piątek, 31 stycznia 2014

Dwanaście.

Cała droga powrotna nie trwała dłużej niż 20 minut, ale dla mnie to była wieczność. Patrzyłam na puste chodniki, ciemne zakamarki, gdzie najodważniejszy bałby się wejść, patrzyłam na pozapalane światła widoczne w oknach, na deszcz który nieustannie padał. Londyn był pięknym miastem, ale w takich momentach jak ten nie chciałam tu mieszkać. Wszystkie te wydarzenia do tej pory utwierdzały mnie w przekonaniu, że tak długo jak Ian mieszka niedaleko, dla mnie miejsca tu nie ma. Nie wiedziałam co robić. Wreszcie, po tylu latach spotkałam Nialla. Nie chciałam znów go stracić, na chwilę obecną był moją jedyną rodziną, jedynym człowiekiem na którego zawsze mogłam liczyć, do którego mogłam się zwrócić o pomoc w każdej, nawet najmniejszej sytuacji. Jedyną przeszkodą był Harry. O nim nawet nie chciałam myśleć.
-Chodźmy do domu, Emily – Odezwał się Niall. Głęboko odetchnęłam i wysiadłam z samochodu. Nie zwróciłam już uwagi na to, żeby przyspieszyć kroku, bo pada. Chłopak spojrzał na mnie pytającym wzrokiem, ale zignorowałam to. Weszliśmy do środka i nie patrząc na nikogo skierowaliśmy się do windy. Dokładnie taki sam obrazek jak wcześniej, tym razem inny chłopak. Portier musiał sobie nieźle o mnie pomyśleć. Zauważyłam, że chłopcy mieszkają na 4 piętrze, dopiero gdy Niall nacisnął właściwy przycisk w windzie. Wcześniej jakoś nie zwróciłam uwagi. Nie chciałam nawet patrzeć na to jak wyglądam, skrupulatnie za każdym razem omijałam wzrokiem lustro, które znajdowało się dokładnie naprzeciwko mnie.
-Musimy znaleźć Ci coś do przebrania, bo się rozchorujesz – Niall znów próbował rozpocząć rozmowę. Wzruszyłam jedynie ramionami i przygryzłam wargę. Mimo wysokiej temperatury panującej w pomieszczeniu, dalej czułam niewyobrażalny chłód. Parę ładnych godzin na deszczu zrobiło swoje. Nie wiem kiedy to się stało, ale poczułam ciepło ramion mojego kuzyna, gdy przytulił mnie do siebie. Wtuliłam twarz w jego szyję starając się nie rozpłakać. Wszystko trwało chwilę, bo musieliśmy wysiąść z windy. Niall spojrzał na mnie z troską i potarł moje ramiona, po chwili pociągnął mnie delikatnie za rękę, żebym wyszła z windy. Podeszliśmy do drzwi i za chwilę znajdowaliśmy się w mieszkaniu mojego kuzyna i Harry'ego.
-Chodź na górę, weźmiesz prysznic i przebierzesz się w jakieś moje ciuchy – Powiedział chłopak i ruszył po schodach, a ja poszłam za nim. Minęliśmy pokój Harry'ego i skierowaliśmy się do pomieszczenia zaraz naprzeciwko, to był pokój Nialla. Był urządzony bardzo podobnie, jednak tu panował trochę większy chaos.
-Przepraszam za bałagan, idź pod prysznic ja tu trochę ogarnę – Delikatnie się do mnie uśmiechnął
-Ale w co ja się ubiorę? - Wyszeptałam i dopiero w tym momencie usłyszałam jak bardzo mój głos jest zachrypnięty. Gardło zaczynało mnie boleć i byłam bardzo senna. To nie były dobre objawy.
-A tak, już – Szybkim krokiem ruszył do garderoby i po kilku chwilach przyniósł mi jakieś spodnie od dresu i swoją koszulkę 
–No leć, może uda nam się jeszcze uniknąć choroby – Popchnął mnie w stronę łazienki.

*

Gorąca woda dała mi chwilę ukojenia, jednak zaraz gdy wyszłam spod prysznica na nowo zaczynałam odczuwać chłód. Chyba złym pomysłem było mycie głowy w tym momencie, ale nie mogłam się powstrzymać. Użyłam szamponu Nialla, który pachniał nawet ładnie, więc nie było źle. Roztrzepałam włosy i przebrana wyszłam z łazienki. Nie miałam nic na nogach, bo skarpetki były mokre, dlatego moje stopy cierpiały obecnie najbardziej. Nie zauważyłam nigdzie mojego kuzyna, więc postanowiłam zejść na dół, poszukać go. Byłam prawie pewna, że właśnie jest w kuchni, więc nie było to wielkim wyzwaniem. Musiałam zmusić moje nogi do chodzenia po zimnych posadzkach, co nie było łatwe. Na szczęście po kilku chwilach stania w miejscu udało mi się jakoś przyzwyczaić do tego uczucia. Wyszłam z pokoju i cicho zamknęłam za sobą drzwi. Gdy odwróciłam się, aby zejść na dół napotkałam spojrzenie Harry'ego. Przeklęłam w myślach i nie chcąc patrzeć mu w oczy spuściłam wzrok na swoje gołe stopy.
-Emily – Powiedział wyraźnie Harry. Nie spodziewałam się, że po prostu wypowie moje imię. Bo co to miało właściwie znaczyć? Zdezorientowana spojrzałam na niego i kompletnie nie wiedziałam co myśleć. Nie potrafiłam nic wyczytać z jego wzroku.
-Możemy pogadać? - Spróbował jeszcze raz. Pokręciłam głową i chcąc jak najszybciej uciec od jego spojrzenia ruszyłam w stronę schodów.
-Em, proszę Cię – Nie spodziewałam się jego dotyku, ale zdziwiłam się również, gdy poczułam jak delikatnie się ze mną obchodził. Nie kontrolowałam tego co się ze mną dzieje przy tym chłopaku. Nie byłam w stanie wypowiedzieć słowa, ale nie chciałam również zostawiać tej sprawy nierozwiązanej. Chciał się wytłumaczyć, proszę bardzo. Pewnie się do niego odwróciłam, co najwyraźniej bardzo go zdziwiło, ale nie powiedział nic, jedynie się uśmiechnął. I znów dołeczki, cudowny widok.
-Powiesz coś wreszcie? - Kolejne pytanie wypłynęło z jego ust. Żadne z nas nie zabierało ręki, chociaż doskonale zdawaliśmy sobie sprawę, że ciągle są złączone.
-Trochę mnie gardło boli – Wyszeptałam z dużymi trudnościami. Naprawdę potrzebowałam porządnej herbaty z cytryną, albo jakiejś tabletki.
-Oh, boli Cię jeszcze coś? - Spojrzał na mnie z troską
-Nie, chyba.. nie – Nie chciałam mu mówić o policzku, który w dalszym ciągu płonął z bólu. Założę się, że i tak już go zauważył.
-Możemy pójść do pokoju? Nie będziemy tak stali na środku korytarza – Spojrzał na mnie z wyczekiwaniem. Doceniałam fakt, że zapytał mnie o zdanie, a nie sam podjął decyzję, że idziemy i już. Przytaknęłam i po chwili znajdowaliśmy się w jego pokoju. Nie pytając go o zdanie usiadłam na łóżku po turecku, aby choć trochę rozgrzać stopy. Gdy się usadowiłam spojrzałam na niego. Patrzył na mnie z uśmiechem, który widać było również w jego oczach. Nie wiedziałam co go tak cieszy, ale podobało mi się to co widzę, aż za bardzo. Nie wiem skąd on wytrzasnął krzesło na kółkach, ale właśnie teraz podsunął je sobie pod łóżko i usiadł zaraz naprzeciwko mnie.
-Okej, to od początku – Przeczesał palcami włosy, zostawiając je w kompletnym nieładzie – Najpierw obiecaj, że nie będziesz przerywała – Spojrzał na mnie i czekał, aż to zrobię. W zasadzie niewiele miałam do powiedzenia, więc bez wahania przytaknęłam – Okej. Wiem, że usłyszałaś to, co powiedziałem do Nialla. I pewnie uważasz mnie za kompletnego idiotę, zważając na to, co stało się chwilę przed tym w pokoju, w sensie tutaj – Odetchnął nerwowo, ale nawet na mnie nie spojrzał. Ja natomiast cały czas obserwowałam jego, chcąc wyczuć czy mówi szczerze – Musisz mi uwierzyć, gdy powiem, że nie miałem tego na myśli. Naprawdę. Powiedziałem to, bo musiałem się jakoś wykręcić od pytań Nialla. Pewnie wiesz, że jest ciekawski i musiałby wiedzieć wszystko. Nie miałem zupełnie ochoty gadać z nim o Tobie i o tym co się stało – Pierwszy raz na mnie spojrzał, a w jego oczach kryła się niepewność – To totalnie oklepana wymówka, wiem, ale kurde.. - Zawahał się – Mówię szczerze, bo jeszcze nigdy po kilku dniach nie zależało mi na żadnej dziewczynie, tak jak na Tobie – Końcówkę powiedział bardzo cicho, nie byłam pewna, czy chciał, żebym to usłyszała – Przy Tobie czuję się inaczej i naprawdę bardzo mi się to podoba.. Nie wiem..
-Jestem za grzeczna? - Wychrypiałam, chcąc dowiedzieć się, co powie teraz. Westchnął przeciągle i znowu odwrócił wzrok.
-Patrząc na Ciebie, widzę delikatną, bardzo wrażliwą dziewczynę, wiesz? Mam takie odczucie, że dzieje się coś złego i że muszę Cie chronić – Ukrył twarz w dłoniach, ale i tak zobaczyłam minimalny rumieniec na jego twarzy. Mówił szczerze – Nie znam Cię na tyle, żeby powiedzieć, czy jesteś grzeczna, czy nie.. Po prostu twoja kruchość i wrażliwość sprawiły, że tak powiedziałem. To jedyne przyszło mi do głowy gdy szukałem jakiegokolwiek argumentu, aby przekonać Nialla. I.. – Przygryzł wargę i spojrzał na mnie spod swoich długich rzęs. Oh, matko. To był genialny widok – Skłamałbym, gdybym powiedział, że wcale nie cieszę się z tego pocałunku – Otworzyłam usta, po chwili je zamykając. Nie miałam pojęcia co powiedzieć. Czułam porządny rumieniec pojawiający się na moich policzkach. Harry obserwował mnie teraz cały czas. Cholera by go wzięła, jak siedziałam normalnie bez efektów specjalnych, to patrzył w podłogę, teraz mu się zachciało.
-Ja.. - Z trudem przełknęłam ślinę, czując okropny ból gardła. Byłam pewna, że skrzywiłam się przy tym, co nie uszło uwadze chłopaka – Ja też tego nie żałuję Harry – Wyszeptałam i popatrzyłam na swoje dłonie, które wydały mi się bardzo ciekawe w tej chwili. Byłam mu winna wyjaśnienia, ale dzisiaj nie miałam na to siły, zastanowiłam się chwilę, ale zaraz dodałam – Ale dopóki nie wytłumaczę Ci wszystkiego to nie może się powtórzyć - Nie mogłam uwierzyć, że to powiedziałam, chciałam tego tak samo jak on, ale musiałam w końcu mu to wyjaśnić i nie ukrywać przed nim niczego.
-Nie możesz teraz? - Zapytał po chwili milczenia. Pokręciłam głową.
-Jestem zmęczona – Wychrypiałam – Poza tym, chyba nie dałabym rady- Widząc jego zdezorientowane spojrzenie, pokazałam na swoje gardło.
-No tak, przepraszam, to było głupie pytanie. Powiesz mi jak będziesz gotowa – Uśmiechnął się – To.. między nami okej? - Zawahał się.
-Jeżeli po tym, co Ci powiem będziesz chciał mnie jeszcze znać, to tak, wszystko okej – Kiwnęłam głową i też delikatnie się uśmiechnęłam.
-Aż się boje, co ty mi powiesz, ale cieszę się, bo dzisiaj żyć nie mogłem, gdy nie chciałaś ze mną rozmawiać – Szepnął do siebie, ale usłyszałam go doskonale. Wstałam z łóżka, uważając, że nasza rozmowa dobiegła końca. Dreszcze przeszły po moim ciele, gdy nogami dotknęłam zimnej podłogi, znowu.
-Boli Cię coś jeszcze, oprócz gardła? - Zaskoczył mnie jego delikatny, troskliwy ton.
-Nie – Spojrzałam na dół, na swoje nogi, a potem znowu na niego – Zimno – Wzruszyłam ramionami.
-Dlaczego ty nie masz skarpetek na nogach?! - Prawie krzyknął – Siadaj – Popchnął mnie na łóżko, gdy już siedziałam niespodziewanie chwycił moje nogi i położył na łóżku. Nie pytając mnie o zdanie prawie biegiem ruszył w stronę swojej garderoby. Siedziałam oniemiała na łóżku, nie wiedząc co się dzieje. Nie zdążyłam nawet zacząć o tym myśleć, a Harry już wrócił.
-Proszę – W jego ręce zobaczyłam grube i bardzo ciepłe skarpetki. Spojrzałam mu w oczy i widząc jego lekko zakłopotaną minę, wielki uśmiech rozjaśnił moją twarz.
-Dzięki – Zaśmiałam się, a on razem ze mną.
Czy musieliśmy przechodzić przez to wszystko dzisiaj? Nie mogło być tak jak teraz?

_________________

Przepraszam, jeżeli są jakieś błędy. 


To chyba dzięki temu teledyskowi dostałam takiego natchnienia :D 
Chyba po raz kolejny zakochałam się w tych pięciu idiotach, ah. Co oni ze mną robią?

Przeczytałaś - Skomentuj, proszę ;) 

poniedziałek, 27 stycznia 2014

Jedenaście.

Im dłużej siedziałam w deszczu na ławce, czułam, że bluza także już przemokła. Byłoby mi to obojętne, gdybym nie czuła tego niesamowitego zimna. Przemarzłam do szpiku kości i nie zanosiło się, abym w najbliższym czasie miała okazję choć trochę się rozgrzać. Pomyślałam o ciepłych ramionach Harry'ego. Chociaż byłam na niego wściekła, musiałam przyznać, że przytulał niesamowicie, w zasadzie całował też. NIE! Skarciłam się od razu w myślach, nie mogę tak myśleć, przecież zostałam przez niego oszukana i upokorzona. Jestem za grzeczna.. Gdybyś tylko wiedział, Harry, gdybyś tylko wiedział. Pokręciłam zrezygnowana głową.

*

Minęło może niecałe 10 minut odkąd wysłałam SMS-a, a chłopak już pojawił się obok mnie. Byłam wdzięczna, że nie przyprowadził ze sobą Harry'ego, nie bardzo chciałam z nim rozmawiać.
-Emily? Dlaczego siedzisz w tej ulewie? - Spojrzał na mnie z troską wymalowaną na twarzy. Wzruszyłam jedynie ramionami i nie odzywałam się więcej. Niall podszedł do mnie bliżej i delikatnie, ciepłą dłonią dotknął mojego policzka.
-Jezu, Em. Jesteś cała skostniała – Potarł obiema rękoma o moje ramiona. - Idziemy – Zdecydowanie chwycił mnie w pasie i postawił przed sobą. Czułam, że wszystkie ciuchy przykleiły się do mnie, ale nie zwracałam na to uwagi. Niall chwycił mnie za łokieć i delikatnym ruchem zachęcił, żebym ruszyła z nim w stronę samochodu. Nie chciałam siadać na jego skórzanym siedzeniu, przecież od razu byłoby całe mokre, ale stanowczym ruchem pchnął mnie w stronę auta, więc w zasadzie nie miałam innego wyjścia. Gdy tylko usiadłam wygodnie z przodu poczułam dreszcze na ciele. Klimatyzacja była ustawiona na wysoką temperaturę, ale nadal czułam chłód. W tym momencie sądziłam po prostu, że za długo przebywałam na zimnie, żeby od razu się rozgrzać. Niall usiadł na siedzeniu kierowcy i popatrzył na mnie. Chwilę się zastanowił i dopiero potem zapytał.
-Skąd masz tę bluzę? - Przechylił lekko głowę.
-Od pewnego chłopaka, który się nade mną zlitował – Machnęłam lekceważąco dłonią i spojrzałam przed siebie.
-Okej – Powiedział niepewnie chłopak – Dlaczego uciekłaś z domu, Em? - Zaraz po zadaniu przez niego pytania spojrzałam na niego z, na pewno, widoczną pogardą w oczach. Nie, że czułam ją do niego, ale przypominając sobie o tamtej sytuacji, nie mogłam postępować inaczej.
-Więc Harry Ci nie powiedział? - Prychnęłam
-O czym? - Podkręcił temperaturę, za co byłam mu bardzo wdzięczna. Nadal się nie rozgrzałam i czułam trochę dziwnie. Mam nadzieję, że nie będę chora. Nie poradziłabym sobie sama, a na Iana nie miałam co liczyć.
-Słyszałam Waszą rozmowę Niall – Przekręciłam głowę tak, że patrzyłam na płynące kropelki deszczu po szybie zaraz obok mnie.
-Więc? - Chyba nie zrozumiał.
-Nie tknąłby mnie, bo jestem za grzeczna? Nie jestem kompletnie w jego typie? - Powiedziałam ze słyszalną urazą w głosie, chociaż nie chciałam tego.
-Tak powiedział, ale..
-Właśnie, Niall. Nie chciałam tego słuchać, nie chciałam, bo nie miałam najmniejszej ochoty wiedzieć dlaczego tak naprawdę mi pomógł, dlaczego mnie poca... - Przerwałam i nerwowo postukałam paznokciem o drzwi. Posunęłam się za daleko, nie powinnam tego mówić, cholera. Zawsze miałam za długi język.
-Harry Cię pocałował? - Bałam się, że Niall straci oczy. Prawie wypadły mu z orbit, gdy usłyszał co powiedziałam.
-Ta, to właśnie powiedziałam – Mruknęłam i przeczesałam dłonią włosy – Nie rozumiem dlaczego to zrobił, a potem powiedział takie rzeczy. Niall, nie zrozum mnie źle, nie świruje o jakieś błahostki, ale mam dosyć ciągłego oszukiwania i życia w niepewności co przyniesie drugi dzień. Myślałam, że z nim będzie inaczej, ale to jest dokładnie to samo co z Ianem – Blondyn wiedział o moim chłopaku jeszcze przed swoją wyprowadzką. Nigdy go nie lubił i starał się wyperswadować mi go z głowy, ale nie słuchałam go wtedy, zbyt zakochana w Ianie.
-Ten dupek? - Prawie krzyknął – Tak długo z nim byłaś? - Był autentycznie zdziwiony. Nie spodziewał się chyba, że Ian potrafi być tyle czasu z jedną dziewczyną.
-W zasadzie to nadal z nim jestem – Powiedziałam cicho, mając nadzieję, że jednak nie usłyszy.
-CO?! - Teraz to naprawdę krzyczał – Jezu, Em. Nic do Ciebie nie dotarło te parę lat temu? Naprawdę? - Powiedział już spokojniej.
-Nie wiń mnie o to, Niall. Każdy chciał, żebym go zostawiła, ale ja go tak bardzo kochałam. Nie potrafiłabym wtedy od niego odejść. Każde słowo wypowiedziane o nim jak o najgorszym tylko bardziej mnie do niego przywiązywało. A Ian.. Wtedy zachowywał się jak ideał, cudowny chłopak, którego każda mi zazdrościła, pamiętasz? - Krzywo się uśmiechnęłam, przypominając sobie czasy, gdy o nic się nie martwiłam, żyłam tylko pozornym szczęściem z moim chłopakiem.
-Opowiesz mi wszystko po kolei, dobrze?
-Okej – Zawahałam się, ale postanowiłam wyrzucić to z siebie.
-Jedziemy do mnie?
-Ale Harry tam jest! - Podniosłam głos
-Obiecuję, że nie będzie Ci wchodził w drogę. Znając życie teraz jest w swoim pokoju, więc nawet nie zauważy, że jesteś u mnie – Przekonywał mnie Niall, ale nadal nie byłam zbyt pewna.
-Co z Ianem? - Cicho powiedziałam i spojrzałam na niego.
-Nic, czy nie możesz po prostu zostać u mnie dzisiaj, nie informując go?
-Oczywiście, że nie mogę – To było chyba oczywiste, znowu posądziłby mnie o zdradę.
-Dobra, zadzwonię do niego. Daj numer – Westchnął, gdy ja chciałam wydobyć telefon z kieszeni spodenek. Spojrzałam na telefon i mina mi zrzedła.
-Mam złą wiadomość.
-Jaką?
-Telefon mi się rozładował – Czy mówiłam już dzisiaj, że wszystko jest przeciwko mnie?
-Jesteś pewna, że nie możesz go nie poinformować? - Jeszcze raz na mnie spojrzał, czekając na odpowiedź.
-Tak.
-W takim razie jedziemy – Westchnął i ruszył z miejsca z piskiem opon. Nigdy nie miałam problemu z szybką jazdą, codziennie się z nią spotykałam więc ogólnie nie przeszkadzało mi to.
-Gdzie?
-Do Iana. Powiemy mu, że nocujesz u mnie.
-Nie możesz tego zrobić, Niall! - Krzyknęłam na niego przerażona – Proszę, nie rób tego.
-Nie mam innego wyjścia, Em. Przecież nic się nie stanie. Tylko mu powiemy, że nocujesz u mnie – Potarł mnie dłonią o ramie w celu choćby minimalnego uspokojenia, ale to niewiele dało. Po chwili zmarszczył brwi i wymamrotał do siebie 'I koniecznie musimy przebrać Cię w coś suchego' To akurat była prawda, więc nie kłóciłam się z nim o to. Zrezygnowałam z jakiegokolwiek komentarza dotyczącego pójścia do Iana, to był szalony pomysł. Droga minęła szybciej niż myślałam, byłam zmuszona podać mu adres, nie miałam innego wyjścia. Pytanie Iana o zgodę było głupie, ale nocowanie poza domem bez żadnej wiadomości z mojej strony, było jeszcze gorsze. Denerwowałam się bardzo, ale Niall siłą wyciągnął mnie z auta. Chciałam wyciągnąć kluczyki z kieszeni spodenek, ale z przerażeniem stwierdziłam, że ich nie mam.
-Trudno, najwyżej dorobimy Ci następne. Jeżeli zgubiłaś je w parku, to raczej małe szanse, żeby ktoś wiedział gdzie mieszkasz i mógł jakoś je wykorzystać, nie? - Chciał mnie pocieszyć, ale mi nie było do śmiechu. Nie pytając mnie o zgodę nacisnął dzwonek do drzwi. Teraz już nie było odwrotu. Czekaliśmy dosłownie parę minut, ale dla mnie to i tak była wieczność. W końcu drzwi się otworzyły i stanął w nich Ian. Spojrzał na mnie, potem na Nialla i jego spojrzenia momentalnie się zaostrzyło.
-No, no kogo ja tu widzę – Syknął przez zęby – Witaj, Horan.
-Nie sądziłem, że mnie pamiętasz, Edwards – Odparł Niall spokojnym tonem.
-Jak mógłbym zapomnieć – Niespodziewanie chwycił mnie za ramię i pociągnął w swoją stronę – Odwiozłeś Em, a teraz zjeżdżaj – Wepchnął mnie do domu i chciał zamknąć za sobą drzwi, ale Niall mu przeszkodził.
-Nie tak szybko, ona jedzie ze mną – Blondyn również wszedł do mieszkania. Odetchnęłam z ulgą, bo nie mógł już go tak szybko wyrzucić, czułam się bezpieczniej, gdy był z nami mój kuzyn.
-Chyba kurwa żartujesz – Zaśmiał się ironicznie. Chciałam się wyrwać z jego uścisku, bo zbyt mocno mnie trzymał, ale gdy tylko poczuł, że próbuję się uwolnić ścisnął mnie jeszcze mocniej. Odwrócił się w moją stronę. 
-Nie rób scen – Warknął
-Przyjechałam tylko, żeby wziąć swoje rzeczy na dzisiaj, Ian. Chciałabym spędzić trochę czasu z Niallem – Starałam się brzmieć na opanowaną, ale nie mogłam nic poradzić na to, że mógł głos drżał.
-Nigdzie nie jedziesz – Znów mnie pchnął, tym razem trochę mocniej. Zbyt późno się zorientowałam co chce zrobić, dlatego nie panując nad swoim ciałem upadłam na podłogę, zaraz koło schodów. Nic wielkiego się nie stało, po prostu uderzyłam się łokciem o podłogę. To wystarczyło, żeby Niall na niego naskoczył. Nie spodziewałam się, że mój kuzyn potrafi się bić. Uderzył z całej siły Iana w szczękę, tak, że ten mocno się zachwiał. Widziałam furię w jego oczach, nie mogłam patrzeć na to co właśnie się dzieje na moich oczach. Nie mogłam pozwolić, żeby przeze mnie Niall ucierpiał. W momencie, gdy Ian chciał uderzyć Nialla, nie wiedząc dokładnie co robię zasłoniłam go przed ciosem. Wolałam sama dostać, niż narażać blondaska na jakiekolwiek szkody. Jedyne co poczułam, to niesamowicie mocny cios w prawy policzek. Na chwilę zrobiło mi się ciemno przed oczami, ale nie upadłam tylko dzięki Niallowi. Przytrzymał mnie i pomógł oprzeć się o ścianę, widziałam jego spojrzenie. Z tego nie mogło wyniknąć nic dobrego. Nie pytał mnie o nic, po prostu rzucił się na Iana. Nie mogłam patrzeć na to co właśnie się dzieje, policzek pulsował od bólu, a ja nie mogłam powstrzymać łez. 'Sama tego chciałaś' Tak, wiedziałam, że mnie uderzy, ale zdecydowanie nie spodziewałam się aż takiego ciosu. Osunęłam się po ścianie i usiadłam na podłodze. Nie mogłam patrzeć na to co właśnie dzieje się między nimi. Niestety wiedziałam na co stać Iana, ale nadal miałam nadzieję, że nie zrobi nic Niallowi. Nie bardzo kontaktowałam co się dzieje dookoła, poczułam jedynie, że ktoś mnie podnosi i pomaga wyjść z domu. Kątem oka zobaczyłam, że to Niall, dlatego nie próbowałam walczyć. Ciągle padał deszcz co nie ułatwiało mi swobodnego dotarcia do samochodu, ale po kilku niedługich sekundach już bezpiecznie siedziałam na miejscu pasażera.
-Em? Wszystko okej? Odezwij się, proszę – Troska była słyszalna w głosie blondyna. Odwróciłam głowę w jego stronę i prawie niezauważalnie skinęłam nią. Widziałam jak zareagował, gdy zobaczył mój policzek, ale nie odezwał się.
-Jedziemy do domu. Nie wrócisz tu już nigdy więcej, o to się nie martw – Zapewnił mnie. Chciałabym w to wierzyć, ale moja znajomość z Ianem na pewno nie skończy się na tym incydencie, to wiedziałam już teraz. 

__________________________
Małe zmiany w zakładce 'Bohaterowie' 

Awh, uwielbiam takiego Nialla.
MOJE KONTO NADAL ZABLOKOWANE! 
chyba muszę się przyzwyczaić do tego nowego :c

Dzięki za wszystkie komentarze, kocham Was;)

Przeczytałaś/eś - Skomentuj 

sobota, 25 stycznia 2014

Dziesięć.

-Em?
-Niall? - Wykrzyknęliśmy w tym samym momencie. Po chwili znajdowałam się w mocnym uścisku blondyna.
-Możecie mi powiedzieć co się dzieje? - Usłyszałam zdezorientowany głos Harry'ego. Dość niechętnie odsunęłam się od Nialla po czym uśmiechnęłam się do niego. Zanim zdążyłam się odezwać, za wyjaśnienia zabrał się Horan.
-Wspominałem Ci kiedyś o mojej dalekiej kuzynce, która mieszka w Brixton, nie? - Zapytał Harry'ego.
-No.. - Widać było jego zdezorientowanie
-Właśnie stoi przed Tobą - Wyszczerzył się i objął mnie ramieniem.
-Wow, to nieźle - Zaśmiał się Harry - To co, pijemy kawę? - Zapytał po chwili ciszy.
-Pewnie, chętnie się napiję. Na dworze trochę się ochłodziło - Niall potarł swoje ramiona, aby nam pokazać, że rzeczywiście jest zimno na zewnątrz.
-Ja muszę wracać do domu, Harry - Przyznałam to bardzo niechętnie. W ogóle nie miałam ochoty siedzieć całymi dniami w domu i, jak najbardziej się da, unikać Iana. Teraz, wiedząc, że on ma broń nie mogłabym wysiedzieć przy nim spokojnie, bez żadnych zmartwień.
-Już? - Widać było jego kwaśną minę, ale szybko przybrał maską obojętności.
-Taak, niestety. Już trochę późno - Odpowiedziałam szybko. Nie miałam pojęcia co zrobić, jak się z nimi pożegnać, dlatego jedynie uśmiechnęłam się.
-Dziękuje za dzisiaj - Zwróciłam się do Harry'ego - Miło było Cię znowu zobaczyć, blondasku – Tym razem popatrzyłam w stronę Nialla.
-O nie - Jęknął i wywrócił oczami - Tylko nie blondasku! - Zaśmiał się.
-Dobrze blondasku - wystawiłam mu język - Musimy się kiedyś spotkać i pogadać, jak za starych, dobrych czasów.
-Pewnie, zapisz mi swój numer - Podał mi swój telefon, ja automatycznie zrobiłam to samo, dając mu sygnał, aby też zapisał mi swój numer. Kilkanaście sekund później już miałam mój telefon z powrotem i mogłam spokojnie wyjść z pomieszczenia. Jeszcze raz się uśmiechnęłam i wymamrotałam jedynie, że pójdę po moją bluzkę. Nie czułam się zbyt komfortowo, bo domyślałam się co mógł sobie pomyśleć Niall. Szybkim krokiem weszłam po schodach i odnalazłam pokój Harry'ego. Nie patrząc na nic, weszłam do łazienki i szybko przebrałam swoją bluzkę. Chciałam móc zachować sobie koszulkę chłopaka, ale to byłoby zbyt osobiste. Położyłam ją na pralce i wyszłam z łazienki. Harry siedział na łóżku i patrzył na mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
-Um.. To do zobaczenia? - Zapytałam niepewna co robić w takiej sytuacji.
-Taa - Mruknął. Ostatni raz na niego spojrzałam i odwróciłam się w stronę wyjścia.
-Mam Cię podwieźć, albo coś? - Usłyszałam, zanim opuściłam sypialnię. Zastanowiłam się trochę. Prawdopodobnie jest zimno, a to kawałek drogi, której nie znam.
-Jeżeli to nie problem - Nieśmiało się uśmiechnęłam.
-Jasne, że nie - Założył bluzę, która leżała obok niego i podszedł do mnie. Wyszliśmy razem na korytarz i zeszliśmy po schodach. Zabrałam się za ubieranie butów, w czasie gdy Harry poszedł porozmawiać z Niall'em. Słyszałam tylko przytłumione głosy, nie zastanawiając się długo ruszyłam w tamtym kierunku, żeby się dowiedzieć co było tematem ich rozmów.
-Coś między wami jest? - Zapytał Niall, na co mimowolnie spłonęłam rumieńcem.
-Nie, pewnie, że nie - Odpowiedź nie była jakimś wielkim zaskoczeniem, ale zadziwiające było to, że ruszyło mnie to trochę. Powiedział to z takim przekonaniem, jakby dla niego nasza znajomość, nie miała żadnego znaczenia.
Pomyślałam nad tym chwilę. Po co mi pomógł, gdy ratownik do niego zadzwonił? Dlaczego zabrał mnie do siebie i pozwolił spać w jego łóżku? Dlaczego mnie pocałował?! Nie rozumiałam jego zachowania. Powoli zaczynało mnie to wszystko irytować.
-.. Po prostu tak to wygląda – Odparł Niall
-Może i tak, ale mówię Ci, że kompletnie nic między nami nie ma. Ona nie jest nawet w moim typie – zaśmiał się – Proszę Cię Niall, wiesz że bym jej nie ruszył, jest zbyt.. grzeczna – Oboje się roześmiali. Byłam w szoku, dla Harry'ego to wszystko była jedynie głupia zabawa, a ja myślałam...
Natłok myśli, załzawione oczy i poczucie oszukania, te czynniki zebrały się we mnie, a ja nie potrafiłam sobie z nimi poradzić. Nie kontrolowałam tego co robię. Wybiegłam z mieszkania nie zamykając za sobą drzwi, nie obchodziło mnie to, czy będą się martwić i mnie szukać, czy nie. Nie mogłam tam dłużej zostać.
'Idiotka, idiotka, idiotka' Takie myśli chodziły po mojej głowie. Byłam na tyle głupia, żeby uwierzyć, że ktoś może się mną zainteresować? Prychnęłam pod nosem, a z moich oczu potoczyły się łzy. Który to ja już raz płakałam w ciągu dzisiejszego dnia? Nie chciałam czekać na windę, dlatego zbiegłam w dół schodów. Nie pamiętam na którym piętrze mieściło się mieszkanie Harry'ego, ale nie było to zbyt nisko. Chwała Bogu, za conversy i za to jakie są wygodnie, inaczej nie dałabym rady. Pod koniec dostałam małej zadyszki, ale wszystko dało się uregulować. Portier dziwnie na mnie spojrzał, gdy tak wybiegłam na zewnątrz, ale nie zwróciłam na niego uwagi. Jedyne co zauważyłam, to deszcz. On już nawet nie padał, tylko dosłownie można nazwać to ulewą. Jedyny plus, to taki, że nikt nie będzie widział moich łez. Nie miałam pojęcia, gdzie iść. Nie zastanawiając się nad tym zbyt długo skierowałam się w stronę lewą. Jeszcze chwilę biegłam, ale zrezygnowałam, bo przez łzy nie było to takie łatwe. Mimo dosyć wczesnej godziny, przez pochmurną pogodę i deszcz było ciemniej niż zazwyczaj. Mało ludzi kręciło się dookoła, ale mi to nie przeszkadzało. Chciałabym pójść do parku, gdzie kiedyś byłam z Harrym, ale nie znałam drogi. Cholera, muszę kiedyś kupić sobie jakąś mapę Londynu i trochę pozwiedzać, nie mogę wiecznie być na czyjejś łasce, bo nie wiem jak dość gdziekolwiek. Mijałam już chyba setny dom i nic się nie zmieniało. Postanowiłam skręcić w jakąś ulicę, może dojdę gdzie indziej, nie chciałam kręcić się po osiedlach i szukać szczęścia. Przy najbliższej okazji skręciłam w prawo. Przeszłam kawałek pod tunelem i znalazłam się w parku. O, miła odmiana. Wszystkie ławki były mokre, cóż trochę padało, nie miałam czemu się dziwić. Teraz, na dość otwartej przestrzeni zrozumiałam, że jest mi cholernie zimno. Deszcz nie należał do najcieplejszych, a ja byłam tylko w spodenkach i krótkim rękawku, brawo Emily. Nie mogłam przewidzieć, że będę wracała o tej godzinie do domu i że będzie padało. Telefon ciągle dzwonił, ale nie zwracałam na niego uwagi. Nie miałam najmniejszego zamiaru ponownie spotykać się z Harrym. Nie chciałabym być jego zabawką, którą zostawiłby przy najbliższej okazji. Co on sobie w ogóle myślał? W tym momencie nie czułam smutku, tylko niesamowitą złość na chłopaka z lokami. Założę się, że nie byłam pierwszą, którą tak oszukał i później wykorzystał. Dzięki Niallowi udało mi się uniknąć upokorzenia. Mimo, że wcześniej chodziłam cała w skowronkach, przez ten pocałunek, teraz jedynie go żałowałam. Co z tego, że czułam się przy nim świetnie, jak to wszystko było traktowane przez Harry'ego jak zabawa? No właśnie, nic z tego. Miałam gęsią skórkę i coraz bardziej odczuwałam na swoim ciele skutki deszczu i szybkiego spadku temperatury. Nie pozostało mi nic innego, jak zadzwonić po kogoś z domowników. Do głowy od razu wpadła mi Jade, ale ona nie miała prawa jazdy, super. Miałam dzwonić do Iana? Chyba nie pozostało mi nic innego. Gdy odblokowałam telefon, zobaczyłam ponad 20 SMS i 10 połączeń, wszystkie od Harry'ego i Nialla. A czego mogłam się spodziewać? W końcu to przed nimi uciekłam. Nie patrząc na nic, usunęłam wszystko i wybrałam numer Iana. Sygnał ciągnął się w nieskończoność, a ja coraz bardziej zamarzałam. Pierwsze połączenie przerwana. Co do cholery? Nie dawałam za wygraną, zadzwoniłam do niego jeszcze raz.
-Co? - Warknął do słuchawki. Mhm, chyba nie był w humorze.
-Mam sprawę – Przygryzłam wargę, bojąc się co powie.
-Tylko szybko.
-Trochę się zgubiłam a rozpadał się deszcz i nie wiem jak wrócić do domu, więc pomyślałam..
-Nie, Em. Musisz jakoś sama wrócić, ja nie mam w tej chwili czasu – Przerwał mi.
-Ale jak mam wrócić? Nie znam miasta! - Prawie krzyknęłam, wkurzona na jego zachowanie.
-Przykro mi – Rozłączył się. Jeszcze bardziej byłam podminowana. Dlaczego wszyscy są przeciwko mnie dzisiaj? Zrobiłam coś komu, czy jak? Telefon zadzwonił ponownie. Nie wiem dlaczego go odebrałam, nawet nie patrząc od kogo jest połączenie.
-Ta?
-O Boże, Emily. W końcu odebrałaś! - Usłyszałam zachrypnięty głos Harry'ego.
-Sama nie wiem, dlaczego to zrobiłam – Mruknęłam.
-Gdzie jesteś? Dlaczego wyszłaś z mieszkania? Miałem Cię podwieźć – Powiedział trochę spokojniej niż na początku.
-Nie ważne gdzie jestem. Po prostu wyszłam, nie chcę żebyś mnie gdziekolwiek podwoził. Skończyłam moją odpowiedź, dlatego teraz się rozłączam – Wysyczałam do słuchawki.
-Emily! - Krzyknął – Nie rozłączaj się, proszę. Powiedz mi o co chodzi, nie rozumiem nic – Wyczuwałam dziwną nutę w jego głosie, ale nie potrafiłam stwierdzić co to było.
-Wszystko jest bardzo proste, Harry. Ty nie chcesz mieć ze mną nic wspólnego, ja w tym momencie nie chce mieć nic wspólnego z Tobą. Wszystko jest na miejscu, wszystko proste. Już rozumiesz?
-Nie rozumiem! Dlaczego mam nie chcieć mieć z Tobą cokolwiek wspólnego? Co ty wymyśliłaś?
-Nic nie wymyśliłam – Krzyknęłam – Podobno jestem zbyt grzeczna, prawda?
-Oh.. Em, o to chodzi. Proszę.. – Starał się wyjaśnić.
-Nie chcę tego słuchać – Musiałam się rozłączyć, po prostu nie mogłam go więcej słuchać.
Nie zważając na to, że ławka była mokra usiadłam na niej. Poczułam się bardzo niekomfortowo, siedząc w mokrych ciuchach, na mokrej ławce w trakcie niesłabnącej ulewy, ale co poradzić. Starałam się jakoś ogrzać moje ramiona, kompletnie nic mi to nie dawało. Nie wiem ile czasu tak siedziałam, patrząc na tworzącą się kałuże koło moich butów, aż usłyszałam czyjś głos.
-Hej, potrzebujesz pomocy? - Podniosłam głos i zobaczyłam młodego chłopaka, trochę mniej przemokniętego niż ja.
-Nie – Przy odpowiedzi pokręciłam jeszcze głową i popatrzyłam na najbliższe drzewo.
-Chcesz, żebym Cię odwiózł do domu? - Wskazał głową na swój samochód.
-Nie, mam niedaleko, zaraz się zbieram – Skłamałam.
-Na pewno? - Spojrzał na mnie, niepewny co robić w takiej sytuacji.
-Taa – Wymamrotałam i przeczesałam palcami całkowicie przemoczone włosy.
-Trzymaj – Podniosłam wzrok i zobaczyłam, że wyciągnął w moją stronę rękę ze swoją bluzą, która nie była prawie w ogóle przemoczona.
-N..Nie mogę tego przyjąć – Zająknęłam się, zdziwiona tym gestem ze strony nieznajomego chłopaka.
-Jasne, że możesz. Ja już jadę do domu i jej nie potrzebuję, Tobie przyda się bardziej – Puścił mi oczko. Wstałam i wzięłam od niego okrycie. Gdy ją założyłam niewyobrażalne uczucie ciepła ogarnęło moje ciało.
-Dziękuje – W tym momencie pierwszy raz odkąd wybiegłam z domu, szczerze się uśmiechnęłam.
-Spoko – Wzruszył ramionami – Do zobaczenia - Skierował się w stronę swojego samochodu.
-Czekaj! – Zawołałam go, na co się odwrócił.
-Jak mam Ci ją oddać i kiedy?
-Kiedyś – Uśmiechnął się i odszedł do swojego samochodu.
Stałam jeszcze chwilę w bezruchu. Bluza była bardzo ciepła i przyniosła mi niemałą ulgę. Wiedziałam już, że na Iana nie mam co liczyć. Zastanowiłam się chwilę. Jedyny pomysł jaki mi przyszedł do głowy, był niezbyt interesujący, biorąc pod uwagę co się stało przedtem, ale nie miałam innego wyjścia.

Jestem w parku kilka przecznic od waszego mieszkania, przyjedziesz?

Wysłałam. Cóż, już nie było odwrotu. Usiałam w tym samy miejscu i czekałam na jakąkolwiek reakcje na mojego SMS-a. Kilka minut później poczułam wibracje w kieszeni.

Już jadę, nie ruszaj się stamtąd. 

środa, 22 stycznia 2014

Dziewięć.

Ponownie mam zablokowanego TT (miejmy nadzieję chwilowo) dlatego powiadomiłam Was z innego konta :)


Gdy się obudziłam, nie bardzo wiedziałam co się dzieje. Nie byłam na pewno w swoim pokoju i ta myśl była na tyle niepokojąca, że poderwałam się do góry z mocno bijącym sercem. Rozejrzałam się po pokoju i wtedy uświadomiłam sobie co się stało i gdzie jestem. Moje ciało natychmiast się zrelaksowało i z powrotem ułożyłam się wygodnie na poduszce. Kątem oka zauważyłam Harry'ego i to był najpiękniejszy z możliwych widoków. Jego loki były porozrzucane po całej poduszce, a on sam spał odwrócony twarzą do mnie z lekko uchylonymi ustami. Był niesamowicie spokojny podczas snu i totalnie uroczy. Nie znałam konkretnego powodu dlaczego chciałam, żeby ze mną został. Znałam go kilka dni, a już razem spaliśmy, hoho Emily niezła jesteś. Wzięłam do ręki telefon, żeby sprawdzić godzinę. 18:38. CHOLERA. Cały dzień poza domem, co ja powiem Ianowi? Na samo wspomnienie jego imienia się wzdrygnęłam. Tak bardzo chciałabym móc się od niego uwolnić, ale to było niemożliwe. Jak najszybciej znaleźć pracę i poszukać jakiegoś małego mieszkanka, na dobry początek. Uda mi się od niego uwolnić, wierzę w to. Poczułam, że Harry zaczyna się trochę kręcić, chyba się budzi. Nie może zobaczyć, że już nie śpię, ale dalej leżę z nim w łóżku. Em, myśl! Iść stąd czy udawać, że śpię? Nie znałam domu, nie miałam gdzie pójść, dlatego wybrałam drugą opcję. Ułożyłam się na boku, odwrócona do Harry'ego i zamknęłam oczy, bo wiedziałam, że chłopak się zaraz przebudzi. Macie czasami takie uczucie, że choć nie widzicie niczego podejrzanego to czujecie na sobie czyjś wzrok? No właśnie, ja tam miałam w tym momencie. Ciężko było utrzymać zamknięte oczy, ale nie mogłam się teraz poddać. To było trochę dziwne, Harry się obudził i po prostu leżał i patrzył. Robiłam to samo przedtem, więc jesteśmy kwita. Nie wiem ile czasu tak mi się przyglądał, ale w końcu wstał i wyszedł z pokoju. Zrobił to bardzo cicho, prawdopodobnie pomyślał o mnie, nie chciał mnie budzić. Jego zachowanie zaczynało zachwycać mnie coraz bardziej. Nie naciskał, gdy nie chciałam powiedzieć mu, co się stało, pozwolił mi spać u siebie w łóżku, został ze mną, gdy go potrzebowałam, zjawił się od razu, gdy otrzymał telefon, nie chciał mnie budzić mimo, że była bardzo późna godzina. Ideał chłopaka, nie żartuje. Dlaczego nie mogłam go poznać kilka lat wcześniej, przed Ianem? Wszystko byłoby prostsze i lepsze. Nie lubiłam, gdy musieliśmy udawać słodką parkę przed jego znajomymi, a tak naprawdę kompletnie się nam nie układało, przecież to bez sensu. Znowu moje myśli krążą wokół Iana. Postanowiłam wstać z łóżka i się trochę ogarnąć. Pościeliłam łóżko i skierowałam się do łazienki. Wiedziałam gdzie jest, bo wcześniej się tam przebierałam, dlatego bez problemu trafiłam. Byłam pewna, że Harry poszedł na dół, więc otworzyłam drzwi bez pukania. Jakież było moje zdziwienie, gdy przed lustrem w pomieszczeniu stał chłopak w samych spodniach i ogarniał swój wygląd. Przez chwilę patrzyłam na niego przerażona, starałam się nie obczajać jego torsu, ale cholera, był gorący. Znowu przeniosłam spojrzenie na jego twarz i zobaczyłam roześmiane oczy wpatrzone we mnie. Natychmiast się odwróciłam i wymamrotałam ciche przeprosiny.
-Przepraszam.. Ja.. Ja myślałam, że poszedłeś gdzieś na dół, czy coś, inaczej bym nie weszła, bez pukania. Przepraszam
-Emily, jak widać nie jestem nagi, więc teoretycznie nic się nie stało - Jego głos był totalnie rozbrajający, chrypka słyszalna była jeszcze bardziej. O mój Boże, jakie to było seksowne. Przestań, Em! Otrząsnęłam się po kilku sekundach i jeszcze raz cicho przeprosiłam. Nie chcąc już dłużej stać w tym przejściu jak idiotka po prostu zamknęłam drzwi nawet na niego nie patrząc. Usiadłam na łóżku i ciągle zażenowana patrzyłam w jeden punkt. Słyszałam, że Harry wyszedł z łazienki, ale nie podniosłam wzroku. Chłopak trochę się pokrzątał po sypialni i usiadł zaraz obok mnie.
-Przecież nic się nie stało, Em - Zaśmiał się i klepnął mnie delikatnie w ramie, chyba chcąc żebym na niego popatrzyła.
-Wiem, ale powinnam była zapukać, przepraszam - Słysząc jego śmiech, nie mogłam tego nie odwzajemnić. Podniosłam głowę, ale dalej na niego nie patrzyłam.
-Nie mów, że żałujesz, bo wiem, że tak nie jest - Usłyszałam jego cichy szept przy moim uchu, na co ciarki mimowolnie pojawiły się na całym moim ciele. Zaskoczona, nie bardzo wiedząc co robię, odwróciłam się w jego stronę i spojrzałam prosto w oczy. Jego wzrok był inny, tęczówki były ciemniejsze niż zwykle, dlatego z fascynacją się temu przyglądałam. W pierwszej chwili nawet nie zauważyłam, że jesteśmy bardzo blisko siebie. Gwałtownie wciągnęłam powietrze, ale starałam się zachować rozsądnie. Spojrzałam na niego pewnym wzrokiem.
-A co, jeżeli powiem, że wcale mnie nie ruszyło to, co zobaczyłam? - Zapytałam, dziwiąc się, że głos mnie nie zdradził. Był zaskoczony, to na pewno, ale po chwili rozbawienie rozbłysło w jego oczach.
-Nie uwierzę Ci - mruknął, mniej pewny siebie niż przedtem.
-Chyba będziesz musiał - Tym razem to ja się uśmiechnęłam i wstałam, podążając do łazienki. Nie udało mi się dojść do drzwi, nie spodziewałam się, że Harry złapie mnie za nadgarstek i odwróci w swoją stronę. Nie spodziewałam się również, że za chwilę jego usta wylądują na moich. Pocałunek był delikatny, jakby chłopak orientował się, czy może posunąć się dalej, czy nie. Nie zamierzałam mu przerywać, na pewno. Zauważył, że oddaje każde najmniejsze muśnięcie. Ujął moją twarz w swoje dłonie i pewnie przejechał swoim językiem po mojej dolnej wardze. To uczucie było tak niesamowite, że nawet się nie zastanawiając dałam mu dostęp. Mruknął przez pocałunek, ale nie przerwał go. W tym momencie było mi tak bardzo gorąco, nie miałam pojęcia czy to przez wysoką temperaturę w pokoju, czy przez chłopaka który właśnie mnie całował. Nie wiedziałam co zrobić z rękami, więc niepewnie oparłam je na jego brzuchu. Językiem pieścił moje podniebienie, a ja nie marzyłam o niczym innym, jak to, żeby tylko nie przestawał. Ostatni raz delikatnie musnął moje usta i się odsunął. Obydwoje nie mogliśmy unormować oddechu, ta chwila była bardzo intensywna. Znów czułam rumieniec na mojej twarzy, ale teraz nie chciałam niczego z tym robić.
-Wiedziałem - Wyszczerzył się, a ja musiałam przyznać mu rację. Niechętnie się od niego odsunęłam i szybko zabrałam ręce z jego brzucha. Zobaczył moje zażenowanie i głośno się zaśmiał, ale nic nie powiedział.
-Idę - Musiałam odchrząknąć, bo głos nie chciał ze mną współpracować - Idę do łazienki - Przytaknął i odprowadził mnie wzrokiem, do drzwi, a potem aż ich za sobą nie zamknęłam. Spojrzałam w lustro i zobaczyłam, że nie wyglądam tak źle jak myślałam. Włosy miałam trochę poczochrane, ale nie było tragedii. Dzięki temu, że się dzisiaj nie malowałam, nie musiałam teraz walczyć z plamami po tuszu na policzkach. Byłam jeszcze trochę zarumieniona, ale ogólnie podobało mi się to jak wyglądam. Zauważyłam, że moje ciuchy leżą tam, gdzie je wczoraj zostawiłam, więc przebrałam spodenki. Zostawiłam sobie bluzkę Harry'ego, bo była wygodniejsza i pachniała lepiej. Przepłukałam jeszcze usta specjalnym płynem, który stał zaraz koło umywalki i wyszłam z łazienki. Chłopaka nie było w pokoju. Wyszłam na korytarz i rozejrzałam się po nim, nikogo nie było.
-Harry? - zawołałam, chcąc dowiedzieć się, gdzie iść.
-Zejdź po schodach na dół i chodź do kuchni, powinnaś trafić - Odkrzyknął. Super, że karzesz mi samej chodzić po twoim wielkim domu i szukać nie wiadomo czego. Zeszłam po schodach. Minęłam salon i poszłam tam, gdzie myślałam, że jest kuchnia, drzwi były otwarte. Weszłam do środka i zaskoczona cicho krzyknęłam.
-Co ty tu robisz?!


PRZEPRASZAM!
Zwyczajnie nie miałam głowy do pisania, przez ostatnich kilka dni, ale postanowiłam w końcu coś naskrobać
Mam nadzieję, że pocałunek wynagrodzi Wam czekanie ;)
+przepraszam, że takie krótkie:c


Przeczytałeś/aś - Skomentuj, proszę! 

sobota, 18 stycznia 2014

Osiem.

Chciałam tego, ale jednocześnie jednak nie chciałam. Wiem, jestem dziwna, ale nic nie mogę poradzić na to, że w sytuacjach takich jak ta, właśnie Ian chodzi mi po głowie. Czy uda mi się utrzymać moją znajomość z Harrym w tajemnicy? Czy po kilkunastu godzinach znajomości mogę stwierdzić jakieś głębsze uczucie do tego chłopaka z lokami? Czy on nie zamierza mnie wykorzystać a potem zostawić? Czy jestem w stanie uwolnić się od Iana? I najważniejsze pytanie, czy dalej go kocham? Na te pytania nie znałam odpowiedzi, dlatego nie mogłam podejmować pochopnych decyzji i angażować się w jakiś dziwny układ z chłopakiem, będąc jeszcze w związku. Chciałam się widywać z Harrym. Był jedyną osobą, przy której szczerze się uśmiechałam, która dawała mi nadzieję na lepsze jutro. Sam fakt, że jeszcze nigdy się tak z nikim nie czułam, taka wolna i szczęśliwa jednocześnie, powinien dać mi do myślenia, ale nie chciałam tego robić. Z drugiej strony Ian. Gdyby nie on nie pokłóciłabym się z rodzicami, ale nie zwalam na niego winy. To była moja decyzja. Teraz dzięki niemu mam gdzie mieszkać, gdybym zdecydowała, że od niego odejdę gdzie bym poszła? Nie mogłam wpaść do Harry'ego i z uśmiechem na twarzy oznajmić, że się wprowadzam, bez przesady. Nie mogłam też wrócić do domu, tato jasno dał mi do zrozumienia, że on już nie ma córki. Żadne wyjście nie jest dobre. Na razie zostawię to tak jak jest, zobaczymy co z tego wyjdzie. Poprosiłam Harry'ego, żeby mnie odprowadził tylko kawałek, musiałam sobie wszystko przemyśleć. Nie chciał się zgodzić, jako argumentów używał późną porę i fakt, że nie znam miasta, ale udało mi się go przekonać.
Wróciłam do domu i całe szczęście nikogo nie spotkałam na swojej drodze. Klucze leżały tam gdzie je zostawiłam, więc szybko weszłam do pokoju i zakluczyłam drzwi od wewnątrz. Nie spieszyłam się, było trochę po 21, więc miałam jeszcze sporo czasu. Wzięłam gorący prysznic, był mi bardzo potrzebny. Założyłam jakiś podkoszulek i krótkie spodenki, po czym poszłam spać.

Czwartek zleciał mi naprawdę bardzo szybko, wstałam koło południa, ubrałam się w jakieś dresy i T-shirt, a włosy związałam w niedbałego koka. Nie wychodziłam nigdzie na miasto. Po południu jedynie przeszłam się trochę po ogrodzie i chwilę tam posiedziałam, ale nigdzie dalej nie chciałam iść. Musiałam wszystko przemyśleć. Harry pytał czy się spotykamy, ale okłamałam go, mówiąc, że źle się czuje. Był uroczy, napisał mi listę rzeczy które mam robić, a których nie, gdy jestem chora oraz to, że koniecznie muszę leżeć w łóżku i pić gorącą herbatę. Dzięki tej wiadomości uśmiech nie schodził mi z twarzy, ale gdy tylko przypomniałam sobie co ma się stać jutro, od razu humor mnie opuszczał. Chciałam się dowiedzieć o co chodziło z tą tajemniczą rozmową między Ianem, a tym kolesiem i zamierzałam za nimi pójść i zobaczyć co oni kombinują. Muszę wstać bardzo wcześnie, żeby nie poszli beze mnie, dlatego nastawiłam budzik na 6. Na samą myśl o tak wczesnej pobudce się skrzywiłam, ale po południu zamierzałam to odespać. Nie było nawet mowy o tym, że mogłabym zostawić tę sprawę bez niczego i się nią nie przejąć, o nie. Jak na złość nie mogłam zasnąć, nic dziwnego w końcu nigdy nie kładłam się spać przed północą, a teraz była to godzina 21:40. Im dłużej leżałam, tym bardziej zamykały mi się oczy i w końcu po długich mękach, zasnęłam.
Obudził mnie niesamowicie irytujący dźwięk budzika. Wymamrotałam pod nosem jakieś przekleństwo i niechętnie uniosłam powieki do góry. Zaraz jednak znowu zamknęłam oczy przez słońce, które padało prosto na mnie. Gdy tylko sobie przypomniałam cel mojej wczesnej pobudki, od razu się rozbudziłam  i szybko wyleciałam z łóżka. Ubrałam byle jakie szorty i bluzkę, do tego najwygodniejsze buty, czyli trampki. Włosy spięłam w wysokiego kucyka i umyłam zęby. Nie chciało mi się malować i nawet nie miałam na to czasu. Najciszej jak tylko się dało otworzyłam drzwi i odetchnęłam z ulgą, gdy usłyszałam głosy na dole. To znak, że jeszcze nie wyszli. Kilka minut musiałam poczekać i gdy usłyszałam, że się zbierają stanęłam na ostatnim stopniu schodów, tak, że nie było mnie widać z salonu. Po chwili wyszli. Szybko udałam się do drzwi i przez małe okienko obok zobaczyłam, że są już na tyle daleko, że mnie nie zauważą. Wyszłam z domu i cały czas modliłam się, żeby nie wsiedli do jakiegoś samochodu, wtedy nie miałabym szans na śledzenie ich. Moje modlitwy zostały wysłuchane, Ian z tym samym kolesiem co ostatnio kierował się w dół ulicy. Co jakiś czas chowałam się za samochodem, czy drzewem, żeby mieć pewność, że pozostanę niezauważona. W takich momentach zazdrościłam Harry'emu Potter'owi jego peleryny niewidki i tej miotły od Quidditcha. Jak się okazało zatrzymali się niedaleko sklepu. Może chcieli coś zjeść? Widać było, że nad czymś zawzięcie dyskutują, ale byłam za daleko by usłyszeć co jest tematem ich rozmów. Obserwowałam ich dobre 10 minut, dopiero wtedy zdecydowali się wejść do sklepu. Widząc jak znikają za drzwiami podeszłam bliżej, bo nie mogłam uwierzyć, że chcą tylko coś kupić. Zajrzałam przez szybę i moje serce zamarło. Ian stał z bronią w ręku, nad starszym panem, który najwyraźniej był sprzedawcą. Wiedziałam, że to czym zajmuje się mój chłopak jest niebezpieczne, ale kurwa mać, skąd on ma broń?! Chyba nie chciałam odpowiadać sobie na to pytanie. Modliłam się tylko, żeby nie strzelił, ten staruszek był tak okropnie przerażony, że nie mogłam powstrzymać łez. Patrzyłam ze ściśniętym sercem jak trzęsącymi się dłońmi wyjmuje pieniądze z kasy i podaje je temu facetowi obok Iana. Nie pofatygowali się nawet o kominiarki, widać, bardzo dobrze to sobie zaplanowali i wiedzieli, że starszy pan na pewno niczego nie powie i na pewno nie zadzwoni po policję. Wzięli całe pieniądze i zapakowali je do plecaka. Normalnie jak jest napad to ma się ze sobą worek, prawda? Just saying. Nie mam o tym pojęcia, po prostu tak jest w filmach. Zapewne nie chcieli wzbudzać za dużego zainteresowania chodząc z wielkim czarnym workiem po mieście z samego rana. Wcale nie byłoby to dziwne, wcale. Czujecie tę ironię? Widziałam jak Ian chowa pistolet do plecaka, dlatego odetchnęłam z ulgą, że nic nie zrobił sprzedawcy. Ale zaraz znowu moje serce stanęło, gdy uświadomiłam sobie, że oni zaraz wyjdą ze sklepu i mnie zobaczą. Jak najszybciej oderwałam się od ściany i uciekłam na tyły sklepu. Serce chciało mi wyskoczyć z piersi, bałam się tak niesamowicie bardzo. Wiedziałam, że nie przyjdą tu zobaczyć co kryje się między kartonami za sklepem, ale i tak nie mogłam uspokoić oddechu i bijącego serca. Czekałam tam chwilę, ciągle płacząc. Nie mogłam uwierzyć, że Ian był zdolny do czegoś takiego, był bydlakiem bez serca, jak ja mogłam go kochać? Ostrożnie wyjrzałam zza sklepu i nie dostrzegając niczego podejrzanego wyszłam na ulicę. Odwróciłam się jeszcze, żeby zobaczyć co ze staruszkiem, który musiał uczestniczyć w tym zdarzeniu i zaniepokoiłam się, gdy nigdzie go nie zauważyłam. Próbowałam sobie wmówić, że po prostu poszedł na zaplecze, żeby się uspokoić, ale moja intuicja mówiła coś innego. Weszłam do sklepu, otwierając drzwi przez koszulkę. Nie chciałabym być w to jakkolwiek zamieszana, wolałam się upewnić, że nie zostawię żadnych śladów. Szybkim krokiem podeszłam do lady i zamarłam, gdy zobaczyłam sprzedawcę leżącego na podłodze. Kompletnie nie wiedziałam co się z nim stało, sama też nie miałam pojęcia co zrobić. Starałam się trochę uspokoić i dopiero wtedy uświadomiłam sobie, że powinnam zadzwonić po karetkę. Policji wolałam nie wzywać, przynajmniej na razie. Trzęsącymi się dłońmi wybrałam właściwy numer. Nie musiałam długo czekać na akceptację powiadomienia, powiedziałam kobiecie, która odebrała tyle ile byłam w stanie i z niecierpliwością czekałam w sklepie na pomoc. Sprawdziłam czy ten pan oddycha i z ulgą stwierdziłam, że nie muszę się popisywać zdolnościami ratowniczymi, których nie posiadam. Niedługo potem usłyszałam sygnał karetki. Dwóch młodych ratowników wbiegło do środka i od razu zabrali się za pomoc staruszkowi. Cały czas łzy płynęły po moich policzkach, ale nie chciałam się teraz uspakajać, to mi pomagało. Gdybym miała trzymać te wszystkie emocje w sobie, sama bym padła i mnie też musieliby ratować. Ktoś położył mi dłoń na ramieniu, jednocześnie mnie strasząc. Wzdrygnęłam się i szybko odwróciłam. Zobaczyłam mężczyznę, ubranego podobnie jak Ci dwaj ratownicy, którzy zajmowali się teraz tym panem. Miał on łagodne spojrzenie, dlatego dosyć szybko się uspokoiłam.
-Nic Ci nie jest? - Miał nieskazitelnie czysty i przyjemny głos, który idealnie nadawał się do tej pracy. W każdej chwili mógł kogoś uspokoić i wychodziło mu to znakomicie.
-N-nie.. - Wykrztusiłam przez łzy.
-Będziesz w stanie powiedzieć mi co się stało? - Pokiwałam głową na znak, że się zgadzam i razem z nim poszliśmy na zewnątrz. Nie kontrolowałam swojego ciała, miałam dreszcze i nie mogłam uspokoić potoku łez. Nigdy nie płakałam zbyt dużo, dlatego zdziwiłam się ich ilością. Miły mężczyzna, który chciał ze mną porozmawiać chciał, żebym usiadła z nim na tyle karetki. Zrobiłam o co prosił, bo dłużej już bym nie wytrzymała stojąc, czułam, że w każdej chwili mogę się przewrócić. Opatulił mnie kocem i cierpliwie czekał, aż coś powiem. Bardzo chaotycznie i zupełnie nieskładnie powiedziałam mu co się stało, ale chyba to mu wystarczyło. Oczywiście ominęłam część z napadem. Prosił, żebym wybrała numer najbliższej mi osoby. Nie chciałam tego robić, ale nalegał, uważając, że ktoś musi się mną zająć. Kompletnie nie wiedziałam co robić, nie mogłam zadzwonić do Iana, ani do Jade. Kto inny mógłby mi pomóc? Chwilę jeszcze myślałam i do głowy przyszła mi jedna osoba. Harry. Nie za bardzo kontrolując to co robię wybrałam jego numer i podałam telefon ratownikowi.
-Dzień dobry, panu.
Słyszałam, że Harry był trochę zaniepokojony, co przyniosło mi dziwne ciepło, którego w tym momencie tak potrzebowałam.
-Emily nic nie jest, tak. Była po prostu świadkiem małego incydentu, ale już wszystko pod kontrolą.
Nie byłam w stanie usłyszeć co powiedział chłopak po drugiej stronie słuchawki.
-Jesteśmy koło sklepu na Baker Street.
-Tak, jeżeli mógłby pan, to bardzo proszę, nie jestem pewny czy Emily uda się dotrzeć samej do domu... Dobrze, dziękuje.. Do widzenia.
Odzyskałam telefon.
-Pani znajomy obiecał, że zaraz się zjawi - Mężczyzna uśmiechnął się do mnie ciepło.
Straciłam poczucie czasu, nie miałam pojęcia ile go minęło do czasu gdy przyjechał Harry. Sama przed sobą mogę przyznać, że zachowywałam się jak po dobrych narkotykach. Docierały do mnie strzępki rozmów Harry'ego z ratownikiem, który opowiedział mu wszystko co się dzisiaj działo. Dostrzegałam zmartwione spojrzenia rzucane w moją stronę, ponieważ nie mogłam oderwać wzroku od chłopaka z lokami na głowie. Nie chciałam myśleć o niczym innym, tylko o nim. Czułam ciepło, gdy tylko splótł nasze palce, chcąc dodać mi trochę otuchy. Nie mogłam dłużej wytrzymać. Wstałam, dlatego koc spadł mi z ramion, ale nie przejęłam się tym. Na chwiejnych nogach ruszyłam w stronę Hazzy i gdy tylko udało mi się bezpiecznie wyjść z karetki najmocniej jak potrafiłam przytuliłam się do niego. Głośno wypuścił powietrze i oplatając mnie rękami w talii przycisnął mnie do siebie jeszcze bardziej. W porównaniu z nim byłam naprawdę bardzo niska, dlatego bez problemu mogłam oprzeć się czołem o jego ramię. Czułam jego ciepło i zapach, wydawało mi się to takie normalne i bezpieczne. Poczułam jak Harry próbuje przejść ze mną w inne miejsce, dlatego całkowicie mu ufając na oślep podążałam tam, gdzie on. Słyszałam zamieszanie, najprawdopodobniej tego staruszka, który dzisiaj mógł być zabity przez mojego własnego chłopaka, wynosili właśnie i zabierali do szpitala. Cały czas miałam przed oczami tę scenę, ale starałam się myśleć o czym innym, padło na Harry'ego.
-Zabieram Cię do domu, Em - szepnął Harry, a ja momentalnie się od niego odsunęłam. Przerażona spojrzałam w jego oczy.
-Nie możesz mnie tam zabrać - Krzyczałam przez łzy - Proszę Cię, nie zabieraj mnie tam.. Ja nie chce.. On mnie zabije, Harry.. On mnie zabije - Łzy płynęły a ja nie mogłam uspokoić oddechu.
-Nie, nie, nie - Szybko zaprzeczył - Zabieram Cię do siebie, Emily. Pojedziemy do mnie, rozumiesz? - Złapał moją twarz w swoje dłonie i patrzył w moje zapłakane oczy.
-Tak - Szepnęłam. Chwilę staliśmy po prostu na siebie patrząc, ale nie mogłam tego wytrzymać. Odsunęłam się od niego.
-Możemy już jechać? - Dalej na niego nie patrzyłam.
-Jasne, chodźmy - Złapał mnie za rękę i splótł nasze palce, nie kontrolując tego co robię odwzajemniłam uścisk jeszcze mocniej. Długo tak nie poszliśmy, najwyraźniej zaparkował bardzo blisko tego całego zdarzenia. Jego samochód był taki o jakim zawsze marzyłam. Czarny Range Rover, moje cudeńko. Otworzył mi drzwi od strony pasażera i pomógł usadowić się wygodnie na fotelu. Po chwili już siedział na swoim miejscu i ruszyliśmy w stronę jego domu. Starałam się zapamiętać gdzie jedziemy, sama nie wiem dlaczego. Podróż nie zajęła nam dużo czasu, najwidoczniej mieszkał bardzo blisko. Znów pomógł mi wyjść z auta i podążyliśmy w stronę jego mieszkania. Budynek był jednym z tych nowocześniejszych. Udaliśmy się w stronę windy, za pomocą której szybciej znaleźliśmy się tam, gdzie chcieliśmy. Podeszliśmy do drzwi i Harry kluczem je otworzył. Przepuścił mnie, co dodało mu jeszcze więcej plusów, których i tak miał wystarczająco dużo. Mieszkanie było bardzo ładne i duże. Dominowały tu ciemne kolory, które wskazywały na obecność tylko mężczyzn. Usiedliśmy w salonie.
-Chcesz mi powiedzieć, co się stało, Em? - Zapytał delikatnym głosem.
-Przecież wiesz - szepnęłam
-Ale wiem też, że nie chodzi tylko o to co widziałaś. Jesteś zbyt rozbita. Ja chcę Ci tylko pomóc - Znów objął mnie ramieniem i przycisnął do siebie. Miał absolutną rację, przecież chodziło głównie o Iana. Moje oczy ponownie stały się zaszklone. Pokręciłam głową i tym dałam mu znać, że nie jestem w stanie o tym mówić. Miał trochę zawiedzioną minę, ale nie naciskał. Mimo naprawdę wczesnej pory byłam tak cholernie zmęczona wydarzeniami dnia dzisiejszego, że nie uszło to uwadze chłopaka.
-Chodź na górę, położysz się spać - Złapał mnie za rękę. Po schodach do góry i drugie drzwi na prawo, to był jego pokój. Wszystko było bardzo ładnie urządzone, ciemnobrązowe ściany, do tego dywan tego samego koloru. Natomiast meble miał beżowe, które idealnie pasowały do pościeli. Gdy tak oglądałam jego pokój, zdążył wziąć ze swojej, jak mniemam, garderoby jakieś spodenki i bluzkę oraz mi je przynieść. Szybko, nie tracąc czasu przebrałam się w łazience i wróciłam do pokoju. Siedział na łóżku i patrzył na mnie z delikatnym uśmiechem, który chciałam odwzajemnić, ale wyszedł z tego tylko marny grymas. Zdziwiłam się, gdy kazał mi się ułożyć na łóżku i tu przespać, ale nie miałam siły protestować. Okrył mnie kołdrą i chciał wyjść z pokoju.
-Harry?
-Tak? - Zatrzymał się i odwrócił w moją stronę
-Mógłbyś... zostać tu ze mną? - Zapytałam trochę onieśmielona, co oczywiście wywołało rumieniec na mojej twarzy. Widziałam jego zdziwienie, ale szybko się ogarnął i z uśmiechem przytaknął. Poszedł do garderoby i po niecałej minucie wrócił przebrany w jakieś spodnie dresowe i T- shirt, podobny do tego, który ja miałam na sobie. Wsunął się pod kołdrę i przytulił się do moich pleców obejmując mnie w talii. Może nie to miałam na myśli, gdy chciałam, żeby został, ale nie zamierzałam narzekać. W ciepłych ramionach Harry'ego od razy zasnęłam.



Ale jestem zadowolona z tego rozdziału:)
Baardzo szybko go napisałam. Po prostu usiadłam i wyszedł cały za jednym zamachem.
To sukces biorąc pod uwagę to jak się czuje, ale pisząc o takim Hazzie nie sposób nie poczuć się lepiej. 
Dziękuje za każdy komentarz i tyle wyświetleń. Kocham Was!

Przeczytałeś/aś - Skomentuj, proszę:)

środa, 15 stycznia 2014

Siedem.

Mimo, że widziałam Harry'ego dopiero dwa razy to zawsze jego włosy ułożone były tak, że grzywka przykrywała praktycznie całe czoło. Tym razem było inaczej, włosy miał zaczesane do tyłu. Podobało mi się jak wyglądał, ale wolałam wersję z grzywką. Lubiłam jego nawyk przeczesywania jej palcami i układania za każdym razem tak samo. Miał piękne loki, czasami patrząc na swoje proste zazdrościłam mu ich. Musiał przyjść trochę wcześniej, bo gdy weszłam na główną ulicę już czekał. Szybkim krokiem do niego podeszłam.
-Cześć - Uśmiechnął się, ukazując swoje dołeczki
-Hej - Odwzajemniłam jego uśmiech. Nie bardzo wiedziałam jak się zachować, bo mimo, że wcześniej chciałam tego pocałunku, czułabym się źle zdradzając Iana, który nadal był moim chłopakiem. Przerywając dosyć niezręczną ciszę pociągnęłam go delikatnie za ramię tak, by się ruszył i żebyśmy w końcu gdzieś poszli. Od razu załapał o co mi chodzi i teraz już szliśmy przed siebie.
-Rodzice tak Ci pozwalają chodzić o tej porze na spacerki? - Zapytał Harry po dłuższej chwili. Takiego pytania się nie spodziewałam, nie bardzo wiedziałam co powiedzieć, ale na pewno nie chciałam mówić mu prawdy.
-Taak - delikatnie się zaśmiałam, żeby moja odpowiedź była bardziej wiarygodna - A twoi? - Zapytałam szybko, żeby zmienić temat.
-Jakbym z nimi mieszkał to bym wiedział - Wyszczerzył się chłopak - Wyprowadziłem się dwa lata temu, mieszkam z przyjacielem, Niall'em. Będziesz musiała go kiedyś poznać.
-Tak, bardzo chętnie - Odparłam cicho. Szkoda, że nie każdy ma takie kolorowe życie i tak wspaniałych przyjaciół - Gdzie idziemy?
-Nie mam żadnych konkretnych planów, możemy po prostu pójść na spacer, znam jedno takie fajne miejsce.
-Jasne, czemu nie - Przeszliśmy w dół mojej ulicy, potem skręciliśmy w prawo i znaleźliśmy się w bocznej uliczce. Było po 19, ale w końcu było lato, pogoda była bardzo ładna. Mijaliśmy kilkanaście restauracji, barów, kawiarni. Po cholerę tego tu tyle!?
-Harry?
-Mhm? - Spojrzał na mnie
-Po co w tym mieście w jednym miejscu tyle tych kawiarni i w ogóle?
-Nigdy się nad tym nie zastanawiałem - zaśmiał się
-Idziemy i co chwila jakaś kawiarnia, no nie mogę z tego. Po co tyle! Połowa z tego by starczyła, i tak by było za dużo.. - Czasami tak miałam, zaczynałam gadać do siebie i po prostu nie mogłam tego powstrzymać. Cóż, czasem warto porozmawiać z kimś mądrym. Kątem oka zobaczyłam, że Harry patrzy na mnie i się śmieje. Natychmiast przestałam mówić i również na niego spojrzałam podnosząc jedną brew do góry.
-Co? - Zapytałam go, chłopak natomiast ciągle się śmiał -No co? - Powtórzyłam pytanie już trochę poirytowana.
-To jak prowadziłaś ze sobą samą konwersację i jak to przeżywałaś, komiczne - Ciągle się szczerzył, wyglądał tak cudownie. Ciemno brązowe włosy miał w kompletnym nieładzie, oczy miał teraz trochę innego koloru, zielono-niebieskie. Śmiał się co ukazywało jego idealne dołeczki w policzkach i śnieżnobiałe zęby.
Był ubrany w czarne jeansy, białe conversy do tego biały podkoszulek z dekoltem w serek i czarną marynarkę. Cholera, ideał.
-Emily? - Otrząsnęłam się z zamyślenia i zauważyłam, że stoi naprzeciwko i na mnie patrzy. Jezu, musiałam wyglądać jak idiotka wpatrując się w niego rozmarzonym wzrokiem i myśląc o nie wiadomo czym. Opuściłam wzrok i ponownie się zarumieniłam. Mimowolnie przygryzłam swoją wargę i starałam się myśleć o czymś innym. Po chwili poczułam jak Harry palcem podnosi moją brodę do góry. Napotkałam jego przeszywający wzrok i jeszcze bardziej się zarumieniłam. Halo, jest na sali ktoś kto potrafi powstrzymać rumieńce? Błagam, niech mi ktoś pomoże, odwdzięczę się!
-Jesteś urocza, Em - Przejechał kciukiem po moim policzku, doskonale zdając sobie sprawę z tego jak na mnie działa. Mógłby w każdej chwili wykorzystać to przeciwko mnie i wiedział o tym. Przez mówienie mi takich rzeczy chciał chyba, żebym mu tu padła na zawał na środku ulicy. Nawet nie zdałam sobie sprawy, że Harry pochylił się w moją stronę. Serce chciało mi wyskoczyć z piersi, a oddech mimowolnie przyspieszył. Czy on chciał mnie pocałować?! Jego twarz była coraz bliżej mojej, a mi z każdym centymetrem brakowało coraz więcej powietrza. Gdy już całkowicie się nachylił niespodziewanie przesunął się trochę w lewo i pocałował mój policzek, muskając również kącik ust. Zaraz potem trochę się odsunął, ale nadal był pochylony w moją stronę.
-Już niedługo - Zadowolony z tego jak na mnie działa, wyprostował się i pociągnął mnie za rękę, żebyśmy poszli dalej. Już niedługo? O co mu chodziło?! Czyżby z wyprzedzeniem planował nasz pocałunek? Cholera, to było bardzo dziwne, jak ten chłopak na mnie działał. Przyspieszone bicie serca, rumieńce, rozkojarzenie i rozmarzony wzrok. To tylko kilka z moich objawów jakie się pojawiały przy Harry'm. Nieciekawie, stanowczo nie powinnam sobie pozwolić na takie zachowanie mając chłopaka, ale nie chciałam o nim teraz myśleć. Nawet nie zdałam sobie sprawy, że ciągle mamy splecione palce. Uświadomiłam sobie to dopiero jak postanowiłam się trochę ogarnąć i zająć naszym spacerem. Nie narzekałam, szczerze powiedziawszy. Minął chyba z miesiąc, gdy ostatnio szłam gdzieś z Ianem za rękę, może nawet więcej. W ogóle nie powinnam tego brać pod uwagę, chciał po prostu pokazać kumplom, że ma dziewczynę i tyle. Właśnie w tym momencie to sobie uświadomiłam. Za każdym razem, gdy szliśmy gdzieś sami, jego ręce zajęte były przez coś innego. Najczęściej telefon, albo piwo, gdy nie jechaliśmy samochodem. Byłam dziewczyną na pokaz, to bolało.
-Już jesteśmy - Powiedział Harry i zaraz potem usiadł na trawie pociągając mnie za rękę na dół. Zdziwiona popatrzyłam na niego, ale usiadłam. Okolica była naprawdę piękna. Park, ale było tu niewielu ludzi. Przed nami rozciągał się widok na dosyć spory staw. Daleko w tyle widać było wysokie budynki, co tylko nadawało charakter i urok temu miejscu. Wszystko było tak nieskazitelnie zielone, aż trudno uwierzyć, że codziennie przewijało się tu tylu ludzi. Jeszcze raz rozejrzałam się dookoła i w końcu spojrzałam na Harry'ego.
-Podoba Ci się? - Zapytał z widoczną nadzieją w oczach.
-Tu jest cudownie - Uśmiechnęłam się do niego.
-Tak, lubię tu przychodzić pomyśleć.
-Ja od dzisiaj też tu zacznę przychodzić, ale najpierw musisz mi narysować mapkę jak tu dojść.
-Oczywiście, następnym razem Ci ją dam - Zaśmiał się, a ja razem z nim.
Ciągle trzymał mnie za rękę. W tym momencie bawił się moimi palcami. Patrzyłam na niego i chciało mi się śmiać z tego co wyrabiał. Udawał, że moje palce to ludzie, chodził nimi sobie po nodze, potem wyginał je w różne strony, oczywiście uważając, żeby za bardzo nie przegiąć. Był tak cholernie naturalny i to było w nim cudowne. Znałam go bardzo krótko, ale czułam, że będę mogła mu zaufać. Bawiąc się palcami, zapewne niechcący delikatnie połaskotał mnie w wewnętrzną część dłoni. Szybko wyrwałam mu dłoń, na co spojrzał na mnie zdziwiony.
-Mam tam łaskotki - Wyjaśniłam mu. Jego uśmiech nagle zdał mi się bardziej cwany i nie wiedziałam o co chodzi dopóki nie przewrócił się na mnie łaskocząc po brzuchu. Nienawidziłam tego.
-Ha..Harry, proszę - wydukałam przez śmiech
-O co mnie prosisz?
-Puść mnie, błagam - Spojrzałam na niego moim firmowym spojrzeniem, ale nie zadziałało. Znów zaczął mnie łaskotać. Wyrywałam się, błagałam, żeby mnie puścił, ale nic z tego. Musiałam coś szybko wymyślić i udało się.
-Ała - złapałam się za bok i udawałam, że bardzo boli. Harry natychmiast przestał i spojrzał na mnie przerażony.
-Em? Co Ci jest? - Pytał mnie. Widziałam jego wzrok, ale dobrze mu tak.
-Boli - Powiedziałam cicho, udając delikatny szloch. Masz za swoje!
-O kurwa. Dasz radę wstać? Jezu, po co ja o to pytam. Musisz wstać, idziemy do szpitala, albo coś. Cholera jasna, przepraszam - Zdziwiłam się z jaką łatwością, a zarazem delikatnością mnie podniósł. Jeszcze chwilę udawałam, że mnie boli, ale gdy tylko nadarzyła się okazja najszybciej jak się dało zaczęłam od niego uciekać.
-Żartowałam! - Krzyknęłam, biegnąc przed siebie bez oglądania się.
-Zapłacisz mi za to! - Usłyszałam jego głos, gdy już się zorientował, że tylko udawałam.
Przez chwilę udawało mi się uciekać, ale gdy tylko znalazłam się niedaleko drzewa Harry mnie złapał.
Cholera. Z całych sił próbowałam mu znowu uciec, ale nie dało rady. Odwrócił mnie do siebie przodem i oparł o drzewo swoje dłonie kładąc za mną na wysokości mojej głowy.
-I co teraz? - Wyszeptał z delikatnym uśmiechem na twarzy. Nie odpowiedziałam mu, po prostu wpatrywałam się w jego oczy, zresztą on robił dokładnie to samo. Żadne z nas się nie odzywało, ale to nie był problem. Nie powinnam tak myśleć, ale właśnie w tym momencie było idealnie.



Przeczytałaś/eś - zostaw po sobie komentarz, proszę.
Zmieniłam trochę opis Harry'ego w zakładce 'bohaterowie'. Nie mieszka on z całym 1D (zespół nie istnieje w opowiadaniu), tylko z Niall'em.

poniedziałek, 13 stycznia 2014

Sześć.

Przerażona jak najszybciej odsunęłam się od Harry'ego, on zrobił to samo. Szybko spojrzałam w stronę, skąd dochodził głos i z ulgą stwierdziłam, ze to tylko Jade. Chwała Bogu. Moje policzki znów się zaróżowiły, gdy popatrzyłam na równie zażenowanego chłopaka. Mimowolnie zaśmiałam się na tą, dość komiczną, sytuację. Harry odchrząknął
-To ja już pójdę, do widzenia, Emily - Obdarzył mnie jeszcze jednym długim spojrzeniem.
-Do zobaczenia - szepnęłam, ale jego już nie było.
Odwróciłam się w stronę osoby, która bardzo potrzebowała mojej obecności w tamtym momencie. Jade szybkim krokiem szła w moją stronę z niezbyt zadowoloną miną. Po chwili już stała obok mnie.
-Co ty do jasnej cholery wyprawiasz, Em?! Kto to był? - Jej twarz była niemalże czerwona ze złości.
-Ja nic nie robię - Uśmiechnęłam się całkowicie nieszczerze i nie czekając na nią ruszyłam w stronę domu. Usłyszałam jej głośne westchnięcie.
-Posłuchaj mnie, Emily - złapała moje ramię i odwróciła tak, że stałam naprzeciwko niej -Ja wszystko rozumiem. Ian czasami nie zachowuje się właściwie, ale to nadal twój chłopak i jeżeli dowiedziałby się o jakimś innym, z którym się spotykasz, dosłownie zabiłby was oboje. Emily, proszę - Jej spojrzenie trochę złagodniało i teraz patrzyła na mnie prawie błagalnym wzrokiem.
-Wiem, że by to zrobił i to jest najgorsze. Powiem Ci szczerze, że nigdy nie czułam się bezpiecznie w jego towarzystwie, nie mam pojęcia co w danym momencie przyjdzie mu do głowy i co zrobi. On jest kompletnie nieprzewidywalny, a mnie to zwyczajnie męczy. Czasami mam go po prostu dosyć. On nie zachowuje się niewłaściwie tylko czasami, Jade. Chciałabym mieć normalnego chłopaka, z którym mogłabym wyjść na spacer, porozmawiać o zwykłych rzeczach czy po prostu pooglądać telewizję. Z Ianem nigdy tego nie miałam, on nie był dla mnie jak prawdziwy chłopak, nigdy się nie zachowywał jak chłopak - westchnęłam.
-Mówisz o jakiejś konkretnej sytuacji? - Jade zawsze była bardzo spostrzegawcza, tym razem było tak samo.
-Niee - Najprawdopodobniej to, że w momencie odpowiedzi nie patrzyłam jej w oczy mnie zdradziło.
-Nie wierzę Ci, Emily. Powiedz mi o co chodzi.
-Naprawdę nie mówiłam o niczym konkretnym, tak ogólnie - Starałam się wymigać od odpowiedzi.
-Zdajesz sobie sprawę, że i tak Ci nie wierzę? - Podniosła jedną brew do góry.
-Ian uderzył mnie, gdy dowiedział się, że pisałam z Harry'm - Widać było, że jest nieźle zszokowana tą informacją. Chwilę przetwarzała ją sobie w głowie, dopiero potem się odezwała.
-Uderzył? - Szepnęła.
-Tak, Jade. -Znów westchnęłam - Możemy już iść do domu?
-Jasne, chodźmy - W spokoju zrobiłyśmy kilka kroków, gdy znowu się odezwała - Mam pytanie, Em
-Tak? - Zaciekawiona spojrzałam na nią.
-Gdybym Wam.. no wiesz, nie przerwała. Pocałowalibyście się? - Jej bezpośrednie pytanie znowu mnie zawstydziło. Pochyliłam głowę, żeby włosy zakryły moje różowe policzki.
-Tak, chyba tak - Powiedziałam jak najciszej się da.
-Tak myślałam - Nie wiedziałam co o tym wszystkim myślała, ale nie chciałam już więcej o to pytać. W niecałą minutę już byłyśmy pod domem. Jade wyciągnęła klucze od domu i otworzyła nam drzwi.
-Nikogo nie ma? - Byłam bardzo zdziwiona tym faktem.
-Mhm - przytaknęła - Musieli załatwić coś ważnego - Gdy wypowiadała to słowo zrobiła w powietrzu cudzysłów. Taa, te sprawy były takie ważne, wyczujcie ironię.
-Idę do siebie - Powiedziałam i weszłam po schodach, żeby dostać się do mojego pokoju. Chwilę pogrzebałam w małej torebce i gdy w końcu znalazłam klucz, weszłam do pokoju.
Zdjęłam buty, kurtkę, odłożyłam torebkę i z telefonem w ręce położyłam się na łóżku. Koniecznie musiałam znaleźć pracę, wtedy mogłabym sobie pozwolić na laptopa, internet w telefonie stanowczo mi nie wystarczał.
Ciągle coś się zawieszało, albo w ogóle nie chciało wczytać, niesamowicie irytujące. Nie wiem ile czasu tak leżałam i przeglądałam strony, gdy dostałam SMS. Oczywiście od raz wiedziałam od kogo był, mimowolnie przypomniałam sobie nasz dzisiejszy niedoszły pocałunek. Kurde, naprawdę tego chciałam, a nie powinnam.
Szybko odblokowałam telefon i wyświetliłam wiadomość.

Kiedy się widzimy? ;) 

Już za mną tęsknisz, Harry? 

Tak, czy to coś złego? 

Oczywiście, że nie:)

To kiedy?

W tym momencie przyszedł mi do głowy bardzo szalony pomysł.

Możemy jeszcze dzisiaj, pasuje Ci?

Jak najbardziej;) Jesteś pewna, że tym razem nikt nie będzie Cię wołał przez pół miasta?

Nie musimy stać pod moim domem.

Dłuższy wypad, tak? Zgoda! Będę po Ciebie o 19;)

Spotkamy się na końcu mojej ulicy, żeby mieć pewność, że nikt nie będzie wołał;)

Oh, ok. Masz rację.

Wiem;) 

Do zobaczenia, Emily.

Całkowicie oszalałam chcąc się z nim spotkać. Mam nadzieję, że Iana nie będzie w domu, nie będę się musiała przynajmniej tłumaczyć dlaczego wychodzę i z kim idę. Spojrzałam na zegarek i zobaczyłam, że jest już 17:15. Jak ten czas szybko leci. Stanęłam przed lustrem i zastanawiałam się czy się przebrać. Gdy to zrobię pomyśli, że się stroiłam, ale gdy ja zostanę w tych samych ciuchach, a on się przebierze, będzie niezręcznie. Cholera. Im dłużej tam stałam tym większy miałam dylemat. W końcu postanowiłam się przebrać, co mi zależy. Wybrałam coś luźnego i wygodnego ( to ) Jeszcze raz spojrzałam na zegarek i ze zdziwieniem stwierdziłam, że na wybieraniu rzeczy zeszła mi prawie godzina. Miałam jeszcze niecałe 40 minut do spotkania. Postanowiłam nie brać torebki, do kieszeni wsadziłam tylko telefon i trochę pieniędzy, w razie czego. Chwilę posiedziałam na łóżku i postanowiłam się zbierać. Oczywiście zamknęłam drzwi, ale tym razem klucz schowałam pod dywan, który leżał na korytarzu. Nie rzucał się w oczy, dlatego miałam nadzieję, że nikt nie zechce sprawdzać co takiego tam leży. Usłyszałam głosy z dołu, kurde, chłopacy już wrócili. Jak najciszej się dało zeszłam po schodach, całe szczęście, że wyjście z domu było tak, że nikt kto siedział w salonie nie mógł tego zobaczyć. Już miałam wyjść z domu, ale zaciekawił mnie głos, którego nigdy wcześniej nie słyszałam. Podeszłam bliżej ściany, żeby więcej usłyszeć. 
-Myślisz, że wszystko się uda, stary? 
-Jasne, nie może być inaczej. Nam się zawsze udaje.
-Też racja. Kiedy?
-Dzisiaj mamy środę.. Najlepiej będzie tak koło piątku, oczywiście jak najwcześniej, żeby niewiele ludzi się tam kręciło - Dlaczego ma się tam kręcić niewielu ludzi? Co oni kombinują do cholery?!
-Okej, jesteśmy umówieni. Do zobaczenia na miejscu. 
-Okej, siema, stary - Usłyszałam głośne kroki. Jak najszybciej i jak najciszej się dało wydostałam się z domu i schowałam za sporym krzakiem pod domem. Nie miałam pojęcia po co to tu rosło, ale dzisiaj był wyjątkowo przydatny. Gdy drzwi się otworzyły zobaczyłam potężnego, wysokiego mężczyznę. Miał coś koło dwóch metrów wzrostu, na oko. Był jednym z tych, których widząc na chodniku omijasz szerokim łukiem. Nie oglądając się za siebie facet wsiadł do swojego samochodu i odjechał spod domu. Gdy upewniłam się, że nikogo nie ma wyszłam z ukrycia i ruszyłam w stronę, gdzie miałam spotkać się z Harry'm. 




Krótkie i nudne, przepraszam, ale naprawdę nie czuję się dzisiaj za dobrze. Nie mogłam nic wymyślić.
PRZECZYTAŁAŚ/EŚ - SKOMENTUJ, PROSZĘ.

niedziela, 12 stycznia 2014

Pięć.

Rano obudziłam się bardzo wcześnie. Nie chciałam siedzieć w domu i znosić towarzystwa tych ludzi. Byłam maksymalnie wkurzona na Iana i jego zachowanie, tym razem nie wybaczę mu tak szybko, nie ma mowy. Zerknęłam na zegarek, była dopiero 8:06. Na pewno wszyscy jeszcze śpią. Podniosłam się z wygodnego łóżka i usiadłam na brzegu zakładając kapcie. Zauważyłam, że telefon ciągle leży pod drzwiami, tam gdzie rzucił go wczoraj Ian. Szybkim krokiem podeszłam do niego, żeby sprawdzić czy wszystko działa jak należy. Był wyłączony. Nerwowo stukając paznokciem o podłogę czekałam aż w końcu się włączy. Gdy to zrobił i upewniłam się, że działa odetchnęłam z ulgą. Od razu otrzymałam cztery nowe wiadomości. Wiedziałam od kogo były, w końcu z nikim innym nie pisałam SMS. Z uśmiechem na ustach odczytałam wiadomości.

Dobranoc jeszcze raz ;)x

Chyba jeszcze nie śpisz, prawda?

Wszystko okej?

Przesadzam, pewnie po prostu zasnęłaś. 


Jakby wyczuł, że coś się działo. Znowu sprawił, że się uśmiechnęłam. 


Dzień dobry, Harry. Masz rację, po prostu spałam ;) 


Czułam się źle, okłamując go, ale nie mogłam powiedzieć mu prawdy. Wsadziłam telefon do kieszeni moich dresów i ruszyłam w stronę łazienki. Szybko umyłam zęby, nie chciało mi się brać prysznica, dlatego zrezygnowałam. W momencie, gdy popatrzyłam w lustro natychmiast się skrzywiłam. Cały mój lewy policzek był zaczerwieniony od uderzenia, nie miałam pewności, że uda mi się to zamaskować. Nałożyłam trochę więcej podkładu, mimo to, nadal nie było to idealnie zakryte. Westchnęłam, ale już nic z tym nie robiłam. Pomalowałam oczy i zabrałam się za układanie włosów. Wszystko przerzuciłam na lewą stronę, tak aby włosy choć trochę zakrywały mój policzek. Nie chcąc już na siebie patrzeć wyszłam z łazienki i zabrałam się za szukanie ubrania na dzisiaj. Po kilku minutach postanowiłam, że ubiorę to. Wyszłam z pokoju i zamknęłam za sobą drzwi. Szybkim krokiem ruszyłam po schodach, żeby mieć pewność, że nikogo nie spotkam. Zostało mi dosłownie parę kroków i byłabym poza domem, ale chyba nie było mi to pisane. Ktoś złapał mnie za nadgarstek i odwrócił w swoją stronę. Dlaczego wcale się nie zdziwiłam, gdy zobaczyłam przed sobą Iana? 
-Gdzie się znowu wybierasz? - warknął, ciągle nie puszczając mojego nadgarstka.
-Wychodzę, nie będę siedzieć cały czas w domu - Próbowałam wyswobodzić swoją rękę z jego uścisku, ale na nic się to nie zdało, jego uchwyt stawał się coraz mocniejszy. 
-Idziesz się z nim spotkać, nie? - Znowu był wściekły
-Nie. Pamiętasz, chciałeś, żebym znalazła pracę. Nie dam rady tego zrobić nie wychodząc z domu - Odważnie patrzyłam w jego oczy, chociaż tak naprawdę niesamowicie się bałam. Nigdy nie potrafiłam zaufać mu do końca, zawsze zrobił coś to zniechęcało mnie do niego, ale nie potrafiłam od niego odejść. Wczorajszy incydent zadecydował, mimo, że go kochałam, nie potrafiłam już czuć się przy nim bezpiecznie. Gdy zauważył, że go nie słucham jeszcze mocniej ścisnął mój nadgarstek. 
-Możesz mnie puścić? To boli - syknęłam w jego stronę. Popatrzył na dół, na swoją dłoń zaciśniętą wokół mojego nadgarstka, potem przeniósł spojrzenie znowu w moje oczy. Doczekałam się w końcu, żeby mnie puścił, natychmiast cofnęłam się kilka kroków do tyłu. Widząc to rozszerzył swoje oczy.
-Em, przepraszam.. 
-Nie chcę tego słuchać - Jak najszybciej wyszłam z domu, nie patrząc za siebie. Dzięki Bogu nie poszedł za mną, nie chciałam z nim teraz gadać. Skierowałam się w stronę, skąd, jak miałam nadzieję wracałam wczoraj z Harrym. Było dopiero kilka minut przed 9, dlatego dosłownie parę osób kręciło się po ulicach. Miałam jeszcze trochę odłożonych pieniędzy, ale koniecznie musiałam znaleźć jakąś pracę. Nie chciałam o tym teraz myśleć, próbowałam jedynie znaleźć tę kawiarnię w której wczoraj byłam z Harrym. Miałam wielką ochotę na kawę. Nie pamiętałam dokładnie drogi, dlatego za cholerę nie mogłam znaleźć tego miejsca. To był szalony pomysł, ale wyciągnęłam telefon i napisałam do Harry'ego. 


Cześć. Mógłbyś podać mi adres tej kawiarni w której wczoraj byliśmy? 


Widocznie już nie spał, bo odpowiedź przyszła po minucie.


A po co? ;>

Po prostu, mam ochotę na kawę.

Więc smakowała Ci, tak? ;)

Tak, Harry. Była bardzo dobra. Mógłbyś? 

Jasne. Kawiarnia jest na Abbey Road.

Dziękuje:)

Znajdziesz drogę? 

Mam nadzieję.



Naprawdę miałam nadzieję, że jakoś uda mi się znaleźć tę ulicę. Mogłabym spytać kogoś o drogę, ale nie chciałam tego robić. Po kilkunastu minutach chodzenia i szukania, co było utrudnione niezliczoną ilością różnych barów, kawiarni i tego typu rzeczy, w końcu znalazłam. Prawie podskoczyłam jak małe dziecko, gdy znalazłam się na Abbey Road, ale powstrzymałam się. Szybkim krokiem weszłam do środka, wczoraj w zasadzie nie rozglądałam się po wnętrzu, byłam chyba zbyt zdenerwowana zachowaniem Harry'ego, ale dzisiaj miałam na to czas. Wszystko było urządzone w ciepłych brązowo - beżowych barwach. W środku nie było zbyt dużo miejsca, ale właśnie to nadawało urok temu miejscu. Zdaje mi się, że będę tu wpadać częściej. Podeszłam do lady za którą stała ta sama dziewczyna, która wczoraj obsługiwała mnie i Harry'ego. Widziałam jej wzrok, chyba muszę się przyzwyczaić, że każdy kogo spotykam na swojej drodze ma ochotę mnie zabić. Nie zwracając na to uwagi podeszłam i zamówiłam kawę. Patrzyła na mnie spode łba, ale nie zawracałam sobie nią głowy. Z pyszną, gorącą kawą usiadłam przy stoliku, naprzeciwko okna. Patrzyłam na ludzi, na samochody. Po kilku minutach koło okna przeszli chłopak i dziewczyna. Trzymali się za ręce, było widać ich uczucie. Dlaczego ja i Ian nie mogliśmy być po prostu szczęśliwi? Uśmiechnęłam się smutno i przerzuciłam wzrok na kogoś innego. Z mojego miejsca nie widziałam dokładnie wejścia do kawiarni, usłyszałam jedynie dzwoneczek sygnalizujący, że ktoś wszedł do środka. Byłam zbyt zafascynowana starym małżeństwem, które bardzo wolnym spacerkiem przemieszczało się po parku na przeciwko, że nie zwróciłam uwagi kto wszedł. Kilka, jak mi się zdawało, minut potem usłyszałam odgłos odsuwanego krzesła. Przeniosłam wzrok na osobę, która dosiadła się do mojego stolika i zamarłam. 
-Cześć - jego głos był jeszcze bardziej zachrypnięty niż wczoraj, co działało u niego na jeszcze większy plus. 
-Um.. Hej, Harry. Co tu robisz? - Znowu patrzył wprost w moje oczy, niesamowicie mnie to peszyło. 
-Wpadłem na kawę - wyszczerzył się, na co mimowolnie się zaśmiałam.
-Powiedzmy, że Ci wierzę - Nic nie odpowiedział, tylko dalej wpatrywał się we mnie. Zrobiło się trochę gorąco, dlatego jednym ruchem ściągnęłam z siebie kurtkę. Rozłożyłam ją na krześle za mną i znów przeniosłam spojrzenie na okno. 
-Możesz mi powiedzieć co Ci się do cholery jasnej stało w policzek? - Jego głos już nie był tak miły jak przedtem, wyraźnie wyczuwałam w nim nutę złości. Kurde, myśl, myśl szybko. 
-Ja.. - Nic mi nie przychodziło do głowy, jakby wszystkie myśli zupełnie wyparowały.
-Tylko nie próbuj wymyślać jakiś kłamstw, Emily - Jego wzrok stał się groźniejszy, oczy nie były już tak niesamowicie zielone, z fascynacją patrzyłam na tę przemianę. Dziwne było to, że przy Ianie nigdy nie wiedziałam co tak naprawdę myśli czy co zrobi, był nieprzewidywalny. U Harry'ego natomiast było inaczej, byłam dziwnie przekonana, że jego złość nie jest spowodowana moją osobą, tylko osobą która zrobiła krzywdę mi. Kompletnie nie wiedziałam co powiedzieć, nie mogłam przyznać, że własny chłopak podniósł na mnie rękę. Przeniosłam wzrok na okno, nie chciałam, żeby zobaczył moje łzy, które właśnie w tym momencie postanowiły wypłynąć z moich oczu. Zakryłam twarz dłonią tak, żeby nie domyślił się, że płaczę. Usłyszałam odgłos odsuwanego krzesła, ogarnęło mnie dziwne uczucie na myśl, że Harry mógłby chcieć stąd wyjść. Nie przeniosłam swojego spojrzenia na chłopaka, który jeszcze przed chwilą siedział naprzeciwko mnie, żeby nie okazać swojej słabości. Zdziwiłam się, gdy poczułam delikatny dotyk na plecach. Działało to na mnie bardzo kojąco. Harry usiadł obok mnie i pocierał dłonią moje plecy, drugą dłoń natomiast położył zaraz obok mojej, jednak nie dotykał jej. 
-Nie płacz, Emily - szepnął zaraz obok mojego ucha, poczułam delikatne dreszcze przechodzące przez moje ciało na myśl, że jest on tak blisko mnie -Nie musisz mi mówić, jeżeli nie chcesz. 
-Dziękuje - szepnęłam i dosyć nieświadomie dotknęłam dłonią jego palców. Moje serce biło bardzo szybko. Wiedziałam, że zdziwił się na mój niespodziewany dotyk, sama byłam nieźle zszokowana. Nie miałam pojęcia dlaczego dotknęłam jego dłoni, ale cieszyłam się, że nie zabrał ręki. Chwilę siedzieliśmy w takiej pozycji, potem Harry dość niepewnie przykrył swoją dużą dłonią, moją mniejszą. Ten dotyk był niesamowicie elektryzujący, poczułam dziwne ciepło w okolicy serca. O cholera, ze mną jest naprawdę coś nie tak. W pewnym momencie przestał gładzić swoją dłonią moje plecy. Przeniósł rękę natomiast na moją talię i delikatnie mnie do siebie przesunął. Serce prawie wyskoczyło z mojej klatki piersiowej, byłam pewna, że Harry słyszy jak szybko bije. Odetchnęłam głęboko i drugą dłoń, którą trzymałam przy policzku położyłam niedaleko naszych splecionych. Chłopak widząc to swoimi palcami przesunął moje tak, aby leżały zaraz koło siebie i nakrył swoją dużą dłonią moje dwie. 
-Mogę Cię przytulić, Emily? - Znowu usłyszałam jego pięknie zachrypnięty głos zaraz przy moim uchu. Nie byłam w stanie się odezwać, nie myślałam też racjonalnie, gdy siedział tak blisko mnie, dlatego tylko przytaknęłam. Wtedy wszystko działo się trochę szybciej, swoją dłoń zabrał z moich i najdelikatniej jak tylko mógł dotknął mojego policzka. Odwrócił moją głowę tak, że siedziałam dokładnie naprzeciwko niego. Nasze nosy praktycznie się stykały, a ja nie mogłam oderwać oczu od jego zielonych tęczówek. To był stanowczo za bliski kontakt. Nie patrząc na nic z lekkim zawahaniem oparłam swoje czoło o jego ramię. Poczułam delikatne wibracje, gdy Harry się zaśmiał, ale przysunął mnie do siebie jeszcze bliżej. Siedziałam tak wtulona w niego i nie potrzebowałam niczego więcej. Czy wspominałam już jak niesamowicie pachniał? Jeżeli nie, to właśnie teraz to robię. Jego perfumy były intensywne, ale bardzo ładne. Lekko zaciągnęłam się tym zapachem, żeby móc zapamiętać go na dłużej. Ten chłopak był chodzącym ogrzewaniem, zaraz zrobiło mi się jeszcze cieplej, ale zupełnie mi to nie przeszkadzało. Harry powrócił do kojącego gładzenia moich pleców. Całkowicie się już uspokoiłam, ale nie miałam zamiaru się od niego odsuwać, przynajmniej na razie. Jestem pewna, że kawa już wystygła. Podniosłam głowę i oparłam się podbródkiem o ramię Harry'ego. Od razu wyłapałam spojrzenie tej dziewczyny, która siedzi za ladą. Jeżeli wzrok mógłby zabijać, to już dawno leżałabym martwa pod stolikiem. Widać było rosnącą furię w jej oczach, ale tak długo jak Harry przytulał mnie, nie ją, zupełnie się tym nie przejmowałam. Po kilkunastu naprawdę długich minutach takiego siedzenia w końcu się odsunęłam. Przetarłam dłonią policzki i okolice oczu, dopiero potem spojrzałam na chłopaka siedzącego obok. 
-Dziękuje za wszystko, Harry - delikatnie się do niego uśmiechnęłam
-Nie ma za co, Emily - Podniósł swoją dłoń i poczochrał mnie po włosach. Chwilę udawałam oburzenie, ale widząc jego minę nie mogłam się nie roześmiać. 
-I to jest ten piękny uśmiech! Brawo 
Znowu się zaśmiałam. Byłam ciekawa, która godzina, dlatego szybko wyciągnęłam telefon. 11:49. 
-Łał, szybko ten czas leci
-A która jest? - zapytał Harry. Mimo, że już miałam lepszy humor nadal siedział bardzo blisko mnie.
-Już 11:49 
-Czas szybko leci w dobrym towarzystwie - Znowu poczochrał mnie po włosach. 
-Harry! - Spojrzałam na niego z udawaną złością - Nie burz mojej fryzury, nie jesteś godzien, żeby dotykać tych oto włosów tutaj! - Prychnęłam, z całej siły starałam się nie roześmiać, ale widząc jego minę, nie mogłam tego nie zrobić. 
-Żartowałam - uderzyłam go w ramię i wstałam z krzesła. Widziałam jego zdziwiony wzrok, dlatego od razu wyjaśniłam mu co robię.
-Idziemy się przejść, chodź - Uśmiechnęłam się, widząc malujące się uczucie ulgi na twarzy. Nie chciałam jeszcze rezygnować z jego towarzystwa. Byliśmy w kilku fajnych miejscach, Harry był dobrym przewodnikiem. Dowiedziałam się, że nazywa się Harry Styles, ma 19 lat i mieszka z przyjaciółmi. Chciał wiedzieć z kim mieszkam ja, ale nie powiedziałam mu niczego o chłopaku, to mogło by zepsuć relację między nami. Pod koniec naszej interesującej wycieczki byłam naprawę bardzo zmęczona. Poprosiłam Harry'ego żeby mnie odprowadził, bo sama zapewne bym nie trafiła. Gdy znaleźliśmy się na ulicy na której mieszkam, postanowiłam się z nim pożegnać. 
-Dziękuje za wszystko jeszcze raz, Harry - Stałam teraz na przeciwko niego, znowu wpatrując się w jego oczy. To było jak narkotyk, gdy już raz spojrzałaś, nie mogłaś przestać. 
-Naprawdę nie ma sprawy, Em. Cieszę się, że mogłem pomóc i trochę oprowadzić - Uśmiechnął się co od razu odwzajemniłam. Staliśmy tak, nie odrywając od siebie wzroku. Widziałam jak przeniósł swoje oczy na moje usta, zaraz potem znów spojrzał mi w oczy. Pomyślał chyba o tym samym co ja, ale przecież nie mogłam go pocałować, miałam chłopaka do cholery! Mimo to, w momencie gdy jeszcze bardziej zbliżył się do mnie nie mogłam zaprotestować, nie chciałam tego. W chwili gdy nasze usta już miały się zetknąć ktoś krzyknął moje imię. O cholera. 




PRZECZYTAŁEŚ/AŚ - SKOMENTUJ, PROSZĘ