebane pół godziny wtedy chodziłem w te i z powrotem czekając aż w końcu coś mi powiedzą, ale oni nadal nie wychodzili z jej sali. Przebiegłem dłońmi po włosach i mocno je szarpnąłem za końce, miałem dość. Opadłem na krzesło obok chłopaka, który przez cały czas siedział z twarzą ukrytą w dłoniach. Ja nie miałem zamiaru pocieszać jego, a on nie miał zamiaru pocieszać mnie. To nic by nie dało. 

Drzwi otworzyły się z lekkim trzaskiem, na co zarówno ja jak i Niall zerwaliśmy się z niewygodnych krzeseł. 
-Co z nią, panie doktorze? - Wymamrotał cicho chłopak stojący obok mnie. Ja nie byłem w stanie powiedzieć słowa. 
-Udało nam się przywrócić akcję jej serca. Dziewczyna oddycha samodzielnie i jej stan jest stabilny. Bądźmy dobrej myśli - Spojrzał na mnie, potem przeniósł wzrok na blondyna. Lekarz westchnął cicho i uśmiechnął się delikatnie, potem odszedł. 
-Przepraszam - Odezwałem się głośno. Wydawało mi się nawet, że za głośno. Momentalnie ściszyłem głos i rzuciłem przepraszające spojrzenia na ludzi siedzących niedaleko nas. Wysoki, postawny mężczyzna odwrócił się do mnie, jakby wiedział, że chodziło mi o zatrzymanie właśnie jego. 
-Mogę do niej wejść? - Spojrzałem na niego niepewnie. Jego delikatnie skinięcie głową było wystarczającą odpowiedzią - Proszę wchodzić pojedynczo - Kiwnął głową na Nialla. 
-Dziękuje - Mruknąłem i odwróciłem się do chłopaka. 
-Idź pierwszy - Uśmiechnął się do mnie lekko i wskazał dłonią drzwi. 
-Okej - Przełknąłem głośno ślinę i przekroczyłem próg od sali dziewczyny. Zamknąłem za sobą drzwi i cicho podszedłem do łóżka widząc jej zamknięte oczy. Usiadłem cicho i chwyciłem jej dłoń w swoje, większe. 
-Cześć, Harreh - Wyszeptała cicho. Mimowolnie na moich ustach pokazał się czuły uśmiech.
-Hej, skarbie - Pochyliłem się i przyłożyłem chłodne usta do jej policzka - Jak się czujesz? - Szepnąłem będąc blisko niej. 
-Coraz lepiej - Otworzyła swoje oczy i zerknęła na mnie uśmiechając się ciepło. Przejechałem dłonią po jej policzku, wpatrując się w jej oczy. Musiałem wiedzieć czy mówi prawdę - Bardzo Cie kocham, wiesz? - Westchnęła cicho, niepewnie. 
-Oczywiście, że wiem. Ja kocham Cie jeszcze bardziej - Przygryzłem lekko wargę. 
-Chciałabym, żebyś coś dla mnie zrobił - Odkaszlnęła cicho mocniej ściskając nasze palce.
-Co takiego? 
-Chciałabym, żebyś pojechał do moich rodziców - Zawahała się na chwilę - Żebyś ich przeprosił, za mnie.
-A-ale Emily - Jęknąłem cicho wiedząc do czego zmierza dziewczyna - Będziesz mogła zrobić to sama, jak już stąd wyjdziesz - Patrzyłem na nią czując łzy zbierające się w moich oczach. Em nie wyglądała lepiej, czułem, że zaraz oboje się popłaczemy. Potrząsnęła lekko głową zerkając na mnie błagalnie.
-Zrób to, Harreh - Mruknęła cicho - Błagam Cie. Zrób to dla mnie.
-Nie myśl tak, skarbie. Wszystko będzie dobrze - Przekonywałem sam siebie, że się ułoży. Nie chciałem dopuścić do siebie innej myśli, nie było takiej opcji.
-Wierzę Ci - Uśmiechnęła się smutno - Ale chcę, żeby dowiedzieli się wszystkiego od Ciebie - Opuściła wzrok na nasze palce.
-Dlaczego akurat ja? - Szepnąłem.
-Jesteś jedyną osobą, której mogę dziękować za uwolnienie się od Iana. Kocham Cie bardziej niż wszystko inne. Chcę, żeby wiedzieli o Tobie - Powiedziała na jednym wdechu, nie zastanawiając się długo nas swoimi słowami. 
-Pojadę tam - Odetchnąłem - Dla Ciebie.


*


Kilka ważnych wskazówek, ustawiony GPS i byłem gotowy. Chciałem, żeby zajęło mi to jak najmniej czasu, modliłem się, żeby nie było korków ani zbędnego ruchu na drodze. Zatankowałem do pełna i włączyłem radio ruszając w podróż do domu rodzinnego Emily. 

Niepewnie nacisnąłem dzwonek do drzwi. Po kilku chwilach, które ciągnęły się w nieskończoność przede mną stanęła drobna szatynka.
-Dzień dobry - Powiedziała niepewnie opierając się o drzwi - Mogę panu jakoś pomóc?
-Dzień dobry, nazywam się Harry Styles - Podałem jej dłoń zachowując resztki dobrych manier, w tej niezbyt komfortowej sytuacji.
-Melissa Collins - Uścisnęła ją delikatnie i zaraz znowu opuścił dłoń.
-Przyszedłem tu, ponieważ.. - Zawahałem się lekko - Pani córka mnie o to prosiła - Spojrzałem na nią, czekając na jakąkolwiek reakcję.
-Kto, przepraszam? - Zaśmiała się kpiąco. Już nie wyglądała tak niewinnie jak przedtem. W jej oczach widoczna była pogarda. 
-Emily, pani córka - Powtórzyłem cicho.
-Ja, proszę pana, nie mam córki - Wymusiła uśmiech - Straciłam ją parę lat temu - Dodała po chwili.
-Ale to jest naprawdę ważne - Upierałem się przy swoim, żeby tylko mnie wysłuchała.
-Co może być takiego ważnego, że ona nie chciała sama tu przyjść?! - Warknęła cicho. Jej oczy były coraz ciemniejsze, ta kobieta była naprawdę wściekła na Em.
-Mogę wejść? Opowiem pani wszystko - Zapytałem, robiąc niepewny krok do przodu. Melissa przewróciła oczami i odsunęła się wpuszczając mnie do środka. Odetchnąłem z ulgą i od razu pozbyłem się kurtki i butów. 
-Za mną - Powiedziała chłodno i skierowała się do jakiegoś pomieszczenia na prawo. Nie zastanawiając się długo, ruszyłem za nią. Wszedłem do dość ładnego, przestronnego salonu. Na środku stała kanapa, która była zwrócona w stronę dużego telewizora. Przed nią stała ława, gdzieś z boku wypatrzyłem fotel i kilka innych mebli. 
-Usiądź, Harry - Mama Emily najwyraźniej porzuciła wszystkie dobre maniery i postanowiła zwracać się do mnie na ty. Usiadłem niedaleko niej - Słucham, nie mam wiele czasu - Powiedziała od razu, nawet na mnie nie patrząc.
-Wszystko zaczęło się, gdy pierwszy raz spotkałem Em...

-To wszystko? - Skierowała swój wzrok na mnie. Jej mina nie zmieniła się ani trochę od momentu rozpoczęcia naszej rozmowy o Emily. Nie miałem pojęcia jak można być aż tak nieczułym, to w końcu jest, do jasnej cholery, jej córka. 
-Nic pani nie powie? - Prychnąłem cicho wpatrując się w nią. Miałem w sobie minimalną nadzieję, że mama dziewczyny zrozumie i uda mi się ją przekonać do odwiedzenia córki. Mój intensywny wzrok speszył ją trochę, ale nie na długo. Po sekundzie wróciła do swojego chłodnego spojrzenia, niewyrażającego odrobinki jakichkolwiek uczuć. 
-Zadałam pytanie, byłoby grzecznie odpowiedzieć - Powiedziała stanowczo. Zrozumiałem, że nie jestem w stanie zmienić jej zdania na temat Em. 
-Tak, skończyłem już - Westchnąłem cicho i wstałem. Kilkoma krokami pokonałem drogę do przedpokoju, od razu chwyciłem swoje buty i założyłem je. Gdy się podniosłem ostatni raz spojrzałem na kobietę. 
-Pani córka żałowała tego co się stało. Nie była w stanie zostawić Iana w spokoju. On ją bił i wykorzystywał psychicznie. Em była za słaba na reagowanie. Jestem z siebie dumny, bo udało mi się ją wyrwać, chociaż na chwilę, z tego okropnego towarzystwa. Nie rozumiem dlaczego pani nie chce jej wysłuchać, odwiedzić. Nie rozumiem - Powtórzyłem te słowa cicho. Chwyciłem kurtkę i nie patrząc już na nią opuściłem jej dom. Wolnym krokiem ruszyłem w stronę swojego auta, wyciągnąłem telefon, żeby zadzwonić do Nialla, opowiedzieć mu co się stało. 
-Rozładował się? - Wymamrotałem cicho - Super.
Wsiadłem w samochód i obrzucając ostatnim spojrzeniem rodzinny dom Emily, odjechałem. 


*


-Dzień dobry - Uśmiechnąłem się promiennie do pielęgniarki, która do tej pory zajmowała się Emily. 
-Dzień dobry - Szepnęła cicho - Chciałabym, żebyś porozmawiał z lekarzem - Spojrzała na mnie z wyraźnym smutkiem w oczach. Uśmiech od razu zszedł z mojej twarzy, a ja nie siląc się na jakiekolwiek podziękowania, ruszyłem w stronę gabinetu mężczyzny. Zapukałem dwa razy i wszedłem do środka, po usłyszeniu cichego 'proszę'. 
-Dzień dobry, pielęgniarka kazała mi z panem porozmawiać na temat Emily Collins - Wypaliłem od razu i usiadłem naprzeciwko niego, przy biurku. Lekarz mocno przygryzł wargę i nie od razu na mnie spojrzał. Powinienem się domyślić, co się stało, prawda? Nic takiego się nie stało, nie wiedziałem jeszcze, że będzie to najgorszy dzień w moim życiu. 


*


W dłoń chwyciłem reklamówkę i wyciągnąłem z niej potrzebne przedmioty. Odłożyłem ją na bok i uśmiechnąłem się smutno. Popatrzyłem chwilę i intensywnie zastanowiłem się co zmienić, a co zostawić. Po kilku chwilach wstałem i podszedłem bliżej. Ostrożnie kucnąłem i poprzestawiałem trochę, zanim nie byłem do końca usatysfakcjonowany. Położyłem dłoń na chłodnej płycie i westchnąłem cicho.
Z kieszeni wyciągnąłem jeszcze zapałki i dokładnie na środku pomnika ustawiłem pięknego znicza.
-Do zobaczenia jutro, skarbie.



______________________________________________________________________

Koniec.
Dziwnie mi się rozstawać z tym opowiadaniem, masakra. Mimo, że nie raz mnie zawodziliście i czasem czułam, że nie mam dla kogo pisać, nie byłam w stanie zakończyć tego opowiadania w połowie. 
Mam nadzieję, że chociaż trochę Was zaskoczyłam, haha. Na to liczę.
Kocham Was i dziękuje!

A jeżeli jest ktoś, komu choć trochę spodobało się to jak piszę, to serdecznie zapraszam na mojego drugiego bloga :)

http://ghost-harrystyles-fanfiction.blogspot.com 


Proszę Was o ten ostatni komentarz. To naprawdę Was nie zbawi a dla mnie będzie informacją czy chociaż trochę  podobało się to opowiadania. Ciężko mi się pogodzić z końcem tego bloga i nie ułatwiacie mi tego brakiem komentarzy.

piątek, 4 lipca 2014

Trzydzieści trzy.

*Zayn's POV*


-Proszę, zadzwoń do niej! - Liam wpadł do pokoju jak poparzony, aż podskoczyłem na łóżku. Chłopak twierdził, że coś jest nie tak. Uważał, że musimy się z nią skontaktować, bo on wie, że coś się stało. Westchnąłem ciężko i podszedłem do niego.
-Li, skarbie - Chwyciłem go za ramiona - Nie martw się tak, na pewno wszystko jest dobrze - Uśmiechnąłem się.
-Ale ja wiem, że coś jest nie tak! - Wymamrotał i opuścił wzrok. Mój chłopak był bardzo wrażliwy i zawsze przejmował się najmniejszymi sprawami.
-Dobrze, spokojnie - Przeczesałem jego włosy, żeby go uspokoić - Kiedy do niej dzwoniłeś?
-Cały czas do niej dzwonię! Przed sekundą też i nie odbiera - Miałem wrażenie, że Liam zaraz się popłacze, a zdecydowanie nie lubiłem, gdy chłopak znajdował się w takim stanie.
-Wszystko jest dobrze, na pewno - Zapewniłem go - Ale skoro tak Ci zależy to pojedziemy do Harry'ego i zapytamy, dobrze? - Potarłem jego ramiona i uśmiechnąłem się pokrzepiająco.
-Dziękuje - Wypuścił oddech i wtulił się we mnie - Jesteś najlepszy.


*Ian's POV*


-Emily? - Wyszeptałem i lekko potrząsnąłem jej ramieniem. Nie panowałem nad sobą przez kilka ostatnich minut. Ja chciałem się tylko zemścić, a ona teraz nie odpowiada. Boję się, że ją.. zabiłem. Ta myśl mnie przeraziła.
-Emily! Obudź się, błagam! - Mocniej szarpnąłem jej ramię, ale była całkowicie bezwładna. Bez wątpienia straciła przytomność. Kurwa. 
Zdenerwowany chodziłem po mieszkaniu, szarpiąc swoje włosy. Nie potrafiłem się kontrolować, nie mogłem przestać jej bić, a teraz ona nic nie mówi. Nie wiem nawet czy oddycha. Przerażony spojrzałem na nią i szybko podszedłem do jej bezwładnego ciała. Przyłożyłem palec w odpowiednie miejsce i lekko odetchnąłem, bo wyczułem puls. Był ledwo wyczuwalny, ale był. Pogłaskałem ją po policzku.
-Wybacz mi, Em - Mruknąłem. Chciałem wyjść z pokoju, ale w ostatniej chwili po prostu odwróciłem się i spojrzałem na nią. Nie mogłem jej tak zostawić. Po prostu nie mogłem. Westchnąłem i ruszyłem w jej stronę. Wydobyłem z jej kieszeni telefon i ucieszyłem się, bo nie miała blokady. Szybko odszukałem wiadomości i już wiedziałem co powinienem zrobić. Wystukałem wiadomość, wysłałem i odłożyłem telefon.
-Przepraszam - Pocałowałem jej siny policzek i wyszedłem z pokoju.


*Liam's POV*


Niecierpliwie tupałem nogą. Staliśmy w korku, a ja nie mogłem uspokoić rozszalałych myśli o tym, że coś jest nie w porządku. Czułem, że Emily grozi niebezpieczeństwo, ale nie potrafiłem określić skąd to wiem.
-Uspokój się, Liam - Poprosił chłopak, który kierował naszym samochodem, ale nie mogłem tego zrobić.
-Przepraszam, że tak panikuję - Wymamrotałem i spojrzałam na niego. Uśmiechnął się ciepło i już wiedziałem, że wszystko jest w porządku. Odwzajemniłem ten miły gest, chociaż mój był bardziej wymuszony. Zayn zaparkował przed dużym budynkiem i od razu wyszliśmy z auta, kierując się na górę. Emily kiedyś wspominała na którym piętrze mieszkają, więc nie mieliśmy problemu z odnalezieniem ich mieszkania. Chłopak pokrzepiająco ścisnął moją dłoń i zapukał do drzwi. Z każdą chwilą, gdy nikt nie obierał czułem mocniejsze uderzenia mojego serca. Wtuliłem się w bruneta, żeby uciec swoimi myślami w bardziej przyjemne miejsce. Kilka kroków i trzask otwieranych drzwi. Przed nami stał Harry z rozczochranymi włosami i jedynie spodniami zakrywającymi jego ciało. Odchrząknął lekko i patrzył na nas zdziwiony. Pewnie nie spodziewał się tego, co zobaczy.
-Cześć.. Co tu robicie? - Zapytał zachrypniętym głosem i zdałem sobie sprawę co takiego Emily w nim widziała. Był niesamowicie przystojny i miał w sobie to coś, jednak nic nie było w stanie zmienić moich uczuć do Zayn'a.
-Wiem, że to może zabrzmieć dziwnie, ale Liam ma złe przeczucia co do bezpieczeństwa Emily - Odezwał się mój chłopak i zaraz oboje przenieśli spojrzenia na mnie.
-Po prostu wiem, że coś jest nie tak - Szepnąłem i opuściłem głowę na dół nie mogąc już wytrzymać spojrzenia Harry'ego.
-Ja.. Cóż, wydaje mi się, że wszystko jest dobrze, bo Em niedawno stąd wyszła i miała się dobrze - Ta wiadomość trochę mnie uspokoiła, ale nadal miałem to dziwnie nieprzyjemne wrażenie.
-Mógłbyś do niej zadzwonić? - Zayn popatrzył na mnie z troską i objął mnie mocno.
-Uh.. jasne - Odetchnął - Wejdźcie - Chłopak był zdezorientowany, ale to był mój mały sukces, bo udało mi się ich choć trochę przekonać do mojego zdania.
Przeszliśmy do ładnego salonu i Harry powiedział, żebyśmy usiedli po czym udał się na górę, do pokoju. Rozejrzałem się dookoła, podobało mi się tu, fajnie się urządzili. Splotłem palce u rąk i niecierpliwie się kręciłem, siedząc na wygodnej kanapie.
-Będzie dobrze - Zayn położył swoją dłoń na moich i uśmiechnął się pokrzepiająco.
-Um.. - Zdziwienie Harry'ego było uzasadnione, bo on nie wiedział, że jesteśmy parą. Byłem pewien, że Zayn zabierze rękę, ale zrobił coś zupełnie odwrotnego. Splótł nasze palce i spojrzał na chłopaka stojącego z telefonem w dłoni.
-Pewnie Emily nic Ci nie powiedziała, ale jesteśmy razem - Uśmiechnął się.
-Ja.. - Zszokowany wyraz twarzy Harry'ego - Gratuluję - Odwrócił wzrok, jakby ciężko było mu na nas patrzeć. Zrezygnowany opuściłem wzrok, bo często spotykaliśmy się z takimi reakcjami na nasz związek.
-Dziękujemy - Zaśmiał się mój chłopak, a ja znowu podniosłem wzrok. Ukochany Emily był teraz uśmiechnięty od ucha do ucha i wyglądał jakby naprawdę się cieszył z tego, że jesteśmy razem. Byłem zdezorientowany, ale nie chciałem już zagłębiać się w szczegóły jego zmiany humoru.
-Dzwoniłeś? - Mruknąłem.
-Nie odbiera - Odparł chłopak i usiadł na kanapie, naprzeciwko - To dziwne, w sumie ona nigdy nie rozstaje się z telefonem.
-Wiem, dlatego tak się martwię - Mruknąłem cicho, czym ponownie zwróciłem na siebie uwagę.
-Zbierajcie się - Harry wstał i pokazał nam głową kierunek do drzwi - Pojedziemy do niej - Uśmiechnął się lekko i czekał, aż w końcu za nim pójdziemy.
-Dziękuje - Odetchnąłem lekko z ulgą. Byłem zadowolony, że moje przeczucia nie zostały zignorowane. Szybko wyszliśmy z mieszkania, które chłopak zamknął i schodami zeszliśmy na dół, żeby było szybciej.
-Skoro my już mamy tu samochód to po prostu pojedziemy naszym - Zaproponował Zayn.
-No tak, ale przecież nie wiecie gdzie jechać.
-To ty poprowadzisz - Zaśmiał się cicho. Lubiłem słyszeć, że mój chłopak jest szczęśliwy, ale w tym momencie nie miałem do tego głowy. Chciałem jedynie zobaczyć, że z dziewczyną wszystko w porządku.
-Po prostu ja pojadę najpierw swoim, a wy pojedziecie za mną. Tak będzie szybciej, bo potem trzeba jakoś wrócić do domu - Skierował się w stronę garażu i po kilku minutach wyjechał swoim czarnym autem. Dał nam znak, żebyśmy wsiedli do samochodu i kiedy to zrobiliśmy, wyjechał na ulicę.
-Jedź Zayn, bo go zgubimy - Wymamrotałem cicho i nerwowo przygryzłem wargę.
-Uspokój się, Liam - Szepnął kojącym głosem - Wszystko jest dobrze - Uśmiechnął się do mnie lekko po raz kolejny próbując uspokoić.
-Postaram się, naprawdę, ale teraz już jedź - Chłopak westchnął cicho i ruszył za samochodem Harry'ego.


*Harry's POV*


Słowa, że byłem zdziwiony nie były odpowiednie. Ja byłem dosłownie zszokowany tym, że Ci dwaj przyszli do mnie i mówili takie rzeczy. Uśmiechnąłem się pod nosem, bo w końcu mogłem odetchnąć z ulgą. Zayn nigdy nie był zainteresowany Emily, bo miał chłopaka. Oni się tylko przyjaźnili. Nic nie mogłem poradzić na to, że cieszyłem się z takiego obrotu sprawy. Jeszcze niedawno spędzali ze sobą bardzo dużo czasu i wkurzało mnie to. Nigdy się do tego nie przyznałem, ale jak zobaczyłem ich wtedy przed blokiem, byłem wściekły i zazdrosny. Teraz wiem, że nie miałem o co. Zerknąłem na telefon, leżący na siedzeniu pasażera i zmarszczyłem brwi widząc wiadomość. Jedną dłonią chwyciłem go i odblokowałem automatycznie przechodząc do treści jaką zawierał sms.
Przyjedź proszę, jak najszybciej. Em.
Zaniepokoiłem się, gdy przeczytałem te słowa. Nie ufałem Ianowi, a przecież to z nim właśnie przebywała Emily. Przekląłem pod nosem i mocniej nacisnąłem pedał gazu. Teraz już nie obchodził mnie fakt, że mogę zgubić Zayn'a i Liama. Teraz liczyła się tylko Em.

Zaparkowałem samochód i z ulgą stwierdziłem, że chłopacy są zaraz za mną.
-Dostałem tego sms, zobacz sam - Wymamrotałem do Zayn'a. Po tych kilku minutach w towarzystwie drugiego chłopaka, zaobserwowałem, że jest zbyt wrażliwy i delikatny. W ogóle nie powinno go tu być.
-Kurwa - Mruknął cicho tak, żeby jego chłopak nie usłyszał. Nie był głupi. Siedział jeszcze w samochodzie, ale po jego spojrzeniu było widać, że doskonale wie, że coś jest nie tak. Nie zdążyliśmy nic zrobić. Liam wybiegł z auta jak poparzony i w mgnieniu oka znalazł się przy drzwiach.
-Liam! - Krzyknął Zayn i pobiegł za nim.
-Kurwa - Wymamrotałem do siebie i szybkim krokiem podszedłem w tamtą stronę. Nie zdążyłem nawet wejść do mieszkania, gdy oboje zatrzymali mnie przy wejściu.
-Nie wchodź tam, Harry - Spojrzałem na nich. Zarówno jeden jak i drugi prawie płakali, a ja dalej nie miałem pojęcia co się stało.
-Dlaczego mam tam nie wejść? To do mnie napisała, że coś jest nie tak - Warknąłem coraz bardziej zniecierpliwiony. Czemu, do jasnej cholery, oni nie chcą mnie tam wpuścić? Szarpnąłem się, ale Zayn miał naprawdę mocny chwyt.
-Nie możesz tego zobaczyć - Jęknął cicho Liam i całkowicie się załamał. Opadł na kolana zaraz przy wejściu. Spojrzałem na niego zszokowany. Musiało się stać coś strasznego i ta myśl skutecznie mnie rozbudziła.
-Puść mnie, kurwa! - Wrzasnąłem i odepchnąłem chłopaka na bok. Zmroziłem go jeszcze wzrokiem i wpadłem do mieszkania. Gdy skierowałem swój wzrok na kanapę, zamarłem.
-O mój Boże - Szepnąłem cicho i podbiegłem do Emily, która na niej leżała. Jej twarz, cała posiniaczona. Koszulka rozerwana w kilku miejscach i krew, spływająca jej z boku głowy.
-Skarbie - Jęknąłem i zakryłem usta. Nawet nie próbowałem zatrzymać łez, lecących po moich policzkach, bo to i tak by nic nie dało. Jeszcze raz dokładnie ją obejrzałem i opadłem na kolana zaraz obok kanapy.
-Powiedz coś, błagam Cie - Dłonią delikatnie odgarnąłem jej włosy z twarzy i zapłakałem żałośnie. Gdybym tylko wiedział.. To wszystko moja wina - Schowałem twarz w dłoniach i całkowicie usiadłem na podłodze. Ten widok był nie do zniesienia. Ukochana osoba w takim stanie, to najgorsze co mogło mi się przytrafić.
-Harry - Zayn podszedł do mnie i położył dłoń na moim ramieniu - Karetka niedługo tu będzie, wszystko będzie dobrze - Nie docierały do mnie jego słowa. Czułem się, jakbym był w potrzasku, albo za jakąś mgłą.
-Harry - Spróbował jeszcze raz. Lekko podniosłem głowę i spojrzałem na niego. Też nie wyglądał najlepiej, ale jakoś się trzymał. Zachował zimną krew, ja nie pomyślałem nawet o karetce.
-To moja wina - Jęknąłem cicho i po raz kolejny schowałem głowę w dłoniach.
-Nie mów tak. Nic się nie stało z Twojej winy - Zapewnił mnie, ale odrzuciłem jego słowa. Mógł mi teraz mówić cokolwiek, ja jednak doskonale wiedziałem dlaczego to sie stało. Rzuciłem okiem na jej szyję i ledwo dostrzegłem zrobioną przeze mnie malinkę, między tymi siniakami. To był powód dla którego Emily została pobita, a ja nie mogłem sobie tego wybaczyć.

-Gdzie leży Emily Collins? - Wychrypiałem i miałem dużą nadzieję, że pani z recepcji mnie zrozumiała.
-Jest pan kimś z rodziny? - Zapytała miłym głosem. Podświadomie wiedziałem, że nie miała zamiaru mnie denerwować, ale mogła mnie do niej puścić bez żadnego kurwa pytania kim dla niej jestem.
-Jej narzeczonym - Wymamrotałem cicho, miałem nadzieję, że już odpuści.
-Sala 149 - Uśmiechnęła się lekko, ale mnie już przy niej nie było. To było na tym piętrze. Rozglądałem się dookoła. 151, 150.. 149.
Stanąłem obok drzwi i wziąłem głęboki oddech. Przed wejściem do szpitala zawiadomiłem Niall'a, który obiecał, że zjawi się jak najszybciej. Zayn natomiast musiał zawieźć Liama do domu, bo ten wyglądał jakby miał zaraz umrzeć na zawał. Byłem tu sam i nie wiem czy to dobrze czy źle. Nacisnąłem klamkę i minimalnie popchnąłem drzwi od sali, w której leży dziewczyna. Jeszcze raz głęboko odetchnąłem i w końcu zdecydowałem się wejść. Ten widok na kanapie był przerażający i nic nie jest w stanie go przebić, ale teraz.. Emily była podpięta do przeróżnych aparatur. Jej delikatne ciało leżało na łóżku a ona sama miała zamknięte oczy. Widziałem, że była podpięta do kroplówki i niedaleko znajdowała się maska tlenowa. To nie wróżyło dobrze, najwyraźniej miała problemy z samodzielnym oddychaniem.
-Cześć skarbie - Szepnąłem i usiadłem na stoliku obok, łapiąc ją za dłoń. Jej skóra była blada i przeraźliwie zimna. Wargi miała spierzchnięte, a włosy rozrzucone na poduszcze pod nią. W okolicach skroni znajdował się duży plaster. Chwała Bogu, że nic więcej nie stało jej się w głowę. Pogłaskałem delikatnie jej dłoń, starając się unormować oddech. Bolał mnie fakt, że wszystko co się stało, było przeze mnie. Gdyby nie nasze 'zabawy' wcześniej, Emily miałaby się dobrze i nie leżałaby tu walcząc o życie.
-Przepraszam - Wymamrotałem cicho i ostatni raz na nią spojrzałem, przed wyjściem. Opadłem na krzesło przed salą. Nie mogłem tam dłużej być, ten widok był okropny. Czułem się jak zagubione dziecko, które nie może znaleźć swojej mamy. Ostatni raz spojrzałem na drzwi od jej sali i podniosłem się. Musiałem wyjść i coś załatwić, koniecznie.




czytasz? skomentuj proszę.

Chciałam Wam jedynie oznajmić, że założyłam bloga (jakby ktoś jeszcze nie wiedział) i byłabym wdzięczna, jakbyście weszli i wyrazili swoje zdanie, jak się podoba :)