poniedziałek, 26 maja 2014

Trzydzieści jeden.

NOTKA

-Gdzie byłaś? - Jego złowrogie spojrzenie doskonale mówiło mi, że nie spodobało mu się to, że na jakiś czas stracił mnie z oczu.
-Po prostu odeszłam na bok, nie chciałam być w środku tego zamieszania - Teraz, gdy wyjaśniłam sobie wszystko z Harry'm, kłamanie przychodziło mi jeszcze łatwiej. Byłam cholernie szczęśliwa, że oboje zdajemy sobie sprawę co się stało i co tak naprawdę czujemy. Myśl o tym, że Harry mnie kocha była idealna. Nie potrafiłam przestać się cieszyć.
-Czyżby? - Spojrzał na mnie z błyskiem w oku.
-No tak - Przewróciłam oczami - Potrzebowałam po prostu trochę przestrzeni, żeby odetchnąć. Wszystko okej? Twój kolega zadowolony z wygranej? - Zmieniłam temat, ale nie mogłam powstrzymać tego, że moje pytanie zadałam z drwiną w głosie.
-Jak najbardziej - Urwał - Wracamy do domu - Pociągnął mnie za ramie w kierunku swojego samochodu. Nie starałam się nawet sprzeciwiać. Wiedziałam, że dzisiaj muszę znieść jego towarzystwo, aby nie nabrał żadnych podejrzeń, że coś idzie nie po jego myśli. Bardzo ryzykowałam tym, że Ian dowie się wszystkiego, ale nie mogłam dłużej czekać, to i tak było za dużo czasu, który spędziłam z dala od Harry'ego. Samochodem wracaliśmy sami, najwyraźniej Ianowi nie przeszkadzało to, że zostawił tam swojego kumpla, który nie będzie miał jak dostać się do domu. Pokręciłam głową i odwróciłam głowę w stronę okna. Na dworze było już ciemno, tylko uliczne latarnie dawały trochę światła. Miejsce, gdzie odbywały się wyścigi nie znajdowało się daleko od mieszkania chłopaka. Samochodem było to dosłownie 20 minut jazdy. Deszcz padał jeszcze, ale nie tak bardzo jak wcześniej. Byłam trochę przemoczona, głównie moje włosy nie prezentowały się najlepiej. Dzięki kurtce Iana koszulkę miałam suchą. Szybko dojechaliśmy na miejsce i wysiedliśmy z samochodu. Chłopak odpalił papierosa i zaciągnął się nim.
-Mogłabyś mi oddać kurtkę? - Rzucił w moją stronę, nawet na mnie nie patrząc.
-A wybierasz się gdzieś? - Szczerze zainteresował mnie tą nagłą chęcią spaceru, na dodatek w deszczu.
-Nie odpowiada się pytaniem na pytanie - Mruknął. Sprawiał wrażenie spokojnego, ale ja wiedziałam doskonale, że tak nie było. Mocno zaciskał dłoń w pięść, co oznaczało jego zły humor.
-Sorry - Przewróciłam oczami i cicho prychnęłam pod nosem. Zabrałam się za ściąganie kurtki, gdy Ian niespodziewanie znalazł się obok mnie.
-Coś mówiłaś? - Warknął i oparł się dłonią o samochód po mojej lewej stronie. W drugiej nadal trzymał papierosa, dzięki czemu nie mógł mnie uwięzić ramionami. Spojrzałam w jego oczy i naprawdę się przestraszyłam. To już nie był ten chłopak, który pożyczył mi dzisiaj kurtkę i w miarę normalnie ze mną rozmawiał.
-N-ie - Zająknęłam się przy odpowiedzi na jego pytanie. Nie mogłam oderwać od niego oczu. Był tak wściekły, że doskonale widziałam to w jego oczach. Zacisnął szczękę i odrzucił papierosa na bok.
-Mam nadzieję - Warknął i oparł dłoń po prawej stronie samochodu, obok mnie. Teraz byłam uwięziona między jego ramionami, czego najbardziej się obawiałam. Starałam się jak najbardziej odsunąć od tego wściekłego chłopaka, ale nie miałam takiej możliwości. Całkowicie opierałam się o samochód. Strach sparaliżował całe moje ciało. Zdawałam sobie sprawę, co grozi mi przy tym chłopaku, gdy go wkurzę, a teraz najwyraźniej to właśnie zrobiłam. Pytanie o powód jego humoru cisnęło mi się na usta, ale nie odważyłam się go zadać. Jeszcze sekundę, Ian wpatrywał się we mnie a potem po prostu uderzył w maskę samochodu i odszedł. Deszcz padał, teraz trochę mniej, niż wcześniej, ale jednak był odczuwalny. Stałam przy samochodzie jeszcze minutę i nie mogłam się pozbierać. Ian wyglądał na maksymalnie wkurzonego, w jego oczach widziałam furię. Wzdrygnęłam się, gdy przypomniałam sobie jego oczy i to skutecznie mnie obudziło. Odepchnęłam się od auta i ruszyłam w stronę domu. Przed drzwiami, wytarłam buty i z kieszeni kurtki wyciągnęłam klucz, dzięki któremu dostałam się do domu. Większość mokrych ciuchów zostawiłam niedaleko drzwi, żeby za bardzo nie nabrudzić. Szybkim krokiem weszłam po schodach do pokoju i skierowałam się do szafy, żeby wyjąć czyste ciuchy. Marzyłam o ciepłym prysznicu, więc skierowałam się w stronę łazienki. Gdy miałam otwierać drzwi od pomieszczenia usłyszałam sygnał sms. Zostawiłam ciuchy na szafce, stojącej najbliżej i podeszłam do łóżka, żeby chwycić telefon. Odblokowałam go i zobaczyłam, że napisał do mnie Harry. Uśmiech rozświetlił moją twarz i praktycznie zapomniałam o wydarzeniach z przed kilku minut. Kliknęłam na wiadomość.

Uśmiech nie schodził mi z twarzy, gdy wymieniałam wiadomości z chłopakiem. Odłożyłam prysznic na później, teraz nie chciałam przerywać pisania z nim.








Odłożyłam telefon i szczerzyłam się do siebie jak głupia. Nienawidziłam uczucia, gdy Harry się martwił. Pokochałam uśmiechniętego chłopaka, a nie takiego, który cały czas się zamartwia. Byłam przekonana, że nic się nie wydarzy, więc byłam spokojna, nie tak jak on. Dzisiaj Ian pokazał kawałek swojego prawdziwego oblicza, ale nic mi się nie stało, więc nie było powodów do niepokoju, przynajmniej tak mi się zdawało. Wstałam z łóżka i wreszcie poszłam do łazienki, po drodze zgarniając ciuchy z szafki. Byłam tak pochłonięta rozmyślaniem o chłopaku, że kompletnie zapomniałam o moich mokrych włosach i przemokniętych spodniach. Rozebrałam się z tych ciuchów i od razu poczułam się lepiej. Gorący prysznic tylko poprawił mój humor. Zawsze stałam pod wodą i po prostu się grzałam, a na koniec się myłam. Często prysznice zajmowały mi więcej niż pół godziny, ale kto by się tym przejmował. Nie chciałam mieć rąk pomarszczonych jak stara babcia, więc w ostatniej chwili wyszłam spod wody. Porządnie wytarłam całe ciało i założyłam ciepłe dresy i koszulkę do tego. Włosy rozrzuciłam na plecach i wyszłam z łazienki. Zawsze miałam tak, że po sprawdzeniu telefonu, za minutę sprawdzam go jeszcze raz, bo jestem przekonana, że coś się zmieniło, albo ktoś do mnie napisał. Westchnęłam rozbawiona i poszłam w stronę łóżka. Spojrzałam na szafkę i zdziwiłam się, gdy nie zobaczyłam tam mojej komórki. Rozejrzałam się dookoła. Telefon leżał na łóżku, na samym środku. Zmarszczyłam brwi, zdezorientowana, bo byłam pewna, że zostawiłam go gdzie indziej. Przypominałam sobie kilka razy tę sytuację i w żadnym wypadku nie zostawiłam telefonu na łóżku, nie było na to żadnej szansy. Wzruszyłam ramionami i postanowiłam nie zastanawiać się nad tym więcej. Usłyszałam kroki po schodach, byłam pewna, że to Ian. Popatrzyłam w stronę drzwi, bo wiedziałam, że zaraz wejdzie do mojego pokoju. Nie myliłam się. Po sekundzie zobaczyłam go w drzwiach. Jego mina była trochę łagodniejsza, na co delikatnie odetchnęłam z ulgą. Zmierzył mnie spojrzeniem i zatrzymał swój wzrok na telefonie, który nadal spoczywał w mojej dłoni. Mogłabym przysiąc, że znowu zacisnął swoją szczękę, co było oznaką złości. Szybko odłożyłam telefon na półkę, nie chcąc wkurzać go jeszcze bardziej.
-Piszesz z kimś? - Piorunował mnie wzrokiem.
-Nie, po prostu patrzyłam na godzinę - Zaśmiałam się, żeby moja odpowiedz zabrzmiała wiarygodniej.
-Jesteś pewna, że tak było? - Zrobił krok w moją stronę.
-No.. tak - Zawahałam się przez chwilę, ale zaraz potem szybko dokończyłam moją wypowiedź, żeby nie wzbudzać żadnych niepotrzebnych podejrzeń.
-Mam nadzieję, że pamiętasz o zasadzie bezgranicznej szczerości? - Spojrzał na mnie. Jego oczy były zimne i nieprzystępne, nie wyrażały kompletnie nic.
-Mhm - Przytaknęłam i odwróciłam spojrzenie od jego oczu.
-Patrz na mnie - Wzdrygnęłam się, gdy usłyszałam jego groźny szept przy uchu. Nie byłam świadoma tego jak szybko chłopak znalazł się koło mnie. Niepewnie przeniosłam na niego wzrok. Mrużył oczy i uśmiechał się niezbyt przyjaźnie.
-Grzeczna dziewczynka - Cmoknął i pochylił się nade mną. Zamarłam. Nie chciałam, żeby mnie całował, nie po tym co się dzisiaj wydarzyło. Cicho wypuściłam powietrze, gdy okazało się, że Ian jedynie chce mi coś powiedzieć, na ucho.
-A teraz się napijemy - Jednym sprawnym ruchem się odsunął i wyciągnął zza siebie szampana i dwa kieliszki. To dziwne, że wcześniej tego nie zauważyłam, prawda? Chwilę zastanawiałam się jak on to wszystko pomieścił w jednej dłoni, ale moje myśli szybko zostały przerwane przez Iana.
-Powiesz coś wreszcie, czy będziesz milczała jak grób? - Wymamrotał i usiadł na brzegu mojego łóżka.
-Zaskoczyłeś mnie trochę tym szampanem.
-Mam nadzieję, że pozytywnie - Zajął się otwieraniem butelki, więc nie spojrzał na mnie.
-Jasne - Musiałam skłamać. Gdybym powiedziała, że mu nie ufam, bo zachowuje się podejrzanie, nie wyszłabym na tym dobrze.
-To usiądź obok mnie - Poklepał miejsce na łóżku zaraz obok siebie, gdy już skończył z otwieraniem napoju. Nie miałam na to ochoty. Jedyne o czym marzyłam to pisanie z Harry'm przed snem, leżąc spokojnie w łóżku. Uśmiechnęłam się lekko na to wyobrażenie, ale szybko zdałam sobie sprawę, że jestem obserwowana przez chłopaka siedzącego naprzeciwko mnie. Bez zadawania większej ilości pytań podeszłam do niego i usiadłam we wskazanym miejscu. Czułam się niezręcznie, ale starałam się tego nie pokazać. Ian chwilę się zastanowił, ale zaraz potem chwycił butelkę i nalał szampana do kieliszków. Nie zastanawiałam się dlaczego chłopak nagle postanowił napić się ze mną. Chwyciłam kieliszek, który mi podał i obróciłam ciesz w dłoniach. Ian patrzył na mnie z wyczekiwaniem, jakby bardzo chciał, żebym się napiła. Wzruszyłam ramionami i upiłam łyk. Zawsze uwielbiałam smak szampana, więc po kilku chwilach w moim kieliszku nie było nic. W tym czasie nie patrzyłam na Iana, ale gdy tylko skończyłam i odwróciłam się w jego stronę, okazało się, że on również wypił. Poczułam się pewniej.
-Nalejesz mi jeszcze? - Nie byłam pewna, dlaczego skusiłam się na to, ale miałam ochotę po prostu się napić.
-Jak sobie życzysz - Teraz chłopak był bardziej wyluzowany. Chwycił butelkę i spełnił moją prośbę.
Za jednym zamachem wypiłam ponad połowę kieliszka. Lekko zakręciło mi się w głowie, ale zrzuciłam to na alkohol. Odwróciłam głowę w stronę Iana i zobaczyłam, że mi się przygląda. Wzrok przeniosłam na jego nieruszony kieliszek.
-Dlaczego nie pijesz? - Odchrząknęłam i wbiłam w niego zaciekawione spojrzenie.
-Ah, zamyśliłem się - Uśmiechnął się pobłażliwie i powoli podniósł kieliszek do ust. Byłam pewna, że się napije, więc ja dopiłam swój napój do końca.
-Chcesz jeszcze? - Jak przez mgłę słyszałam jego głos. Ten szampan musiał być naprawdę mocny. Potrząsnęłam głową, żeby pozbyć się dziwnego uczucia jakie nagle ogarnęło moje ciało.
-Nie - Wycharczałam. Podstawiłam Ianowi kieliszek praktycznie pod nos, żeby w końcu go ode mnie zabrał. Chyba zrozumiał, bo chwycił go w swoje ręce i położył na stoliku. Zamknęłam oczy, bo łudziłam się, że to mi pomoże. Przed oczami widziałam jakieś dziwne mroczki.
-Co się dzieje? - Powiedziałam poniżej szeptu, ale chłopak doskonale to usłyszał.
-Nie wiem, Em. Może za dużo na raz wypiłaś? Powinnaś się położyć - Poczułam jak Ian wstaje i pomaga mi ułożyć się na poduszkach. Nie chciałam byś nieświadoma tego, co się dzieje, więc z wielkimi trudnościami otworzyłam oczy. Chłopak siedział obok mnie i patrzył na mnie z politowaniem w oczach.
-Kłamiesz, prawda? Co mi dosypałeś? - Sama nie wiem skąd wzięło się to stwierdzenie, ale w tamtym momencie byłam pewna, że Ian specjalnie doprowadził mnie do tego stanu.
-Nie podoba mi się to, że tak uważasz - Warknął i złapał mój nadgarstek. Byłam zbyt słaba, żeby go odepchnąć, mogłam się jedynie trochę szamotać, co i tak niewiele dało.
-Ja.. - Kaszlnęłam i znowu zamknęłam oczy - Chce mi się spać.
-Więc śpij... - To ostatnie słowa jakie usłyszałam. Potem była tylko ciemność.

*Nobody's POV*

Chłopak siedział na łóżku i wpatrywał się w dziewczynę, która najwyraźniej spała. Jej nadgarstek uwięziony był w dłoni szatyna, który wyglądał na zmęczonego tym, co się działo. Westchnął głośno i puścił jej rękę, na której został ślad po jego długich palcach.
-Powinienem Cię teraz zabić - Mruknął - Ale dam Ci jeszcze jedną szansę. Mam nadzieje, że tego nie zepsujesz, mała dziwko.




Cóż.. Czułam się źle jak tak nagle odeszłam od bloga, ale chyba była mi potrzebna ta przerwa.
Niektórzy z was okazali się naprawdę kochani i bardzo mnie wspierali mimo, że chciałam zakończyć to opowiadanie. Ciepło na sercu zrobiło mi się, gdy zobaczyłam akcję na tt, żebym wróciła na bloga :') Kocham Was za to i to właśnie dzięki tym, którzy się zaangażowali, wracam. 
Teraz trochę mniej przyjemne rzeczy.
Objaśniłam Wam wszystko w notce. Nie pisałam po chińsku, arabsku czy niemiecku, żeby ktoś nie mógł tego zrozumieć. Starałam się wyjaśnić powód zawieszenia bloga, ale dużo z Was tego nie zrozumiało. Dostawałam komentarze, że zależy mi jedynie na komentarzach. Cóż, po części tak jest. Nie mam ochoty ani weny pisać opowiadania, gdy widzę, że większość na to leje i nie ma minuty, żeby napisać komentarz. Nie rozumiem tego. Takie coś zajmuje dosłownie chwilę, ja rozdział piszę parę ładnych godzin i często zawalam przez to wiele spraw. Mam nadzieję, że w końcu mnie zrozumiecie:)

+ W KOŃCU TERAZ ZACZNIE SIĘ DZIAĆ, YAY! 

niedziela, 11 maja 2014

um.. hej

Wiecie, że w środę (7.05) minęły cztery miesiące od założenia bloga? :') eh, jak to szybko przeleciało..
Musicie też wiedzieć, że siedziałam nad pustą kartą ponad godzinę i nie mogłam napisać kompletnie niczego, strasznie trudno mi się pożegnać z Emily i Harrym. Naprawdę mi przykro, że tak to się kończy i prawdopodobnie nie będzie kontynuacji tego opowiadania, bo bardzo się przywiązałam do głównych bohaterów.
Chcielibyście pewnie poznać powód mojego odejścia, co? No więc już wam tłumaczę (który to już raz, nawet nie wiem)
KOMENTARZE. Niestety, tu tkwi problem i to niemały.
Na ponad 500 wyświetleń dziennie, przybyło może 3 komentarze.. Kiepsko, co?
Nie rozumiem jednego. Gdy pisałam, że zawieszę, albo usunę bloga to było ponad 50 komentarzy, że kochacie, że będziecie komentować, żebym nie usuwała.. To dodało mi otuchy, serio. Naszła mnie znowu ochota na pisanie tego opowiadania i nie chciałam odchodzić.
Gdy dodałam rozdział po tym moim apelu (nie pierwszym, just sayin) znowu przestaliście się interesować moimi wypocinami. Chyba muszę przyjąć do wiadomości, że nigdy nie będę miała tak dużo czytelników jak inni i że po prostu się do tego nie nadaję. Cóż, na to wychodzi. 'sad but true'.
Najgorzej było teraz. Naprawdę miałam taką malutką nadzieję, gdzieś w środku, że spodoba wam się ten rozdział, bo osobiście jest jednym z moich ulubionych. Spokojnie możecie powiedzieć, że jestem głupia, ale serio miałam nadzieję, że nagle przybędzie czytelników, że liczba wyświetleń podskoczy i komentarzy też będzie więcej.. Idiotka
No nic. Przykro mi, że tak się to skończyło.
Uprzedzam wasze pytanie. Nie wiem co musielibyście zrobić, żebym wróciła do pisania. Chyba po prostu musiałabym widzieć znaczną poprawę waszego zainteresowania historią Emily i Harry'ego.

Mam jeszcze jedną małą prośbę, tak na koniec. Jeżeli macie jakieś pytania to piszcie na tt (@lovyoubabycakes)

Do widzenia / A.

sobota, 10 maja 2014

Trzydzieści.

Notka pod rozdziałem.

Patrzyłam na samochód w którym obecnie jest Harry i nie czułam kompletnie nic. Łzy płynęły po moich policzkach, ale mieszały się z deszczem, więc nikt nie mógł ich zobaczyć. Łapałam oddech krótkimi wdechami. Drżałam i sama nie wiem czy było to spowodowane zimnem, czy raczej niesamowitym strachem, który ogarnął całe moje ciało w dosłownie jednej sekundzie. Nie mogłam przestać patrzeć w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą był jego samochód. Teraz, gdy już zniknął za zakrętem, ja też odwróciłam swój wzrok. Stałam tam, z dłonią przy ustach i jako jedyna nie czerpałam radości z tego co właśnie się działo. Chwilowo nie mogłam pojąć jakim cudem Ian pozwolił Harry'emu ścigać się zamiast niego. Gdy tylko przypomniałam sobie o moim 'chłopaku' musiałam spojrzeć w jego stronę. Stał tam z głupim uśmiechem na twarzy i czerpał radość z nadchodzącej porażki Harry'ego. Nie liczyłam nawet na to, że chłopakowi uda się wygrać. Zdecydowanie nie był osobą, która bierze udział w wyścigach i co do tego nie miałam najmniejszych zastrzeżeń. Fala nienawiści przepłynęła przez moje ciało. Nie bardzo kontrolowałam co robię. Ruszyłam szybkim krokiem w stronę Iana.
-Dlaczego pozwoliłeś mu się ścigać? - Krzyknęłam, gdy byłam już na tyle blisko, żeby mnie usłyszał.
-Co? A dlaczego miałbym mu nie pozwolić? - Był spokojny.
-Ale.. To był twój finał, nie jego! Jakim cudem on mógł po prostu wsiąść i pojechać?! - Nie mogłam pokazać jak bardzo mnie to zraniło, ale nie potrafiłam być też spokojna.
-Skarbie, to jest wyścig, tu nie ma żadnych zasad.
-Nie mów taki do mnie! - Krzyknęłam i nerwowo przeczesałam dłonią włosy - Nie powinieneś mu pozwalać jechać.. o-on nie zna się na tym, a jak mu się coś stanie?
-Tak bardzo Ci na nim zależy, co? - Spojrzał na mnie podejrzliwym wzrokiem.
-Ja.. Oczywiście, że nie. - Zaśmiałam się z roztargnieniem - Po prostu, znam go i wiem, że nie powinien, on się do tego nie nadaje!
-Skoro Ci nie zależy, to jakim kurwa cudem aż tak bardzo Cię to obeszło, co? - Warknął i zrobił krok w moją stronę.
-Powiedziałam Ci już dlaczego - Starałam się, naprawdę, ale myśl, że w tym momencie ja stoję tu, ale Harry po prostu ściga się z jakimś kolesiem po ulicy pełnej samochodów, była nie do zniesienia.
-Wiem, że kłamiesz - Mruknął i złapał moje ramie. Syknęłam z bólu, gdy zacieśnił uścisk na mojej ręce, ale nie wyrywałam się.
-Puść mnie - Wycedziłam przez zaciśnięte zęby.
-Lepiej, żebyś mnie nie oszukiwała, Emily - W jednej chwili po prostu puścił moje ramie i uśmiechnął się - Lepiej, żebyś nie oszukiwała - Powtórzył swoje wcześniejsze słowa i zrobił krok w tył.
-To co? Poczekamy na nich i zobaczymy kto wygra? - Mrugnął do mnie i odwrócił się w stronę ulicy, jakby nie oczekiwał odpowiedzi. Bardzo dobrze zrobił, bo nie mogłabym mu odpowiedzieć. Jak ja miałam niby nie okazać jakiegokolwiek zaniepokojenia tym co się właśnie działo? To było wręcz niemożliwe. Chłopak, którego kocham jest narażony na cholernie duże niebezpieczeństwo, a ja mam stać tu i nic nie robić? Kurwa. Potarłam dłonią czoło i za jednym zamachem przeczesałam również włosy. Przedtem, jeden taki wyścig trwał bardzo krótko, pewnie dlatego, że nie zwracałam na to w ogóle uwagi. Teraz miałam wrażanie, że wszystko trwa już kilka godzin. Dalej nie mogłam powstrzymać swoich łez, skrupulatnie ścierałam je wierzchem dłoni, ale to mi nie pomagało. Odetchnęłam parę razy głęboko, żeby choć trochę się ogarnąć. Rozejrzałam się, aby zobaczyć co działo się właśnie między ludźmi. Pierwsze dziewczyny, na które zwróciłam uwagę były zafascynowane jakimś chłopakiem, który stał niedaleko nich. Westchnęłam i przeniosłam wzrok na kogoś innego. Kilku chłopaków głośno coś komentowało. Wskazywali palcami pewne miejsce. Spojrzałam tam i gdy zobaczyłam, że pokazują samochód pokręciłam zrezygnowana głową. Już nawet na nich nie spojrzałam, po prostu przeniosłam wzrok bardziej na prawo. W tłumie zobaczyłam dziewczynę. Zainteresowała mnie, bo po prostu stała patrząc na dół, nie zwracając na nic uwagi. Przewróciłam oczami i znów zajęłam się patrzeniem na drogę. Zdaje się, że nikt inny oprócz mnie nie był zainteresowany przebiegiem wyścigu. Naprawdę zupełnie nikogo nie obchodziło to, że ścigał się nie ten chłopak co powinien? Wypuściłam drżący oddech a zaraz po tym potarłam dłońmi zmarznięte ramiona. Widziałam, że Ian kątem oka patrzy na mnie, ale nawet nie miałam zamiaru odwzajemnić jego spojrzenia. Jedyne co później zarejestrowałam, to kurtka na moich ramionach. Oczywiście nie miałam żadnych wątpliwości kto się poświęcił. Chcąc jak najlepiej odgrywać swoją rolę przysunęłam się do Iana i pocałowałam jego policzek. Po odsunięciu się wyszeptałam jeszcze ciche dziękuje i przy jego uchu i stanęłam na swoim miejscu. Byłam obrzucona milionem zawistnych spojrzeń. Doskonale zdawałam sobie sprawę, że chłopak przyciągał wzrok dziewczyn i ja zdecydowanie nie pasowałam do idealnego obrazka jakim był dla niektórych. Prychnęłam cicho pod nosem i wsunęłam swoje ręce w długie rękawy kurtki Iana. Jestem pewna, że dla każdego kto widział mnie w tym momencie wyglądałam jak zakochana dziewczyna, stojąca obok swojego chłopaka, która niczym się nie przejmowała, ale tak nie było. Zdecydowanie byłam zakochana, tylko mój kurwa chłopak.. No dobra, przyszły chłopak, nie stoi koło mnie, tylko ściga się właśnie teraz po ulicach tego jebanego miasta. W środku byłam wrakiem. Moje serce biło tak mocno, że już prawie go nie czułam. To dosyć ironiczne, ale tak było. Ręce mi się trzęsły i mogło się zdawać, że to zimno tak na mnie działa, ale to nie była prawda. Tak bardzo się o niego bałam, że nie potrafiłam wyrazić tego słowami. Utkwiłam wzrok w swoich butach i zakryłam swoją twarz włosami. Najgorsze było to, że przestawało padać, więc teraz już każdy mógł zauważyć, że płakałam. W niezbyt dziewczęcy sposób pociągnęłam nosem i jeszcze raz wytarłam policzki od łez. W zasadzie cały czas było tu bardzo głośno, ale, gdy tylko samochody zbliżały się do mety, wszyscy krzyczeli dwa razy głośniej. W momencie, gdy usłyszałam pisk opon i głośniejszą atmosferę na miejscu, zamarłam. To był ten moment. Samochody zbliżały się do mety i jedyne o czym mogłam myśleć to fakt, że Harry'emu nic się nie stało.
Nie rozbił się.
Nie miał żadnego wypadku.
Jest zdrowy.
Odetchnęłam z ulgą i nie kontrolując tego co robię podniosłam wzrok i skupiłam się na samochodzie chłopaka. Nie miałam problemu z odróżnieniem, który był kogo. Jeden był czarny, a drugi srebrny. Dam sobie rękę uciąć, że Harry wsiadał do czarnego. To co zobaczyłam przyprawiło mnie o kolejne dreszcze. Byłam pewna, że chłopak przegra, ale mimo to, głęboko w środku miałam nadzieję, że jednak będzie próbował walczyć. To wszystko stało się tak szybko. Samochód przejechał kilka metrów ode mnie i przekroczył linię mety. Już wszystko stracone. Dopiero po kilku sekundach Harry dotarł na metę. Nie wiedziałam czy był między nim a Ianem jakiś zakład i szczerze miałam nadzieję, że jednak nie. Chyba nie potrafiłabym sobie poradzić, gdyby założyli się o mnie. Wszyscy szaleli i dziwnym sposobem wydawało mi się, że robi się tu coraz głośniej. Na chwilę zamknęłam oczy, ale zaraz znowu spojrzałam na to co działo się przede mną. Chłopak, który wygrał już wyszedł z auta i został otoczony grupką znajomych. Kątem oka zobaczyłam, że Ian również ruszył w tamtą stronę. Nikt nie zainteresował się Harrym. Dla wszystkim był po prostu chłopakiem, który przegrał wyścig, czyli nikim w tym momencie. Tłum ludzi zasłonił mi kompletnie bruneta. Wszyscy przepychali się i spieszyli, żeby tylko zobaczyć czy dotknąć wygranego. Nie mogłam przepuścić takiej okazji. Jak najszybciej ruszyłam w miejsce, gdzie teraz powinien znajdować się Harry. Chwilę zajęło mi przedarcie się przez tak dużą liczbę osób, ale w końcu się udało. Rozgorączkowana rozglądałam się dookoła, aby jak najszybciej go zobaczyć. Widziałam samochód, ale jego tam nie było. Z bijącym sercem, biegiem ruszyłam w jedyną nie zablokowaną ulicę. Nie było szans, żeby chłopak poszedł gdzie indziej. Ledwo łapałam oddech, ale nie zamierzałam się poddać. Mimowolnie przystawiłam dłoń do miejsca, gdzie znajdowało się serce i poczułam jak szybko uderza.
Robisz to dla niego.
Robisz to dla was.
Uda Ci się.
Mimo niewyobrażalnego zmęczenia nie miałam zamiaru się zatrzymać. Wybiegłam zza rogu i wtedy go zobaczyłam. Szedł w dół ulicy powolnym krokiem ze spuszczoną głową.
-Harry! - Krzyknęłam i w ostatniej chwili udało mi się złapać oddech. Teraz, gdy już udało mi się go dogonić, wreszcie mogłam się zatrzymać. Lekko pochyliłam się do przodu i oparłam dłonie na kolanach. Nie chciałam tracić niepotrzebnie czasu, więc gdy tylko złapałam głębszy oddech wyprostowałam się i szybkim krokiem do niego podeszłam. Harry najwyraźniej nie spodziewał się tego, bo stał tam jedynie i po prostu na mnie patrzył. Byłam pewna, że chłopak nie chce mnie znać, ale nie potrafiłam się powstrzymać. Jedyne co mogłam zrobić w tym momencie to przytulenie go z całej siły. Oplotłam rękami jego szyję i z całej siły wtuliłam w jego ciepłe ramiona.
-Tak bardzo Cię przepraszam. Tak bardzo przepraszam - Szeptałam te słowa do jego ucha. Po chwili wahania chłopak oplótł ręce wokół mojej talii.
-Za co przepraszasz? - Wymamrotał.
-Za wszystko.. Ja nie chciałam.. - Cichy szloch wydostał się z moich ust. Gdy tylko Harry zorientował się, że zaczynam płakać odsunął mnie od siebie i ujął moją twarz w swoje ręce.
-Nie płacz, Em, proszę - Starał się mnie pocieszyć, chociaż sam nie wyglądał najlepiej. Najwyraźniej nie był zbyt zadowolony swoim wynikiem w wyścigu.
-Dla.. dlaczego to zrobiłeś? - Zająknęłam się w połowie zdania, dalej nie kontrolując łez. Stałam naprzeciwko chłopaka i patrzyłam prosto w jego oczy szukając tam odpowiedzi.
-Wiem o wszystkim, skarbie - Uśmiechnął się i otarł moje policzki z łez.
-O czym? - Skierowałam swoje dłonie na jego brzuch i tam je oparłam.
-Słyszałem Twoją.. Waszą rozmowę - Oparł swoje czoło o moje i westchnął głęboko. Nie rozumiałam o czym mówił. Szukałam w myślach jakiegoś punktu zaczepienia, czegoś co mogłoby mi pomóc w zrozumieniu tej sprawy.
-Słyszałem Twoją rozmowę z Niallem - Przewrócił oczami z uśmiechem na ustach. O kurwa. Patrzyłam na niego z szeroko otwartymi oczami. W momencie, gdy powiedział mi o tym, że słyszał moją rozmowę z Niallem, zrozumiałam. Teraz miałam pewność, że Harry doskonale zdaje sobie sprawę, jaka jest prawda. Zaniepokoiłam się, bo chłopak ponownie mógł zrobić coś niebezpiecznego, a tego nie chciałam. Nie mogłam pozwolić, żeby dla mnie narażał swoje życie.
-Podsłuchiwałeś? - Wyszeptałam.
-Trochę. Teraz rozumiem, kochanie. To ja powinienem Cię przeprosić za to jak Cię traktowałem. Nie mogłem znieść myśli, że wybrałaś inne życie i że nie ma dla mnie w nim miejsca.
-Jak mogłeś tak pomyśleć? - Przełknęłam wielką gulę w moim gardle. Pozornie wszystko się ułożyło. Harry wiedział prawdę i ja wiedziałam, że on wie. Powinnam być szczęśliwa, więc dlaczego odczułam zupełnie inne uczucie? Nie mogłam się cieszyć, gdy zdawałam sobie sprawę, że chłopakowi w obecnej sytuacji naprawdę zagraża niebezpieczeństwo.
-Nie wiem, przepraszam. Wydawałaś się taka odległa, taka zimna - Zamknął oczy i wypuścił drżący oddech.
-Ja.. Nie miałam wyjścia, nie mogłam Cię narażać - Mruknęłam z łzami w oczach. Cholera, one pojawiały się zawsze w nieodpowiednim momencie.
-Chcąc chronić mnie, narażałaś siebie. Wiesz, że mogłaś mi powiedzieć, wtedy razem byśmy coś zrobili w tej sprawie - Podniósł głowę i czule pocałował moje czoło. Czułam się przy nim tak cudownie, tak bezpiecznie. Aktualnie, nie miałam powodów do niepokoju. Teraz liczyliśmy się tylko my.
-Nic byśmy nie zrobili. On by Cię.. zabił - Sama myśl o tym przyniosła mi okropny ból. Powstrzymywane łzy pojawiły się na moich policzkach, a ja zamknęłam oczy, żeby trochę się uspokoić. Chłopak widząc w jakim stanie się znajduję przyciągnął mnie do siebie i przytulił najmocniej jak potrafił.
-Tak bardzo się bałam, tak cholernie bardzo - Wymamrotałam. Wtuliłam się w jego szyję i zaciągnęłam tym cudownym zapachem.
-Proszę Cię, skarbie, nie płacz. Tak bardzo Ci dziękuje za to, że starałaś się mnie chronić, tak bardzo - Potarł moje ramiona, żeby mnie trochę ogrzać. Przypomniałam sobie o kurtce, którą ciągle miałam na sobie. Widocznie chłopak albo jej nie zauważył, albo po prostu zignorował. Serce biło mi nienaturalnie szybko i spowodowane to było bliskością Harry'ego, co do tego nie miałam wątpliwości. Wzięłam kilka głębszych oddechów, aby się uspokoić. Czułam dłoń chłopaka, która delikatnie gładziła moje plecy, w celu uspokojenia. Po kilku sekundach odsunęłam się od niego, ale dalej staliśmy bardzo blisko siebie.
-Dlatego dzisiaj wystartowałeś? Bo dowiedziałeś się o wszystkim? - Zapytałam go, bo rozpaczliwie chciałam uzyskać odpowiedź na wcześniej zadane sobie pytanie.
-Tak. Chciałem coś udowodnić, sam nie wiem dokładnie co. Potrzebowałem pokazać mu, że nie zawsze jest najlepszy, ale mi się nie udało - Wzruszył ramionami i cicho westchnął.
-Ja.. Co mu powiedziałeś przed wyścigiem? - Musiałam o to zapytać. Ręce drżały mi z nerwów, a ja nie mogłam uspokoić swojego przyspieszonego oddechu.
-Dlaczego chcesz to wiedzieć, Em? - Popatrzył na mnie podejrzliwie. W tej chwili nie dotykaliśmy się, mimo, że staliśmy bardzo blisko siebie.
-Muszę to wiedzieć.
-Powiedziałem mu, cytuję 'Jeżeli masz jaja, to daj mi się ścigać' On jedynie popatrzył na mnie i wyraził zgodę. Szczerze mówiąc nie spodziewałem się tego, że tak łatwo mi pójdzie. Byłem pewien, że trochę dłużej będzie się zastanawiał, ale jak widać, chciał zobaczyć moją porażkę.
-Czyli.. Nie założyliście się o mnie? - Wyszeptałam cicho.
-Co? Jak mogłaś tak pomyśleć? - Patrzył na mnie szeroko otwartymi oczami. To, jak zareagował utwierdziło mnie w przekonaniu, że chłopak mówił prawdę i nie chciał się o mnie założyć. Odetchnęłam z ulgą.
-Przepraszam - Mruknęłam i popatrzyłam w dół. Usłyszałam głośne westchnięcie. Harry podniósł moją głowę swoją dłonią i spojrzał mi prosto w oczy.
-Nie mógłbym tego zrobić. Kocham Cię - Wyszeptał tuż przy moich ustach. Mimo, że już dwukrotnie słyszałam te słowa, teraz to było coś innego. Obecnie nie musiałam niczego ukrywać i mogłam po prostu wyznać prawdę.
-Kocham Cię, Harry - Najwyraźniej chłopak nie spodziewał się tego, bo w szoku delikatnie się ode mnie odsunął. Zaśmiałam się z miny jaką obecnie miał.
-Powtórzysz to? - Przełknął głośno ślinę i intensywnie się we mnie wpatrywał.
-Kocham Cię - Powiedziałam to pewniejszym głosem, żeby nie kazał mi już więcej tego powtarzać. Nie musiałam długo czekać, aż jego usta spotkały się z moimi. Po tak długim czasie poczułam się, jakby to był nasz pierwszy pocałunek. Chłopak przyciągnął mnie do siebie i stanowczo objął w pasie. Ja oplotłam dłońmi jego kark i podniosłam się lekko, żeby ułatwić mu dostęp do moich ust. Delikatnie językiem przejechał po mojej dolnej wardze. Rozchyliłam usta i nasze języki spotkały się. Ten pocałunek był delikatny i subtelny. Wplotłam palce w loki na jego karku i bawiłam się nimi. Wiedziałam, że Harry to lubi. Po chwili odsunęłam się od niego. Oboje staraliśmy się unormować nasze oddechy. Chłopak cmoknął mój nos, na co mimowolnie się zaśmiałam. Mimo tego idyllicznego szczęścia, które obecnie czułam, podświadomie wiedziałam, że to nie koniec moich problemów.
-Co teraz będzie? - Chłopak jakby wyczuł moje wewnętrzne rozterki. Cicho westchnęłam i splotłam nasze palce.
-Dalej muszę udawać. Nie wiem jak długo to potrwa, w żadnym wypadku Ian nie może się dowiedzieć, że ty wiesz - Spojrzałam na niego pewnym spojrzeniem, żeby wbił sobie do głowy te słowa i nawet nie próbował robić czegoś na opak.
-Ale..
-Nie, Harreh. Nie mogę Cię narażać na niebezpieczeństwo. Jak tylko coś się zmieni, to uda mi się od niego uwolnić - Uśmiechnęłam się, mimo, że doskonale wiedziałam w jakiej sytuacji się znajduję. Nie będzie łatwo, ale dla mnie i Harry'ego zrobię wszystko.
-Harreh? - Wymruczał i zrobił krok w moją stronę.
-Tak, Harreh. Podoba mi się - Żeby zrobić mu na złość ja zrobiłam krok w tył.
-Ależ mi też się podoba - Puścił mi oczko i jednym sprawnym ruchem przyciągnął do siebie. Nie czekał na moją odpowiedź. Jego usta znowu spotkały się z moimi.

*

-Jeżeli coś będzie nie tak, proszę Cię, pisz sms, albo dzwoń, dobrze? - Jeszcze raz powtórzył mi swoją formułkę.
-Oczywiście, już Ci to mówiłam - Uśmiechnęłam się. Spojrzałam na nasze splecione palce, gdy tak szliśmy w dół ulicy. Musiałam już wracać. Ian nie mógł niczego podejrzewać, więc postanowiłam się mu pokazać gdzieś w tłumie.
-Wiem, po prostu się martwię - Westchnął.
-Wytrzymałam już trochę, teraz też mi się uda - Skrzywiłam się, gdy zobaczyłam róg ulicy, w który zaraz miałam skręcić. Pojedyncze osoby już stamtąd wychodziły. Najprawdopodobniej impreza już się skończyła - Muszę już iść - Zatrzymałam się i odwróciłam przodem do chłopaka.
-Wiem, ale nie chcę Cię puszczać - Mruknął i mocno mnie przytulił. Objęłam go w pasie i chwilę trwaliśmy w uścisku.
-Pamiętaj, że Cię kocham - Wymamrotał do mojego ucha.
-Nigdy o tym nie zapomnę.


hjuwiadsjkasnd słodko, chyba kocham ten rozdział, ok.

a tak co do notki.
przykro mi to pisać, ale niestety znowu mnie zawiedliście. nie rozumiem jednego, jak piszę, że chyba zawieszę bloga to mam ponad 50 komentarzy, że go kochacie, że będziecie komentować i żebym nie usuwała.. gdy potem dodaję rozdział i znowu mam ochotę na pisanie już tylu komentarzy nie ma. co ja mam pod każdym rozdziałem pisać, że odejdę, żebyście poświęcili minutę i napisali co sądzicie? no chyba bez sensu jakbym tak zrobiła, prawda? 
eh, już nie wiem co zrobić, żeby jakoś wypromować tego bloga. macie jakieś pomysły? może sami go komuś polecicie?
i tak was kocham

+ NOWY WYGLĄD, MAM NADZIEJE, ŻE SIĘ PODOBA :)

czwartek, 1 maja 2014

Dwadzieścia dziewięć.

Przyszłam tu dzisiaj, głównie po to, żeby porozmawiać z Harrym, jednak mój humor znacznie się pogorszył, gdy powiedziałam o wszystkim Niall'owi. Zdecydowanie nie chciałam, żeby o tym wiedział, przecież to sobie obiecałam. Gdy tylko blondyn zaczął naciskać, aby dowiedzieć się prawdy, nie mogłam mu nie powiedzieć. Chciałam zrzucić z siebie ten ciężar. Po fakcie uświadomiłam sobie, że źle zrobiłam. Jasne, Niall obiecał, że nic nie zrobi i pozwoli mi działać, ale teraz nie bałam się tylko o Harry'ego, ale też o kuzyna. Ian był nieobliczalny, gdyby tylko dowiedział się, że ktoś wie, co się stało, zabiłby wszystkich, którzy byli z tym związani. Kolejny raz byłam rozbita, na chwilę obecną nie miałam żadnej ochoty na rozmowę z Harrym. Nawet sobie nie przemyślałam, co bym mu powiedziała. Nie mogłabym wejść do jego pokoju i powiedzieć 'cześć, co u Ciebie?'. Założę się, że popatrzyłby na mnie jak na idiotkę i by nie odpowiedział. Nie mogłam żyć ze świadomością, że chłopak może nie chcieć mnie więcej widzieć. Gdy tak nad tym myślałam, byłam kompletnie zrezygnowana. Nie miałam pojęcia ile czasu jeszcze będę musiała udawać idealną dziewczynę Iana i tym samym unikać kontaktów z Harrym. Jedynym plusem było to, że rzeczywiście chłopak miał obecnie zapewnione bezpieczeństwo. Zdecydowanie Ian nie interesował się nim, tak długo jak nie utrzymywałam z nim kontaktu. Przymknęłam drzwi do mojego pokoju i oparłam się o ścianę obok. Westchnęłam ciężko, przytłoczona moimi myślami. Nie wiedziałam co robić. Postanowiłam dzisiejszą noc spędzić tutaj, żeby przynajmniej trochę odpocząć od Iana. Nie miałam pojęcia, która godzina, ale już robiło się ciemno. Patrząc za okno uświadomiłam sobie, że nie wiem o której jest ten wyścig. Przypomniałam sobie słowa chłopaka, który twierdził, że jutro wszystkiego się dowie. Wzruszyłam ramionami i odepchnęłam się ręką od ściany. Obecnie marzyłam jedynie o prysznicu.


* Harry's POV *


W sumie nie zwróciłem większej uwagi, gdy usłyszałem hałas dochodzący ze schodów. Byłem pewien, że Niall zszedł na dół i wraca do pokoju. Automatycznie popatrzyłem na zamknięte drzwi. Czasami zachowywałem się, jakbym mógł zobaczyć co dzieje się za nimi. Przecież wiedziałem, że są zamknięte i nie zobaczę kompletnie nic, ale i tak dziwnym sposobem musiałem na nie popatrzeć. Pokręciłem głową i przeniosłem swój wzrok na sufit, który był ciekawszym miejscem do obserwowania. Leżałem tak na tym łóżku od kilku godzin i po prostu patrzyłem do góry. Nie miałem innego wyjścia. Obecność jakichkolwiek ludzi mnie odrzucała, nie chciałem przebywać gdzieś między nimi, więc siedziałem w pokoju. Jedną ręką sięgnąłem do szafki, stojącej obok łóżka, aby wydostać z niej moje słuchawki. Skoro już tak bezczynnie leżałem, mogłem posłuchać muzyki. Że też dopiero teraz na to wpadłem. Westchnąłem i niechętnie podniosłem się z łóżka, bo nigdzie nie mogłem ich wymacać. Po kilku nieudanych próbach namierzenia ich, w końcu mi się udało. Właśnie zbierałem się do ponownego położenia, gdy usłyszałem delikatne pukanie do drzwi. Znowu popatrzyłem w ich stronę, chociaż wiedziałem, że ktoś próbował dostać się do pomieszczenia, którym nie był mój pokój. Momentalnie podniosłem się z łóżka, żeby przekonać się, kto mógł być u nas w domu. Niall nie był chyba aż tak stuknięty, żeby pukać do siebie do pokoju i dopiero potem do niego wchodzić. Zamknąłem szufladę, a telefon ze słuchawkami zostawiłem na łóżku. Jeszcze dzisiaj zamierzałem posłuchać tej muzyki, ale najpierw musiałem się dowiedzieć, kto przyszedł i po co. Cicho podszedłem do drzwi i przyłożyłem do nich ucho. Usłyszałem delikatny trzask zamykanych drzwi, a potem tylko ciszę. Zmrużyłem oczy i starałem się wymyślić jakieś racjonalne wytłumaczenie. Blondyn musiał kogoś zaprosić, nic innego nie przyszło mi do głowy. Nie chciałem mieszać się w nie swoje sprawy, ale kusiło mnie, żeby zobaczyć co się właśnie dzieje u niego w pokoju. To była dosłownie sekunda, gdy mnie olśniło. Na sto procent słyszałem tylko kroki jednej osoby i to bardzo ciche i delikatne, zupełnie jak pukanie do drzwi. Niall wcale nie wychodził z pokoju, więc zapewne też nie słyszał dzwonka. Drzwi były zamknięte, tego byłem pewien. Osoba, która weszła do domu, musiała mieć klucze. I właśnie teraz zrozumiałem, że tylko ściana dzieli mnie od zobaczenia Emily. Tak bardzo mi jej brakowało, ale nie pokazywałem tego po sobie. Nie chciałem, żeby Niall cokolwiek wyczaił, dlatego po prostu coraz mniej czasu spędzałem na dole. Siedziałem w pokoju, w zupełnej ciszy i wcale mi to nie przeszkadzało. Chciałem być konsekwentny i po prostu przeczekać ten ból, ale wiedząc, że ona znajduje się kilka metrów ode mnie, nie dawała mi spokoju. Musiałem usłyszeć chociaż jej głos. Starałem się zachowywać bardzo cicho. Ostrożnie stawiałem kroki, doskonale wiedząc, gdzie podłoga skrzypi, a gdzie nie. Chwilę potem byłem obok pokoju Nialla. Ryzykowałem, bo w każdej chwili któreś z nich mogło wyjść, a ja nie zdążyłbym uciec, ale nie obchodziło mnie to. Pochyliłem się i przycisnąłem ucho do gładkiej powierzchni.

-Nie mam pojęcia. Może znudziło Ci się życie z dwoma chłopakami, którzy byliby w stanie oddać za Ciebie życie? Może wolisz bardziej niebezpieczne towarzystwo? A może po prostu dalej kochasz tego sukinsyna, co? - Wzdrygnąłem się na ostre słowa chłopaka. Gdy uświadomiłem sobie dokładne ich znaczenie, zamarłem. Jeżeli on miał na myśli Iana? Zamknąłem oczy czując dziwne uczucie wypełniające całe moje ciało. Jeszcze bardziej pochyliłem się nad drzwiami, żeby dokładnie słyszeć odpowiedź Emily. Modliłem się, aby zaprzeczyła.
-Nie masz prawa tak mówić. Nie masz pojęcia o tym, dlaczego znowu się z nim widuje. Gdyby było tak jak mówisz i dalej bym go kochała, to na pewno nie spędziłabym z wami tak dużo czasu. Gdybym dalej coś do niego czuła, bez problemu wróciłabym do niego i już nigdy nie pokazała tutaj, ale kurwa, nie jest tak. Nie mogę pozwolić, żeby Harry'emu się coś stało, on za dużo dla mnie znaczy. - Mimowolnie otworzyłem swoje usta, nie mogąc złapać oddechu.
On za dużo dla mnie znaczy.
Nie mogę pozwolić, żeby mu się coś stało.
Co to do cholery miało znaczyć? Łapałem powietrze krótkimi wdechami, bo obawiałem się, że mogę tu zemdleć. Oparłem się drżącą ręką o ścianę i słuchałem dalej.
-Dlaczego miałoby mu się coś stać?
-N-nie mo-gę..
-Nie rób tego, Emily.
Wyraźnie słyszałem kroki, które były coraz bliżej mnie. Dziewczyna postanowiła zakończyć rozmowę. Byłem przerażony, obecnie nie mogłem zmusić żadnej części mojego ciała do jakiegokolwiek ruchu. Stałem sparaliżowany przed drzwiami do pokoju Nialla i gdyby teraz ktoś otworzył drzwi po prostu spotkałby mnie na swojej drodze. Po chwili kroki ucichły, a ja wypuściłem powietrze, które chwile przetrzymywałem w ustach.
-Uspokój się i po prostu powiedz o co chodzi - Blondyn chciał pomóc Em. Byłem mu za to cholernie wdzięczny, bo dzięki temu mogłem dowiedzieć się o co chodzi i co tak naprawdę było przyczyną jej zachowania.
-Proszę Cię, jeżeli dowiem się o co chodzi, będę mógł Ci pomóc - Dziewczyna nie była chętna do rozmowy. Zdawałem sobie sprawę jak ciężko musi jej teraz być. Przeczesałem dłonią włosy.
Nie usłyszałem odpowiedzi Emily. Mówiła bardzo cicho i niewyraźnie.
-Emily, daj sobie pomóc.
-Ale obiecaj mi, że nie zrobisz nic głupiego i pozwolisz dalej robić to, co robię.
Ponownie wstrzymałem oddech. Właśnie w tym momencie miałem dowiedzieć się, co tak naprawdę się dzieje. Serce biło mi nienaturalnie szybko. Byłem zdesperowany, żeby usłyszeć każde słowo wychodzące z jej idealnych ust. Delikatnie się do siebie uśmiechnąłem. Ani na moment moje ucho nie oderwało się od drzwi. Musiałem być pewny, że usłyszę wszystko.
-Wtedy, po tej imprezie.. Harry zapytał mnie, czy go kocham. Ja.. powiedziałam, że nie. Byłam pewna, że on nie odwzajemnia mojego uczucia, dlatego to powiedziałam.. Ale on wtedy powiedział, że kocha i ja nie wiedziałam co z sobą zrobić, dlatego poszłam do Zayn'a i Liama.. Oni poradzili mi, żebym z nim pogadała i powiedziała prawdę, więc wróciłam do domu.. ale jego mama tu była i wtedy wyszłam z domu, żeby pomyśleć.. - Przyłożyłem dłoń do ust, żeby nie wydać jakiegoś niespodziewanego odgłosu. Ona mnie kurwa kocha. Nie wiedziałem czy mam się do siebie uśmiechać jak idiota, czy płakać dlatego, że niczego nie zauważyłem. Pokręciłem głową, dalej nie mogąc uwierzyć w to co słyszałem - Spotkałam go, Niall. Gdy wyszłam z domu spotkałam Iana i on praktycznie zmusił mnie do związku. Zagroził, że zabije Harry'ego, gdy dowie się, że między nami coś jest. Ja.. Nie mogłam na to pozwolić, Niall. Nie mogłam - Złość. Radość. Tak naprawdę nie miałem pojęcia co czuję. Zmusiłem się do odejścia od drzwi. To był ostatni moment, żeby pozostać niezauważonym. Cicho zamknąłem za sobą drzwi i oparłem się o ścianę obok. To było dla mnie, cholernie bardzo, za dużo. Tak strasznie się cieszyłem, bo Emily odwzajemniała moje uczucia, cały czas. Nie mogłem pozwolić, żeby ten idiota Ian zniszczył naszą miłość. Nie mogłem i nie zamierzałem tego zrobić.

*

Podjąłem decyzję. Nie była najlepszą w moim życiu, ale nie miałem innego pomysłu. Stałem pod drzwiami do pokoju Em. Zamierzałem z nią porozmawiać zanim wyjdzie. Wiedziałem, że zaraz to zrobi. Obecnie nie zostawała tu na dłużej niż dzień. Nie pukałem, po prostu wszedłem do środka. Zdziwiłem się, bo nie było jej tam. Rozejrzałem się i zatrzymałem swój wzrok na drzwiach od łazienki. Bez wątpienia dziewczyna była w środku. Usiadłem na brzegu jej łóżka i popatrzyłem na swoje dłonie. Milion razy wymyślałem w myślach naszą dzisiejszą rozmowę, za każdym razem wyglądała ona inaczej. Nie wiedziałem co powie Emily. Mogłem jedynie przypuszczać jaka będzie jej reakcja, na to co zamierzam jej powiedzieć. Mój wzrok przykuła kartka leżąca na stoliku. Nie powinienem jej brać, ale to było zbyt kuszące. Chwyciłem ją w dwa palce i skupiłem swój wzrok na tekście napisanym na niej.

Jutro
5 pm.
Whitehall
Wyścig


Wpatrywałem się w tą kartkę nie bardzo wiedząc co myśleć. Jaki kurwa wyścig?! Odetchnąłem głęboko i zakodowałem w myślach adres. Miałem zamiar wykorzystać tę sytuację jak najlepiej potrafiłem.

* Emily's POV *

Zadzwoniłam do Iana, żeby dowiedzieć się o dokładnym adresie jutrzejszego wyścigu. Chłopak podał mi kilka informacji na raz, do tego bardzo szybko, więc zapisałam to sobie na kartce. Byłam pewna, że za godzinę nie miałabym pojęcia o ulicy, którą dzisiaj powiedział mi Ian, więc nie chciałam ryzykować. Głupio by było, gdybym znowu do niego zadzwoniła i chciała ten adres. Chłopak na pewno nie byłby zadowolony. Często używałam takich kartek. Miałam słabą pamięć, co do mało istotnych rzeczy i zawsze musiałam sobie zapisywać wszystko, żeby pamiętać. Odłożyłam kartkę na stolik i poszłam do łazienki wziąć prysznic. Potrzebowałam tego, żeby choć trochę się zrelaksować. Nie wiedziałam co mnie jutro czeka, nigdy nie byłam w takim miejscu, do tego jeszcze na wyścigu. Zrzuciłam z siebie ciuchy i weszłam do kabiny. Ciepła woda trochę uspokoiła moje rozbiegane myśli, tego było mi trzeba.

-Wróciłam - Krzyknęłam, gdy weszłam do domu, ale nie dostałam odpowiedzi. Weszłam do salonu i zdziwiłam się, gdy nikogo tam nie zastałam. Zazwyczaj siedziało tu pełno ludzi. Zawsze koledzy Iana tu wpadali i robili imprezy. Żadnemu z domowników to nie przeszkadzało, nie licząc mnie, oczywiście. Na stoliku zauważyłam kartkę, więc podeszłam i po prostu postanowiłam ją przeczytać. Od razu rozpoznałam niezbyt ładne pismo chłopaka.

Emily.
Dzisiaj będziesz musiała posiedzieć w domu sama, bo mamy ważną sprawę do załatwienia przed wyścigiem. Spotkamy się jutro o 4 pm przed domem. 
Postaraj się nie tęsknić za mocno, kochanie.
Ian.

Skrzywiłam się na przedostatnie słowo jakie przeczytałam. Rzuciłam kartkę na stół i poszłam do kuchni. Jak zwykle panował tu chaos, który ja musiałam ogarniać. Zacisnęłam ręce w pięści i wypuściłam głęboki oddech. Wiele zrozumiałam dzięki rozmowie z Niallem. Zrobiłam mnóstwo głupot. Ian mnie omamił, nie potrafiłam się mu oprzeć. Patrząc na to z tej perspektywy, niesamowicie tego wszystkiego żałowałam. Owszem, musiałam spędzać z nim czas i udawać kochającą dziewczynę, ale mogłam się powstrzymać od spędzania z nim czasu czy całowania go. Odsunęłam od siebie te myśli i zajęłam się ogarnianiem pomieszczenia. Nie zastanawiałam się co będzie dalej. Na razie żyłam jedynie myślą, żeby przetrwać jutrzejszy wyścig i tylko to mnie obchodziło. 

Czekałam na nich już od dobrych dwudziestu minut. Mieli po mnie przyjechać przed wyścigiem, żebyśmy zabrali się razem. Wkurzało mnie takie coś. Jeżeli mieli zamiar mnie wystawić, to chociaż mogłabym się dowiedzieć o tym wcześniej, żeby nie marznąć przed domem jak idiotka. Wyjątkowo dzisiaj padał deszcz i nie było za ciepło. Nie miałam pojęcia jak się ubrać, nie chciałam odstawać wyglądem od towarzystwa, a nie wiedziałam jak ubiera się na takie wyścigi. Po długim namyślaniu się, po prostu założyłam ciemne spodnie, biały t-shirt, czarną ramoneskę i beanie takiego samego koloru. Rozpadało się chwile po tym jak skończyłam wybierać ciuchy, więc nie miałabym szansy na przebranie się. Mogłam sobie pogratulować wyboru. Gdy już byłam bliska wrócenia do domu i zrezygnowania zobaczyłam zbliżający się samochód. Prychnęłam cicho pod nosem, ale nie zrobiłam nic, żeby nie pokazać złego nastroju. Musiałam grać dobrą i grzeczną dziewczynkę. Na razie nie wiedziałam czy ma to jakiś większy sens, ale wolałam się przysparzać sobie więcej kłopotów. Usiadłam z tyłu, bo miejsce pasażera było zajęte przez jakiegoś chłopaka. Powiedziałam im jedynie cześć i tyle się odzywałam. Byli zajęci swoimi 'ważnymi' sprawami, co mnie uratowało. Nie jechaliśmy długo. Pamiętam jak Ian pokazywał mi to miejsce, nie spodziewałam się, że mogą odbywać się tu wyścigi. Przez niezbyt ładną pogodę miejsce to było jeszcze bardziej klimatyczne. Wysiedliśmy z samochodu. Tak jak sądziłam, było tu mnóstwo ludzi. Tylko kilku stało na ulicy, obok dwóch samochodów i zawzięcie o czymś rozmawiali. Chłopak, który z nami przyjechał poszedł do nich, a ja zostałam z Ianem.
-Dlaczego są tam tylko dwa samochody? - Popatrzył na mnie z lekkim zmieszaniem. Zupełnie nie spodziewał się, że może mnie zainteresować ten temat.
-W każdej rundzie ścigają się tylko dwa samochody, bo większa ilość mogłaby być za dużym zagrożeniem dla ludzi. 
-Droga nie jest zamknięta? - Wyszeptałam ze ściśniętym gardłem. Nie mogłam w to uwierzyć. Oni narażali życie niewinnych ludzi, żeby po prostu się pościgać. 
-Jasne, że nie - Prychnął - Z każdej dwójki wyłaniany jest zwycięzca. Na końcu mamy finał, między najlepszymi i koniec. 
-Ok - Przełknęłam ślinę i odwróciłam swój wzrok od chłopaka. Patrzyłam na to co się dzieje przede mną i nie mogłam uwierzyć. Cholera jasna, co ja tu robię?
-Idę do nich, znajdź sobie jakieś miejsce - Wyminął mnie i skierował się do grupki ludzi na środku. Otworzyłam usta, żeby coś powiedzieć, ale nie miało to najmniejszego sensu. Było tu za głośno i Ian na pewno by mnie nie usłyszał. Okręciłam się dookoła własnej osi, ale nie znalazłam żadnego miejsca, w które mogłabym się udać. Chciałam coś zobaczyć, więc poszłam w miejsce, gdzie była zarówno meta jak i start. Najwidoczniej Ci, którzy się ścigali robili kółko dookoła i kto był pierwszy przechodził do następnej rundy. Pokręciłam głową na głupotę niektórych ludzi. Nie czekałam długo, aż wyścig się zacznie. Blondynka w krótkiej spódniczce wyszła na środek, stanęła między samochodami i po machnięciu flagą one po prostu pojechały. Nie widziałam w tym kompletnie nic ekscytującego. Oparłam się o barierkę, która była przy ulicy i po prostu patrzyłam. Bałam się o ludzi, nieświadomych co się właśnie dzieje, ale nie mogłam nic z tym zrobić. Wszystko działo się bardzo szybko. Samochody startowały, a po pięciu minutach już były z powrotem na mecie. Po trzech rundach nadszedł czas na Iana. Popatrzyłam na niego szeroko otwartymi oczami. Nie miałam pojęcia, że on też bierze udział. Nie byłam w stanie ruszyć się z miejsca. Widać było, że wszyscy go uwielbiali. Teraz było tu jeszcze głośniej, niż przedtem i każdy wołał imię mojego 'chłopaka'. Byłam tak sparaliżowana, że nie ogarniałam co się dzieje dookoła mnie. Teraz czas dłużył się jeszcze bardziej i wydawało mi się jakby ścigali się ponad godzinę. Oczywiście, czego mogłam się spodziewać. Ian wygrał i widać było jego satysfakcję. Potem znowu wszystko działo się bardzo szybko. Chłopaka nie widziałam nigdzie, dopóki nie przyszła jego kolej w finale. Widać było, że znał się ze swoim rywalem. Rozmawiali i śmiali się do siebie. Tym razem nie byłam tak bardzo zszokowana. Oboje podeszli do samochodów i już mieli wsiadać do środka, gdy ktoś głośno krzyknął.
-Ian! - To nie mogła być prawda. Moje serce przyspieszyło obroty do dwustu uderzeń na sekundę. Rozglądałam się dookoła, aby zobaczyć czy przypadkiem się nie przesłyszałam. Zatkałam usta, gdy zobaczyłam jego. Ubrany w czarne spodnie, sportowe buty i czarną kurtkę. Wyglądał tak zjawiskowo jak jeszcze nigdy. Słyszałam każde 'oh' i 'ah' od dziewczyn dookoła mnie, ale nawet nie miałam siły zgromić ich wzrokiem. Harry podszedł do Iana i wymienił z nim parę ostrych słów. Byłam zdesperowana, żeby dostać się do nich jak najszybciej. To co kombinował chłopak nie było dobre, zdecydowanie. Nie miałam wyjścia, musiałam wydostać się, przepychając ludzi dokoła. Byłam na samym początku, więc dostanie się na sam koniec i do tego przebiegnięcie na drugą stronę, na ulicę zajęło mi dużo czasu. Ludzie rzucali mi zdegustowane spojrzenia. Usłyszałam kilka niemiłych uwag, ale nie zwracałam na nie uwagi. Miałam okropne złe przeczucia. Ledwo widziałam na oczy przez deszcz oraz przez łzy zbierające się w nich. Gdy w końcu udało mi się wydostać i miałam zaledwie kilka kroków do samochodu Harry odwrócił się i spojrzał na mnie. Zahipnotyzowana jego spojrzeniem po prostu stanęłam w miejscu. Oderwać oczu nie mogłam, nie mogłam się też ruszyć.
-Harry - Wyszeptałam. Wiedziałam, że zrozumiał, ale pokręcił tylko głową i przerwał nasz kontakt wzrokowy. Gdy chłopak wsiadł do samochodu, którym miał jechać Ian i czekał na start nie powstrzymałam już swoich łez. Złapałam się za głowę i zaniosłam płaczem. Wszystko odbywało się tak szybko. Ludzie krzyczący wokół mnie, oraz ta dziewczyna machająca flagą. Po samochodach został już tylko dym, a ja stałam tam dalej nie mogąc się ruszyć. 


Hej ludzie:) Mam prośbę, napiszcie mi swoją teorię co do następnego rozdziału. Chciałabym po prostu wiedzieć co wy uważacie i czy jestem aż tak bardzo przewidywalna. 

czytasz = komentujesz